Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Marta Mrowińska | piątek, 30 lis, 2018 | komentarze 2

„Jest to coś nieprzewidywalnego – nigdy nie wiesz, co cię spotka”

Jest delikatna, piękna, kobieca i bardzo silna – dla Karoliny Ilowskiej-Rembarz, mieszkanki Mosiny, mijający sezon to niekończące się pasmo sportowych sukcesów. Miłośniczka runmageddonów i druga wicemistrzyni świata nordic walking na dystansie 21 km opowiada o swojej pasji, zawodach na Kaukazie i nieprzeciętnej fascynacji sportem.

M.M.: Skąd wziął się pomysł na start w runmageddonie? Jak wyglądały Twoje przygotowania do zawodów?

Karolina Ilowska-Rembarz: W runmageddonach zaczęłam brać udział w 2016 roku a zainteresował mnie trener, który prowadzi zajęcia w klubie LOFT Fitness. Spodobało mi się, bo jest to coś nieprzewidywalnego, nigdy nie wiesz, co Cię spotka, każdy bieg jest inny. To ogromna dawka adrenaliny, ale także możliwość uwolnienia emocji, zwłaszcza tych, które kumulują się w nas – na zawodach można się „wyżyć”, wyrzucić te emocje taplając się w błocie. :)

Karolina Ilowska-Rembarz, wicemistrzyni w nordic walking

Karolina Ilowska-Rembarz, wicemistrzyni w nordic walking

W pewnym momencie pojawił się pomysł runmageddonu na Saharze – od razu się zapisałam, w międzyczasie jednak przygotowany został event na Kaukazie. Pomyślałam wtedy, że muszę tam być :) To było coś zupełnie innego, a ja chciałam spróbować czegoś nowego. Po powrocie wciąż trudno mi wrócić do codzienności – to była dla mnie przygoda życia.

Runmageddon Kaukaz - medal

Runmageddon Kaukaz – medal

M.M.: Jak przebiegały zawody na Kaukazie?

K.I-R.: Do wyboru było pięćdziesiąt lub sto kilometrów z przeszkodami, dodatkowo zorganizowany został Bieg Rzeźnika, czyli sto kilometrów bez przeszkód. Większość trasy były to przeszkody naturalne, rzadko te ustawiane przez organizatorów. Biorąc udział w tym biegu chciałam sprawdzić się przed Saharą, zobaczyć, czy podołam, jak mój organizm zareaguje na taki wysiłek. Niewyspanie, zimno w namiotach, na przemian niska i wysoka temperatura… wszystko było niczym w porównaniu z pięknymi widokami, jakie spotykaliśmy na trasie. W takich momentach zapominałam o trudach, zmęczeniu i niedogodnościach.

Runmageddon Kaukaz - Karolina Ilowska-Rembarz

Runmageddon Kaukaz – Karolina Ilowska-Rembarz

M.M.: Bieg odbywał się etapami. Jak one wyglądały?

K.I-R.: Pierwszy etap liczył 24 km, cały czas pod górę. Nasz nocleg znajdował się na dwóch tysiącach kilometrów n.p.m., wcześniej wbiegaliśmy na 3200 m.n.p.m. – organizm, nieprzygotowany do tak dużej wysokości, reagował na zmianę – serce biło mi tak szybko, jak nigdy dotąd, miałam zawroty głowy, nudności, było mi niedobrze, puchła mi szyja, oddechu nie dawało się uspokoić nawet zwalniając tempo… Tak było przez pierwsze parę godzin, potem organizm przyzwyczaił się do zmienionych warunków i kolejne dni były już zdecydowanie lepsze.

Karolina Ilowska-Rembarz

Na Kaukazie

Drugiego dnia mieliśmy do pokonania ponad dziesięć kilometrów, teren był łatwiejszy, ale trasa przebiegała wzdłuż szerokiej rzeki, którą przekraczaliśmy kilkanaście razy. Na początku woda była lodowata, ale z każdym następnym wejściem wydawała się cieplejsza :) Trzeba było jednak bardzo uważać, bo nurt był silny i łatwo było o upadek. Po dotarciu na miejsce musieliśmy się spakować, gdyż następne dwie noce mieliśmy spędzić na kampingu, pod namiotami. Nasze plecaki zostały przetransportowane, ale na koniec trasy trzeba je było jeszcze wnieść 800 m pod górę. Na miejscu powitał nas jednak przepiękny widok namiotów wśród gór, dzikie konie biegające po całym terenie… To wynagradzało całodzienne zmęczenie.

Karolina Ilowska-Rembarz

Wieczorem zaczął padać śnieg i temperatura znacznie spadła; w nocy było mi tak zimno, że założyłam na siebie wszystko co miałam, a i tak z zimna nie mogłam zasnąć. Po starcie rano szybko jednak zapomniałam o zimnie, piękne widoki pochłonęły mnie bez reszty. To doświadczenie pokazało mi też, jak bardzo organizm potrafi się regenerować, mimo braku snu, zimna i innych niedogodności.

Trzeci dzień to do pokonania około piętnastu kilometrów i dużo wspinania się, trasa dość trudna i łatwo o kontuzję, ale widoki znów cudowne.

M.M.: Czy nie boisz się kontuzji, wypadku, tego, że coś może Ci się stać?

K.I-R.: Na pewno trzeba się liczyć z ryzykiem urazów czy kontuzji. Ale dla mnie runmageddon jest na pierwszym miejscu, mimo, że mąż zaraził mnie nordic walking i ten sport też mi się podoba. Zawsze też myślę optymistycznie, obieram cel i go realizuję, nie rozważam, że coś może się stać – chociaż do niektórych przeszkód mam dystans, widziałam bowiem, że zdarzały się na nich wypadki.

M.M.: Pokonanie trasy na Kaukazie – i każdych innych na zawodach – wymaga dobrej kondycji i wielu przygotowań. Jak przygotowujesz się do zawodów?

K.I-R.: Przede wszystkim – wszystko jest w naszej głowie. Poza tym – liczy się wytrzymałość, wydolność. Ja mam trenera personalnego, który przygotowuje mnie do zawodów – najpierw były to przygotowania do runmageddonów, później, jak wspomniałam, że będę startować w nordic walking, przygotowywaliśmy się do tych startów. I tak samo było z Kaukazem, robiliśmy treningi typowo pod góry. Każdy pomysł, na jaki wpadnę, realizujemy, trener motywuje mnie, a to bardzo dużo. Sama na pewno bym się nie przygotowała, bo jestem z natury leniem i trudno byłoby mi się zmobilizować :)

Mistrzostwa Świata w Nordic Walkin - Krajkowo-Mosina

Mistrzostwa Świata w Nordic Walkin – Krajkowo-Mosina

M.M.: Jaki był dla Ciebie najtrudniejszy moment na Kaukazie?

K.I-R.: Z pewnością był to pierwszy dzień biegu – wcześniej przedstawiono nam trasę, zapamiętałam, jak ona wygląda, gdzie znajdują się punkty regeneracyjne, ile mam pętli do zrobienia… po czym okazało się, że trasa została zmieniona i nie miałam ze sobą wystarczającej ilości wody, bo planowałam ją uzupełnić w punkcie (którego położenie się zmieniło). Tego dnia było gorąco, trasa biegła poza tym pod górę, czyli inaczej niż zaplanowałam… Znalazłam się zatem w momencie, kiedy nie miałam wody, przede mną było jeszcze osiem kilometrów w upale i w terenie innym niż się spodziewałam – miałam wtedy łzy w oczach i przekonanie, że nie mam siły na dotarcie do mety. Jakimś cudem jednak odzyskałam energię i udało się :)

Karolina Ilowska-Rembarz

M.M.: A najpiękniejsze wspomnienia?

K.I-R.: Widoki. I moment ukończenia zawodów. I jeszcze trzeci dzień, który był relaksem w porównaniu z poprzednimi; wcześniej spieszyliśmy się z pokonywaniem odcinków, żeby zmieścić się w czasie. Trzeciego dnia wiedziałam, że mam zapas czasu, dlatego na każdym szczycie, w każdym możliwym miejscu robiliśmy sobie zdjęcia i chcieliśmy być jak najdłużej na trasie, upajać się widokami. Przez te trzy dni zobaczyłam miejsca niedostępne normalnie dla turystów i to było niesamowite.

Teraz chwila oddechu, kolejnym większym projektem będzie Sahara. A w listopadzie – finał runmageddonu, czyli zakończenie sezonu.

Karolina Ilowska-Rembarz

M.M.: Odniosłaś też duży sukces w nordic walking – zostałaś wicemistrzynią świata! Jak zaczęła się ta przygoda?

K.I-R.: Rzeczywiście, największa forma przypadła dla mnie w tym roku, pracowałam na nią dwa wcześniejsze sezony. A zaczęłam razem z mężem – wyobraź sobie, że jeszcze w 2016 roku siedziałam na kanapie i nie było mowy o aktywności fizycznej. Potem mój mąż zaczął chodzić na siłownię, trenować nordic walking, widziałam, jak zmienia się jego wygląd pod wpływem treningów i sama nie chciałam zostać na tej kanapie z chipsami ;) Zaczęłam więc też trenować, ale skupiłam się bardziej na treningach personalnych. Wreszcie, zbliżały się mistrzostwa świata i na początku nie miałam planów, żeby wystartować. Ale nie dawało mi to spokoju i właściwie na trzy tygodnie przed zawodami zdecydowałam, że wystartuję na dystansie 21 km, jednocześnie sprawdzę się przed Kaukazem, zobaczę, jak będę sie czuła po takim dystansie. No i okazało się, że weszłam na metę z czasem dużo lepszym niż zakładałam, a w dodatku zdobyłam tytuł drugiej wicemistrzyni świata! Spontaniczna decyzja przyniosła mi ogromną radość i tyle emocji, że było to naprawdę ogromne przeżycie i wielka satysfakcja.

M.M.: Jak udaje Ci się pogodzić treningi z innymi obowiązkami?

K.I-R.: Układam treningi w taki sposób, by nie kolidowało to z życiem rodzinnym – trenuję na przykład, kiedy dzieci są w przedszkolu i szkole, a resztę czasu staram się spędzać z rodziną. Wszystko da się zorganizować, jeśli tylko się tego chce. To jest zawsze kwestia nastawienia, wszystko jest w naszej głowie.

M.M.: Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów i satysfakcji z realizowania swojej pasji.

Karolina Ilowska-Rembarz

Napisano przez Marta Mrowińska opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina

Tagi:

Wasze komentarze (2)

  • mnji
    piątek, 30 lis, 2018, 21:40:21 |

    głupota…

    • mieszkaniec
      sobota, 1 gru, 2018, 0:03:05 |

      A czemuż to niby?

Skomentuj