Redakcja GMP | środa, 12 paź, 2016 | komentarze 2

Czy jest miłość?

Prezentujemy krótką, lecz bardzo wzruszającą relację o tym, jak zwierzęta reagują na stratę swojego pana. Mamy nadzieję, że pytanie zadane w tytule będzie jedynie pytaniem retorycznym, a temat skłoni Czytelników do poszukiwania przejawów miłości w otaczającym świecie.

Konie na salonie

Jest ciężko. Skończyły się papierosy, siedzę w altanie, piję kawę – nie smakuje bez papierosa. Kucyki wypuściłam z zagrody, koszą trawniki, co jakiś czas podchodzą do mnie. Antoś skubie mi włosy, wtula nos w mój policzek, Julek liże ręce, czekają na przysmaki. Suchy chleb wisi w siatce wysoko i trudno im sięgnąć. Psy leżą pod stołem. Reksiu co jakiś czas spogląda w kierunku bramy i szczeka. Reaguje natychmiast na odgłos przejeżdżających samochodów z silnikiem diesla, takim jeździł jego pan…

Gołębie jak zwykle siedzą na dachu i zrywając się do lotu robią koła nad domem.

Jest ciepło, słońce już prawie jesiennie rozświetla ogród, promienie drżą w liściach drzew. Niedługo będzie wieczór, boję się samotności i wspomnień.

Idę do sklepu pieszo – przejdę się, bo mam już dużo czasu… Pieski zamykam w domu na wypadek konfliktu z końmi.

Wracam z papierosami i postanawiam wstąpić do Zosi. Po pogrzebie Bogdana kilka razy serdecznie mnie zapraszała z troską o moje samopoczucie. Rozmawiamy przy mocnej herbacie w kłębach dymu z moich papierosów i fajki Tadzia.

Trzeba jednak wracać, tym bardziej że konie chodzą samopas, a ogród jest duży i trochę sprzętów zostawiłam wystawionych z domu na zewnątrz.

Otwieram drzwi i uderza mnie dziwny, przyjemny zapach. Jest cicho, witają mnie jak zwykle psy. W holu na parkiecie widzę ogromną kałużę, lepką i rozciapaną miazgę z jabłek od Marysi, które w ogromnej reklamówce zostawiłam rano na podłodze – nie chciało mi się zanieść ich do spiżarni.

Zerkam na kanapę i wszystko staje się jasne na widok ziemi w kształcie kopytka pozostawionej na poduszce. W sypialni także są ślady kopyt, podobnie w łazience i w salonie. Kawałeczki przeżutych jabłek walają się wszędzie. Musiały mieć już dość, skoro w reklamówce zostało kilka jabłek całych i parę ugryzionych. Wychodzę na taras, kuce pasą się jakby nigdy nic, grzeczne i spokojne. Antek łypie na mnie zadowolonym okiem.

Zawijam rękawy i zabieram się do sprzątania. Sok z jabłek lepi się do rąk, trudno usunąć mi miazgę.

Kolacji koniom nie muszę już dawać, bo brzuchy mają pękate, zjadły przecież pyszny posiłek. Tym razem nie w stajni, lecz w domu.

Antoś i Julek - kucyki

Antoś i Julek – kucyki

Zastanawiam się jednak, jak otworzyły drzwi od tarasu. Odpowiedź przychodzi następnego dnia. Znowu siedzę w altanie i obserwuję pasące się dwa łajdaki. Po chwili Antek wchodzi po schodkach na taras, zdecydowanymi kopnięciami w dół drzwi otwiera je sobie i szybko wchodzi do domu. Nie zatrzymuje się nigdzie i idzie prosto do sypialni. Pochyla łeb nad łóżkiem Bogdana, wbija chrapy w pościel i wącha, wącha… Biorę go za uzdę i wyprowadzam na dwór.

Następnego dnia wszystko wraca do normy. Cały tydzień kucyki chodziły osowiałe i wcale nie rżały na mój widok, co robiły kiedy wychodził Bogdan. One już zaakceptowały nową rzeczywistość, biegają i brykają na padoku. I zaczynają do mnie rżeć…

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Felieton, Mosina

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.

Wasze komentarze (2)

  • mamasita
    środa, 12 paź, 2016, 15:40:43 |

    naprawde wzuszajace, nie tylko pies moze byc najlepszym przyjacielem czlowieka

  • Gość
    sobota, 22 paź, 2016, 12:59:36 |

    Łzy kręcą się w oku czytając. Bardzo poruszający tekst. Zwierzęta… one to naprawdę potrafią zaskoczyć, pocieszyć, uspokoić i dodać otuchy. Bez nich bylibyśmy tacy samotni.

Skomentuj