Elżbieta Bylczyńska | niedziela, 1 wrz, 2013 |

Patrz pan na mnie i rób pan to samo

Z Puszczykowem związany jest od 44 lat. Kilka lat jednak, w ciągu swojego tutaj życia spędził między innymi w Rzymie. Pięknych lat, które na zawsze wpisują się w historię świata i służbę największemu Polakowi – bł. Janowi Pawłowi II…

Jest to historia nigdzie jeszcze nie publikowana, z wyjątkiem kilku wywiadów i dokumentów filmowych, w których brat Marian Markiewicz brał udział razem z ks. Stanisławem Dziwiszem (obecnie kardynałem). Opowieść brata Mariana ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego w Puszczykowie drukujemy na łamach naszej gazety w odcinkach.

Cz. VI

Poprzednie części:

Patrz pan na mnie

Kiedy zakładano nową placówkę w Sekretariacie Episkopatu Polski w Warszawie brat Marian został odwołany z Gniezna i razem z bratem Januszem Supadym, który pracował w Kurii w Gnieźnie wyjechał do stolicy, do nowej pracy.

– Ja podjąłem pracę na etacie kierowcy ks. biskupa Tadeusza Pieronka, a brat Janusz na furcie. Wkrótce dołączył do nas trzeci brat – Józef Szymanek.

Jan Paweł II i brat

Jan Paweł II i brat

W Sekretariacie Episkopatu b. Marian przepracował 5 lat. W dalszym ciągu obsługiwał pielgrzymki Jana Pawła II w Polsce. W międzyczasie pielgrzymował do Rzymu służąc jako przewodnik.

W roku 1995 – 22 maja  – Ojciec Święty przybył do Polski, najpierw do Skoczowa, Bielska Białej i Żywca

– Z biskupem Tadeuszem Pieronkiem pojechaliśmy na uroczystości. Była też z nami siostra Liliana z Sekretariatu Episkopatu. Dojechaliśmy do Skoczowa mając przepustkę BOR –u. Dzięki temu mogliśmy podjechać pod samą kaplicę. Ksiądz biskup poszedł przygotować się do koncelebry, a ja zjechałem na niżej położony parking, ponieważ przy kaplicy miały zaparkować dwie kolumny samochodów papieskich i prezydenckich. Kierowcy na niższym parkingu zaproponowali, żebym został z nimi, bo stąd lepiej będzie widać uroczystość w TV. Nie musiałem poprzestać tylko na telewizyjnej relacji, ponieważ miałem przepustkę, dlatego poszedłem pod samą kaplicę. Trzeba dodać, że było okropne błoto i ludzie brodzili w tej mazi.

Patrz pan na mnie i rób pan to samo

Członkowie rządu polskiego czekali już pod kaplicą gotowi do powitania Ojca Świętego. Wystąpił członek BOR – przedstawił scenariusz powitania: najpierw przy schodach kaplicy Papieża mieli powitać prezydent Lech Wałęsa z małżonką, następnie miało nastąpić przedstawienie poszczególnych osób członków polskiego rządu.

– Po przywitaniu Jan Paweł II miał udać się do kaplicy i przygotować do koncelebry. Przyjechał Lech Wałęsa i przywitał się najpierw z przedstawicielami rządu. Potem rozmawiał z nimi. Stałem blisko, więc słyszałem dobrze treść tych rozmów.

Premier Józef Oleksy powiedział do prezydenta Wałęsy: „Panie prezydencie, pierwszy raz będę witał Ojca Świętego i nie wiem jak się zachować”. Na to prezydent odpowiedział: „Patrz pan na mnie i rób pan to samo…”. Danuta Wałęsa po chwili dodała: „Panie premierze, to jest głowa państwa watykańskiego i Kościoła, trzeba przyklęknąć i ucałować pierścień”.

W chwilę później nadjechał Ojciec Święty. Najpierw przywitał Go prezydent z żoną, następnie członkowie rządu, przedstawieni przez prezydenta. Patrzyłem czy premier Oleksy posłucha rady Danuty Wałęsy. Nie posłuchał, przy powitaniu skłonił się tylko lekko… Danuta Wałęsa uklękła i ucałowała pierścień Papieża. Później Lech Wałęsa przedstawił marszałka Zycha i jego żonę. Ojciec Święty zamienił z nimi kilka zdań. Stałem tuż za nimi, Papież spojrzał na mnie i powiedział: „A tego, to dobrze znam, to jest ten winowajca, który mnie wywiózł na konklawe i zostawił”.

Zauważyłem, że prezydent Wałęsa dopiero teraz popatrzył na mnie łaskawszym okiem…

Po powitaniu z członkami rządu Jan Paweł II poszedł przygotować się do liturgii. Był już przy ołtarzu, kiedy usłyszałem głosy ludzi ochrony watykańskiej: „Mariano, Mariano vieni qiu”, (Marian chodź tutaj).

Podszedłem, patrzę, a panowie z BOR –u niosą siostrę zakonną trzymając ją pod łokcie, tak, że siostra nie dotyka nogami ziemi. Musiałem tłumaczyć rozmowy między służbami BOR i Watykanu, bo sytuacja była wyjątkowa i wymagała wyjaśnień. Okazało się, że siostra znalazła się w sektorze z darami dla Ojca Świętego. Niestety nie miała odpowiedniej przepustki i została posądzona o złe zamiary. Cała zapłakana opowiedziała nam, że pisała do organizatorów pielgrzymki prosząc o pozwolenie wręczenia Papieżowi, co było jej wielkim pragnieniem, wykonaną przez siebie bieliznę kielichową i albę haftowaną, a ponieważ nie otrzymała odpowiedzi, próbowała zrobić to bez przepustki.

Watykańczycy orzekli, że siostra nie zagraża Ojcu Świętemu, ale do sektora nie może już wrócić. Polecili jej poczekać na podeście prowadzącym do kaplicy, a kiedy skończy się Msza św. i Ojciec Święty będzie tamtędy przechodził, wtedy siostra wręczy Mu swój dar. Tak się też stało. Łzy szczęścia popłynęły jej po policzkach, a ja miałem cichą radość, że się do czegoś przydałem…

Po uroczystości brat Marian musiał szybko przedostać się do samochodu na parkingu, aby na czas włączyć się do kolumny papieskiej i dojechać do Bielska Białej i Żywca. Obiad Ojciec święty spożył W Bielsku Białej, natomiast biskup Pieronek pojechał do Żywca odprawić Mszę św. i tam zaczekać na Papieża.

– Od Bielska Białej do Żywca jechaliśmy w eskorcie wozu policyjnego. Dojechaliśmy bezpiecznie, po drodze zatrzymał nas tylko szlaban kolejowy. Biskup Pieronek odprawił Mszę św., po czym polecił mi odnieść do samochodu pastorał i mitrę, by potem spokojnie oczekiwać na przyjazd Ojca Świętego.

Zrobiłem tak, jak mi polecił, tylko nie do końca… Po drodze dowiedziałem się od panów z BOR, że Ojciec Święty przyjdzie wprost na plebanię. Pomyślałem więc sobie, że mogę na Niego poczekać właśnie tam. Kiedy papamobile wjechał na podwórko i podstawiono schodki do samochodu, podszedłem bliżej. Kiedy Papież schodził po nich, spojrzał na mnie i powiedział: O, Marian już tutaj jesteś”.

Kiedy Ojciec Święty wychodził z plebani poszedłem za orszakiem papieskim do konkatedry, gdzie wręczono Papieżowi klucze i uroczyście wprowadzono do środka.

Po modlitwie w świątyni uczestnicy spotkania przeszli w kierunku podium, z którego Papież miał przemówić. Po przemówieniu, tak jak wcześniej było ustalone, zaczęli do Ojca Świętego podchodzić księża biskupi, parlamentarzyści i księża z konkatedry, aby się pożegnać. Stałem z siostrą Lilianą tuż przy podeście w nadziei, że kiedy Papież będzie schodził z podestu my również będziemy mieli możliwość pożegnania. Przechodzący obok biskup Domin spojrzał na nas i powiedział: „Co tu tak stoicie, idźcie pożegnać się z Ojcem Świętym”. Poszliśmy więc, siostra przodem, a ja za nią. Kiedy byliśmy już całkiem blisko ks. Dziwisz podszedł i powiedział: „Już widziałeś się z Ojcem Świętym”. „Owszem, odpowiedziałem z uśmiechem, ale pożegnać się trzeba”. Podszedłem do Ojca Świętego, który powiedział do mnie: „Marian, przecież ty nie jesteś z Żywca”. „Oczywiście, że nie. Jestem z Sulejowa, ale jeżdżę z biskupem pochodzącym z tych okolic, dlatego tu jestem i pragnę się pożegnać”. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i zszedłem z podium.

Papież udzielił wszystkim błogosławieństwa i udał się na kolejne miejsce spotkania z wiernymi, a ja z biskupem Pieronkiem i siostrą Lilianą udałem się w drogę powrotną do Warszawy.

Kolejna pielgrzymka do Polski – rok 1997

Szósta pielgrzymka Papieża do Ojczyzny rozpoczęła się 30 maja 1997 we Wrocławiu. Brat Marian pojechał tam z kolumną BOR-u, jak zwykle służyć pomocą przy obsłudze pielgrzymki służbom watykańskim i pracownikom Biura Ochrony Rządu. Ojciec Święty zamieszkał w rezydencji kardynała Gulbinowicza, natomiast część gości orszaku papieskiego w Wyższym Seminarium Duchownym i w Hotelu Panorama.

– O godzinie 12.40 Ojciec Święty nawiedził katedrę i tam spotkał się z księżmi biskupami, uczestnikami 46 Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. W adoracji Najświętszego Sakramentu wziął udział kler diecezjalny i rodziny zakonne. Po południu Ojciec Święty udał się do Hali Ludowej na modlitwę ekumeniczną, po czym pojechał do seminarium na spotkanie z przedstawicielami Episkopatu i kościołów siostrzanych. Okazję do przywitana się i porozmawiania z Papieżem miałem zaraz po Jego przyjeździe do seminarium.

W niedzielę, 1 czerwca przed godziną 9 brat Marian wyjechał w kolumnie z ochroną BOR na miejsce Statio Orbis, samochodem marki Pontiac.

– Woziłem w nim specjalną lodówkę, w której znajdowała się krew grupy Ojca Świętego i mini sala operacyjna, nad którą pieczę sprawował osobisty lekarz Ojca Świętego – Renato Buzzonetti. W samochodzie jechali ze mną Watykańczycy z ochrony papieskiej. Przed godz. 10 przybył Ojciec Święty i zaczął przygotowania do Mszy św. na zakończenie Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. W czasie tej Mszy przyjąłem Komunię św. z rąk Ojca Świętego.

W poniedziałek 2 czerwca Papież poleciał helikopterem do Legnicy i Gorzowa Wielkopolskiego. Przekazaliśmy wyznaczone dary dla tych miast, następnie załadowaliśmy bagaże i kolumną pojechaliśmy do Gniezna przygotować kolejny nocleg.

We wtorek 3 czerwca, o godz. 9 Ojciec Święty nawiedził relikwie św. Wojciecha i poświęcił barokową konfesję oraz nowy ołtarz główny katedry. Po modlitwie spotkał się z kanonikami Kapituły Prymasowskiej i siostrami klauzurowymi z kilku polskich klasztorów.

O godz. 10 rozpoczęła się Msza św. z okazji 1000 –lecia męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Na tą uroczystość licznie przybyła młodzież, której to Papież na zakończenie symbolicznie przekazał Ewangelię wraz z przesłaniem i błogosławieństwem na nowe tysiąclecie. Wręczył też krzyże misjonarzom. W tej uroczystości uczestniczyli prezydenci: Polski, Niemiec, Litwy, Słowacji i Węgier.

Po liturgii odbyło się spotkanie z prezydentami w Pałacu Arcybiskupim.

Jeszcze tego samego dnia, po obiedzie i krótkim odpoczynku Ojciec Święty udał się helikopterem na spotkanie z młodzieżą w Poznaniu, na Plac Adama Mickiewicza, po czym wrócił do Gniezna.

W środę 4 czerwca spakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy w kierunku Zakopanego. Przed nami była daleka droga.

Cdn.

Wysłuchała i spisała Elżbieta Bylczyńska

Pozostałe części:

Napisano przez Elżbieta Bylczyńska opublikowano w kategorii Aktualności, Puszczykowo

Elżbieta Bylczyńska

Redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj