Redakcja GMP | poniedziałek, 15 kwi, 2013 | komentarze 2

Arthur Greiser – prawda nie do końca odkryta, nie do końca ujawniona

Miło nam poinformować, że otrzymaliśmy wiele listów i telefonów po publikacji tekstów dot. tajemnic Greisera. Okazuje się, że jest wiele osób w obu naszych gminach żywo tematem zainteresowanych, które także posiadają informacje nigdzie jeszcze nie publikowane. Są to m. in. ustne opowieści świadków tamtych wydarzeń, przekazane młodszemu pokoleniu. Być może wspólnymi siłami uda się odkryć jakąś kolejną kartę historii?


Skarb Arthura Greisera cz. 3

Tematyka ukrytych, zaginionych skarbów to tematy zawsze aktualne i nośne medialnie. I nic w tym dziwnego, bowiem ludzka natura już taka jest, że nie tylko w tematach skarbów upatruje sensacji.

Część III

Puszczykowo w latach międzywojennych

Puszczykowo w latach międzywojennych było osadą willową położoną wśród lasów o uzdrowiskowym klimacie. Jej dzieje pięknie opisał Andrzej Przybysz w swojej książce „Puszczykowo – miasto ogród”. To tutaj właśnie wielu urzędników pruskich pobudowało swoje wille i osiedliło się na stałe. Dopiero po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim ten stan rzeczy uległ znacznej zmianie. Sielanka nie trwała jednak długo. Tuż po wybuchu II Wojny Światowej i zajęciu przez Niemców Wielkopolski nastał terror okupacyjny. Ale po kolei.

DW „Lech”

Urodziłem się w 1949 roku i w Puszczykowie mieszkałem od dziecka przez ponad 40 lat. Mieszkając pod lasem często przechodziłem koło ówczesnego Domu Wypoczynkowego „Lech”, należącego do Funduszu Wczasów Pracowniczych. Nieco dalej, w stronę Warty, po lewej stronie mieściło się Muzeum Przyrodnicze, którego wieloletnim kustoszem był Antoni Wiśniewski. Wtedy, będąc uczniem szkoły podstawowej nie byłem świadomy, że obiekty te mogą kryć jakieś mroczne tajemnice. Historią II Wojny Światowej zainteresowałem się dość późno, bo dopiero około 30 roku życia. Z upływem czasu tematyka ta coraz bardziej mnie wciągała i pasjonowała. A zaczęło się od miejscowych mieszkańców, którzy przeżyli okupację. To z nimi wielokrotnie rozmawiałem na te tematy. Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej w tej tematyce to była z jednej strony propaganda, z drugiej fałszowanie historii i faktów. Tak czy siak, udawało mi się odróżnić ziarno od plew, a także odkryć to, co zostało zapisane między wierszami. Po upadku komuny powstawały nowe wydawnictwa, za których sprawą zaczęła się ukazywać literatura faktu, dzięki której coraz to nowe sprawy wychodzą na światło dzienne.

dom wczasowy Lech Puszczykowo

Obecny wygląd budynku, pełniącego w czasie okupacji tajne zadanie germanizacji dzieci polskich, po wojnie sowiecki szpital wojskowy, następnie Dom Wczasowy „Lech” Funduszu Wczasów Pracowniczych. Obecnie niedostępna własność prywatna.

Ośrodek Germanizacji Dzieci Polskich

Dom Wczasowy „Lech” oficjalnie w czasie okupacji został zalegendowany jako szpital wojskowy. W rzeczywistości stanowił tajny ośrodek Germanizacji Dzieci Polskich. Drugi taki ośrodek działał w Zaniemyślu. W sprawie tych ośrodków germanizacji śledztwo z ramienia Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce prowadził prof. Jacek E. Wilczur. I to właśnie on przekazał mi sporo informacji na ten temat i kopie dokumentów.

Ośrodki te działały w ramach tzw. Lebesbornu, którego niemal całe akta Niemcy zatopili w rzece Inn.

Artur Greiser ośrodek w Puszczykowie wielokrotnie wizytował. Natomiast w budynku, w którym po wojnie mieściło się Muzeum Przyrodnicze znajdowały się nie tylko garaże rzekomego szpitala, lecz także warsztaty naprawcze samochodów Greisera. Z lewej strony tego budynku, częściowo zagłębiona w istniejącym do dziś wale ziemnym była wiata i tunel na części. Przed samym dojściem na rozległy plac, przed samym Muzeum po prawej stronie, w lesie tuż przy drodze były jakieś tajemnicze betonowe kanały, obecnie nie do odnalezienia. Nie mniej ciekawy i zastanawiający jest fakt, że w miejscu rozebranego budynku Muzeum, w sposób nienaturalnie zagęszczony rośnie… „samosiejka”. Jest to klasyczny sposób maskowania czegoś, co należało ukryć. Kto tego dokonał?

I jeszcze jedna sprawa – mijając były dom wczasowy, zaraz po lewej stronie, jeszcze przed skrętem w drogę do Muzeum istniała nieukończona budowla, wykonana z cegły. Wejście do niej prowadziło od strony drogi. W ścianach bocznych były duże otwory okienne. Budynek był wyprowadzony do poziomu parteru i co ciekawe, stanowił przedłużenie wału ziemnego idącego do Muzeum. Na poziomie parteru podłoga była betonowa, a sam budynek z trzech stron otoczony wałem ziemnym. Wewnątrz znajdowały się liczne pomieszczenia a w nich na podłogach leżały sterty piachu. Obiekt ten został rozebrany zapewne w czasie, gdy rozbierano Muzeum, nie mniej samo miejsce jest nadal bardzo czytelne. Aż dziw, że ówczesny dyrektor WPN jak i leśnicy – mieszkańcy Puszczykowa nic o tym obiekcie nie wiedzieli…

Na górze samego wału ziemnego, jakieś 5-10 m od wykopu po tym budynku ceglanym są zachowane w idealnym stanie dwie studzienki z kręgów betonowych. Jedna od drugiej położona jest w odległości ok. 5 m. W jednej z nich, na głębokości półtora metra wystaje ceramiczna rura (100 czy 150-tka), prowadząca w stronę byłego Muzeum.

Siedziba WPN w Jeziorach

Siedziba WPN w Jeziorach – dawna rezydencja Artura Greisera

Czy Greiser wywiózł swoje skarby?

A teraz na koniec opiszę fakt, świadczący o tym, iż Greiser mógł nie zdążyć wywieźć z Poznania wszystkie swoje skarby i ukryć je na terenie rezydencji w Jeziorach.

Nie zdążyło tego zrobić także wiele niemieckich instytucji i banków. Gdy Sowieci podchodzili już pod Lasek – Luboń zdołali ostrzelać i zbombardować ostatni pociąg ewakuacyjny, jaki wyszedł z Poznania do Wrocławia. Miało to miejsce na przejeździe kolejowym drogi prowadzącej z Puszczykowa do Lubonia, a konkretnie na odnodze tej drogi, prowadzącej do przeprawy promowej w Czapurach. Zginęło wielu Niemców, ich ciała zostały pochowane zaraz za tym przejazdem kolejowym po prawej stronie i spoczywają tam do dzisiaj. Okoliczni mieszkańcy przez wiele dni zbierali niemiecką walutę, by przy jej wymianie na polskie złote po korzystnym kursie sporo zarobić. To relacje zebrane od okolicznych mieszkańców.

Wracając do poszukiwań schronu Greisera i zawartych w nim skarbów – są inne, mniej kosztowne i mniej inwazyjne metody lokalizacji zamaskowanego wejścia… A tak gwoli ścisłości, nie tylko Greiser ukrywał zrabowane dobra i kosztowności, robili to wszyscy Niemcy, każdy adekwatnie do zajmowanego stanowiska i możliwości.

Bogactwo jednak nigdy nikomu prawdziwego szczęścia nie dało i nie da. Na moje szczęście, jak do tej pory żadnego skarbu, w potocznym tego słowa znaczeniu, nie znalazłem i nie chcę znaleźć, bo nie wiedziałbym, co z tym zrobić. Wiem jedno, w czasie mojej wieloletniej pracy badawczej nieraz przekonałem się, że tzw. poszukiwacze skarbów, którzy dumnie nazywają siebie badaczami historii, zamiast przekazać znalezione przedmioty do muzeów, sprzedawali je, czerpiąc z tego zyski…

Edmund Przybyła

CDN

Więcej:

Arthur Greiser – prawda nie do końca odkryta, nie do końca ujawniona cz.1

Skarb Arthura Greisera cz. 2

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Felieton, Puszczykowo

Tagi: , , ,

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (2)

  • Robert
    czwartek, 18 kwi, 2013, 10:05:14 |

    Panie Edmundzie, Bardzo ciekawe teksty z przyjemnością czekam na kolejne części!

  • Miki
    wtorek, 9 cze, 2015, 14:23:11 |

    z tego co wiem to cały teren był przeszukany dokładnie specjalistycznym sprzętem i nic nie odkryto…. ale kto wie może ktoś coś znajdzie :)

Skomentuj