Wojciech Czeski | niedziela, 1 maj, 2022 |

Z ziemi wołyńskiej do Wielkopolski

Wydarzenia Wiosny Ludów 1848 roku na terenach Ziemi Mosińskiej miały wielu naocznych świadków, jednak żaden z nich nie zostawił po sobie tak obszernych wspomnień, jak Zygmunt Szczęsny Feliński. Późniejszy arcybiskup warszawski oraz święty Kościoła katolickiego nie jest mimo to dostatecznie znany na terenie Mosiny i okolic.

Dobrym pretekstem do zmiany tego stanu rzeczy jest przypadająca w tym roku 200 rocznica jego urodzin. Krótki pobyt Felińskiego w Mosinie na początku maja 1848 roku oraz jego ciekawe spostrzeżenia niech będą pretekstem do zastanowienia się nad pewnymi niuansami związanymi z wydarzeniami Wiosny Ludów na terenie miasta.

Święty Zygmunt urodził się w 1822 roku na Wołyniu, jednak koleje losu zaprowadziły go na studia do Paryża. Tam dowiedział się o trwającym patriotycznym poruszeniu w Wielkim Księstwie Poznańskim i na początku kwietnia 1848 roku wybrał się z kilkoma kolegami (w tym z Juliuszem Słowackim) do Poznania. Przyłączył się do stacjonującego w okolicach Górki oddziału kapitana Cypriana Celińskiego, a drugiego maja brał udział w bitwie pod Trzebawiem. Stamtąd wraz z innymi powstańcami wyruszył w nocy z 2 na 3 maja w kierunku Rogalina, w którym zlokalizowany był główny obóz stacjonujących w okolicy powstańców pod wodzą Włodzimierza Wilczyńskiego. Wtedy też młody Zygmunt Szczęsny pod osłoną nocy przechodził przez Mosinę. Charakterystyczne jest to, że w swoich obszernych i drobiazgowych „Pamiętnikach” nie zanotował nigdzie nazwy tego miasta. Jednym z powodów tego stanu rzeczy mógł być fakt, iż swoje wspomnienia spisał kilkadziesiąt lat później. Trudno jednak nie zastanowić się nad faktem pominięcia przez niego opisu wydarzeń, które po latach obrosły w Mosinie grubą warstwą legendy.

To właśnie w nocy z 2 na 3 maja na mosińskim rynku Jakub Krauthofer powołał polskiego burmistrza Wojciecha Rosta na miejsce pruskiego włodarza nazwiskiem Kulau. We wspomnieniach Felińskiego brak jednak najmniejszych nawet odwołań do tego symbolicznego aktu odbicia Mosiny z rąk pruskiego zaborcy. Autor „Pamiętników” został mianowany porucznikiem strzelców i jak wynika z pozostawionych przez niego zapisków, był wtajemniczony w plany dowódców podpoznańskiej partyzantki. Zastanawia zatem to zagadkowe milczenie Zygmunta Szczęsnego na temat ogłaszanej przez powstańców „Polski powstającej”. Rozwiązaniem tej pozornej zagadki może być mająca gorzki smak goryczy prawda – proklamowana przez partyzantów „Rzeczpospolita Polska” nie była wcale tak szumnie rozpropagowana, jak sobie to dzisiaj wyobrażamy. Nie było wszak żadnej „Rzeczpospolitej Mosińskiej”, a Mosina nie uzyskała wtedy statusu miasta stołecznego. Te późniejsze dopowiedzenia, trącająca nieco lokalną megalomanią, mało mają wspólnego z prawdą, czego dowodem są spostrzeżenia późniejszego Świętego. Zobrazujmy ten stan rzeczy prostym przykładem: pojmani przez powstańców dnia 2 maja 1848 roku pruscy oficerowie zostali wypuszczeni na wolność po złożeniu przysięgi, że nie będą walczyć przeciwko „Rzeczpospolitej Polskiej”, co do wiadomości podała lokalna prasa wychodząca w tym okresie. Sam Feliński zanotował z kolei, iż kapitan Cyprian Celiński „od oficerów wziął słowo honoru, że w ciągu tej kompani z Polakami bić się nie będą (…) do Poznania odjechać im pozwolił”. Zauważmy, że w swojej relacji nie odwoływał się do sformułowania „Rzeczpospolita Polska”, której proklamowanie było swoistym znakiem rozpoznawczym stacjonujących w okolicy powstańców. Czy pominięcie przez niego tak znaczącego, wydawało by się, kontekstu tych wydarzeń można tłumaczyć niepamięcią notującego te słowa kilkadziesiąt lat później Felińskiego?

W zasadzie można by potraktować przytoczoną wątpliwość jako pytanie retoryczne, jednak na szczęście pochodzący z Wołynia porucznik strzelców pozostawił po sobie całą masę listów. Wśród jego korespondencji odnajdziemy wiadomość wysłaną dnia 15 października 1848 roku do Jana Koźmiana, w której młody Zygmunt podzielił się swoimi krótkimi spostrzeżeniami na temat Wiosny Ludów na podpoznańskich terenach. Relacjonował on co następuje: „przyłączyłem się (…) do partii partyzantów, która po tygodniowym błąkaniu się po lasach i kilku nieznacznych bitwach w rozsypkę poszła”. Znowu ani śladu opisów wskrzeszanej „Rzeczpospolitej Polskiej” czy ogłaszaniu stolicy Polski w Mosinie – zamiast tego znajdziemy kolejne gorzkie słowa o „błąkaniu się po lasach”. Feliński pisał te słowa zaledwie 5 miesięcy po zakończeniu poznańskiego powstania, stąd trudno tłumaczyć rzekome braki w jego relacji krótkotrwałą amnezją czy popowstańczą traumą. Nie miał on ponadto żadnego interesu w tym, by pewne fakty zataić – w tamtym okresie na terenie Prus nie obowiązywała cenzura, w związku z czym mógł on swobodnie pisać to, co mu leżało na sercu. Feliński nie uległ zatem „kultowi politycznego frazesu”, tylko starał się powstanie opisywać z umiarem i ostrożnością cechującą rzetelnego kronikarza. Ten komentarz przez przemilczenie to także dowód na pewne otrzeźwienie porucznika strzelców – szybko zrozumiał, że prowadzona w 1848 walka z zaborcą nie miała szans powodzenia i była w zasadzie z góry skazana na porażkę.

Co spowodowało, że Zygmunt Szczęsny nie zdecydował się jednak na opisanie zajęcia Mosiny przez grupę około 150 powstańców? Wydarzenia te odcisnęły się przecież piętnem na historii miasta, czego dowodem były zeznania naocznych świadków tych wydarzeń. Odpowiedź wydaję się być dosyć prozaiczna: Feliński nie opisał tych wydarzeń, ponieważ najzwyczajniej na świecie w nich nie uczestniczył. Z kontekstu historycznego wynika, że maszerował on razem z oddziałem kapitana Celińskiego, a na wysokości Mosiny odłączył się od nich oddział oficera Kamienieckiego, który następnie zajął Mosinę. Biorąc pod uwagę ówczesny rozkład dróg, partyzanci musieli maszerować z Górki trasą wiodącą traktem nad Jeziorem Góreckim, po czym przez Pożegowo udali się w kierunku dzisiejszej ulicy Krotowskiego, skąd odbić musieli na Szosę Poznańską i tam udać się w kierunku Rogalina. Główny korpus maszerujących, wśród których był i nasz porucznik strzelców, przeszedł zatem przez Mosinę jej ówczesnymi obrzeżami. Nie jest wykluczone, że podobną trasę obrał Feliński, kiedy dnia 10 maja udał się z Rogalina w kierunku Konarzewa. Opis jego kilkudniowego pobytu na prawym brzegu Warty to wspaniałe pole do dalszych rozważań, jednak przekroczyły by one znacznie objętość niniejszego wywodu, a kto wie, czy i nawet majowego wydania „Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej”. Na tym zatem poprzestańmy.

Historia pobytu Zygmunta Szczęsnego Felińskiego na terenie Wielkopolski wiosną 1848 roku to fascynujący zapis wielu przeżyć tego niezwykłego człowieka, jednak wydarzenia te do dzisiaj nie wyryły się w pamięci mieszkańców podpoznańskim miast i wsi. Z okazji 200 rocznicy jego urodzin pracujemy jednak nad tym, żeby stan ten nieco odmienić. Jednym ze sposobów na to będzie wyznaczenie, oznakowanie i rozpropagowanie wielkopolskiego szlaku Świętego, o czym w szczegółach postaram się w Państwu opowiedzieć w następnym wydaniu „Gazety”.

Wojciech Czeski

Zygmunt Szczęsny Feliński jako porucznik strzelców w 1848

Zygmunt Szczęsny Feliński jako porucznik strzelców w 1848 roku. Rys. Roman Czeski

Wojciech Czeski

Autorem wpisu jest: Wojciech Czeski, dziennikarz Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj