Magdalena Zgrzeba | środa, 1 gru, 2021 |

Czy na Everest warto zabrać zatyczki do uszu?

28 listopada w Rio Grande w Krosinku odbyło się bardzo klimatyczne spotkanie z Magdą Lassotą: podróżniczką, fotografką, autorką książki „W cieniu Everestu”, a przede wszystkim fanką samotnych górskich trekkingów.

Uwaga, na początku zawiodę wszystkich oczekujących fajerwerków: Magda nie zdobyła Everestu. Nie taki był jej cel. – Nigdy, przenigdy nie chciałam wchodzić na Everest – zaczęła prelekcję. – Wpadłam na taki pomysł, żeby spędzić dwa miesiące w bazie pod Everestem, na wysokości 5364 m n.p.m., i dowiedzieć się, o co tak naprawdę z tą górą chodzi. Skąd ta gorączka wokół Everestu, kto się wspina, dlaczego i dzięki komu. Zależało mi, żeby pokazać to wszystko z perspektywy osoby, która zupełnie się na tym nie zna, boi się i marznie, ale dzięki temu przygląda się temu wszystkiemu uważniej. Kocham góry, spędzam tam sporo czasu, ale nie jestem himalaistką – podkreśla.

Podczas prelekcji, zresztą tak samo jak w swojej książce, poza faktami związanymi z kosztami wyprawy i niuansów z tym związanymi, Magda skupiła się na ludziach – szerpach, wspinaczach, lekarzach, właścicielach agencji i ratownikach. Czy ten Everest to jeszcze moc natury i wyzwanie, czy tylko czysty biznes? Trekking do bazy pod Everestem trwa 8 dni, a następnie wyłania się pole żółtych namiotów dla wspinaczy i szerpów na lodowcu, które ciągnie się przez… 1,5 kilometra. Po dotarciu na miejsce na Magdę czekał ciasny, ale własny domek. Nie spodziewała się, że w bazie na lodowcu mogą przydać się jej zatyczki do uszu – namioty są tak ciasno ustawione, że budziło ją chrapanie sąsiada. Opowiedziała wiele o takich zwykłych, przyziemnych sprawach, które jednak na tej wysokości nie są już proste: załatwiania potrzeb fizjologicznych, dbania o higienę, wyrzucania śmieci, spędzania wolnego czasu, przyrządzania posiłków czy ogrzewania się w nocy.

Magda wspomina, że najbardziej bała się lawin, mając w tyle głowy dwie największe tragedie spod Everestu, które miały miejsce w latach 2014 i 2015. – Przez dwa miesiące się do nich nie przyzwyczaiłam. Lodowiec cały czas się rusza. Pierwszej nocy, gdy zeszła lawina, wybiegłam ze swojego namiotu, nie wiedząc zupełnie, co się dzieje. Dźwięk był taki, jakby ziemia się zawalała. Tylko ja wybiegłam z namiotu. Rano okazało się, że wszyscy na miejscu są do tego przyzwyczajeni, dzień jak co dzień – dodaje, pokazując nagranie schodzącej lawiny, jednej z wielu, które widziała.

Ceny za wejście na Everest wahają się od 25 do 140 tysięcy dolarów. Żadna kwota nie daje jednak gwarancji zdobycia góry, a już na pewno nie gwarantuje przeżycia. – Kiedy byłam w bazie, na Everest wybierał się także John, amerykański lekarz – opowiada Magda, pokazując zdjęcie uśmiechniętego mężczyzny. – Wynajął sobie trzech osobistych szerpów, którzy robili za niego wszystko: nie musiał nieść plecaka, wpinać się w poręczówki, dostawał tak dużą pomoc, że zadanie miał w zasadzie tylko jedno: iść. Okazało się to jednak zbyt trudne, nie zdobył szczytu. Po zejściu do bazy powiedział wyraźnie: nigdy więcej tu nie wróci.

Podsumowując spotkanie, Magda opowiada: – Każdy jest pod Everestem w innym celu, może to próba udowodnienia czegoś sobie lub komuś, misja społeczna, miłość do gór, a może duma i pycha? Nie ma co nikogo tu oceniać. Po jakimś czasie w bazie dopadła mnie myśl: a może ja jednak chcę wejść na ten Everest? I ta myśl kiełkowała w mojej głowie przez parę dni. Do momentu, aż nie zginął jeden z moich rozmówców. Chęć na wspinanie momentalnie mnie opuściła. Przekonałam się, że to nie jest miejsce dla mnie.

Wystarczająco rozbudziliśmy apetyt na wysłuchanie prelekcji? Niestety, trzeba obejść się ze smakiem. Większość z tych historii opisana jest w książce Magdy, „W cieniu Everestu”. Ale sama już o tym nie opowie, bo jak mówi – jest zmęczona tym tematem. Jej życie kręci się wokół tej góry od lat: najpierw przygotowywała się do wyprawy, oszczędzała pieniądze, później sam wyjazd, pisanie książki, spotkania autorskie, prelekcje. Dość. Po nowym roku Magda startuje z nowym, wielkim projektem, zupełnie nie związanym z górami. Ale jeśli jej relacja z tej wyprawy będzie choć po części tak wciągająca jak ta spod Everestu – naprawdę warto śledzić Magdę w mediach społecznościowych. A może ponownie spotkamy się za parę lat w Rio Grande?

Prelekcja w Rio Grande

Prelekcja w Rio Grande

Napisano przez Magdalena Zgrzeba opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina

Tagi:

Skomentuj