Małe społeczności są wielkie! Kolejna odsłona Mediations Biennale Polska w Mosinie
Trwa 7. edycja Mediations Biennale Polska w Mosinie. W jej ramach kolejni artyści przyozdabiają miejskie słupy ogłoszeniowe. Sobotniego poranka nowe oblicze zyskał słup przy mosińskim ośrodku kultury.
Czy biało-czerwona firana profanuje?
W sobotnie południe Anna Krenz żegnała ze słupa przy ul. Dworcowej swoją pracę. Artystka na co dzień mieszkająca i tworząca w Berlinie i w Poznaniu, tym razem ze sztuką wyszła na mosińskie ulice. Instalacja Anny Krenz miała formę zawieszonej firany, pomalowanej na biało-czerwono.
– Firana jest elementem bardzo intymnym, zasłania okna, chroniąc prywatność mieszkańców. Oni, z wewnątrz patrzą na świat przez jakiś wzór, na przykład koronkę. Odsuwając ją, czynią gest chęci poznania świata takim, jakim jest – mówi Anna Krenz – Jako artystka, chcę zmusić człowieka, by na świat spojrzał czasami inaczej. W tym wypadku przez koronkę, albo bez niej. Przechodnie mogą ją odsunąć albo mogą ogłoszenia oglądać zza firany – tłumaczy artystka.
Wśród komentujących pracę Anny Krenz pojawiły się opinie, jakoby biało-czerwone barwy firany miały profanować polską flagę. – Słowo „profanacja” jest za często używane. Żyjemy w czasach, kiedy wszystko może być profanacją. Jeśli ktoś widzi w tych barwach flagę Polski, to okej, jeśli ktoś widzi krew, to też. Każdy może interpretować te barwy jak chce – tłumaczy artystka.

Anna Krenz i jej praca
Moda na ofoliowane słupy w Mosinie się utrzymuje
Pracę Anny Krenz zastąpił dr Maciej Osmycki – wykładowca na szczecińskiej Akademii Sztuki. Artysta zdecydował się na zaklejenie słupa folią. Jednak inną niż tą, która zasłoniła w pierwszych dniach trwania Biennale w Mosinie pracę Somearta. Srebrzysta folia odbijała światło i otoczenie.
– Sytuacja z zasłonięciem czarną folią pracy na mosińskim rynku podsunęła mi pewną myśl na temat zagospodarowania takiej powierzchni jak słup ogłoszeniowy. Korzystając ze srebrnego stretcha, chciałem zredukować jakąś treść w przestrzeni. Coraz więcej dookoła jest treści fałszywych, a coraz bardziej deficytowy staje się ich brak. To nam zabiera chwile na zastanowienie się. – mówi Maciej Osmycki.
Artysta po zakończeniu pracy, sam z niej skorzystał jako z lustra. – Praca z jednej strony zasłania treść, a jednocześnie, odbijając otoczenie, tworzy ją. Przechodząc obok słupa, stajemy się autorami tych ogłoszeń, ruchomych treści – tłumaczy Osmycki.

Maciej Osmycki przeglądający się w słupie. Jak mówi, dzięki takiej folii, już swoją obecnością tworzymy treści, które na nim zostają.
Czym się różni sztuka w Mosinie od tej w Berlinie
Artystom w tworzeniu prac towarzyszyli też przechodnie i mosińska młodzież. – Sama zajmuję się hobbystycznie grafiką i studiuję. To ciekawe, że można zobaczyć od razu reakcję przechodniów na te słupy – mówi Maja. – Mi się te prace bardzo podobają. Obklejony słup tą srebrną folią sprawia wrażenie, jakby go tak naprawdę nie było – mówi Mikołaj.
Obecność sztuki w tkance małego miasta skomentowali też sami artyści. – Pokazywanie prac w dużych miastach i małych dla mnie się niczym nie różni. Przyszło tu dzisiaj dużo osób, to fantastyczne, że każdy może zobaczyć tę sztukę – mówi Maciej Osmycki.
– Mniejsze miasta mają zupełnie inną dynamikę. Duże metropolie są bardziej anonimowe. W Berlinie takich instalacji jest na pęczki, czasami nawet za dużo. W mniejszych miejscowościach jest większe zainteresowanie pojedynczymi pracami. Dzisiaj się tu spotkaliśmy, rozmawiamy między sobą o sztuce, to jest super – dodaje Anna Krenz.

W tworzeniu pracy Macieja Osmyckiego, artyście pomogła mosińska młodzież

Dedykacja Anny Krenz z okazji 7. Mediations Biennale Polska. „Małe społeczności są wielkie”.
Wasze komentarze (5)
Ogólnie fajna akcja, daje do myślenia. W tych trudnych czasach sztuka ważna rzecz bo pozwala złapać dystans od tego dziwnego ostatnio świata.
Osobiście wolę srebrzysty słup od czarnego.
Już jestem ciekaw dedykacji burmistrza Mosiny Natenczasa.
Tandeta i jeszcze raz tandeta. Żadnego sensownego przekazu w dodatku ktoś to śmie nazywać sztuką. Sztuka nie jest nazwiskiem ale dziełem. Tu mamy do czynienia z szumną , bo obcojęzyczną nazwą i nazwiskami. Nauczyliśmy się odrazu stać na baczność gdy mamy do czynienia z czymś nie zdefiniowanym a ” wielkim tylko z tytułu” To co widzimy obok dzieła nawet nie leżało. Wstyd dla Burmistrza że zgodził się na takie coś.
Niestety jesteśmy bezbronni jako społeczeństwo. Na sztuce się nie znamy i nie ma co udawać, że jest inaczej. Jak widać, nie potrafimy zdefiniować co nią jest, a co nie. Idąc tokiem rozumowania autorki firany na słupie, mówiącej, że dzisiaj wszystko może być profanacją, należy dodać, że równie dobrze wszystko może być sztuką. A jak już wszystką nią jest, to już chyba sztuka to nie jest.