„Dobro ogrzewa serce” to jedno z ważniejszych haseł „Fundacji Niesiemy Nadzieję”. Rozmowa z Jackiem Koniecznym, wiceprezesem zarządu fundacji, pełna ciepła, uśmiechu i dobroci przekonuje, że to prawda. Pan Jacek jest przekonany, że wszyscy chcemy pomagać, tylko czasami nie wiemy, od czego zacząć. Jeśli potrzebujesz ciepła w sercu i wiary w ludzi, to ta rozmowa Ci je zapewni.
Na samym początku chciałabym się dowiedzieć, jak zaczęło się życie Fundacji? Doświadczenie pokazuje, że z reguły zaczyna się od pojedynczej osoby, jednostki, za którą z czasem idą kolejni ludzie.
Fundacja jest już w zasadzie pełnoletnia, bo za dwa lata będziemy obchodzili 18-lecie. Zaczęło się tak, że osoba, która założyła Fundację, sama borykała się z ciężkimi problemami zdrowotnymi, i to od dziecka. Mariusz Łasiński, bo o nim mowa, zaczął więc pracować wolontariacko w Fundacji „Mam Marzenie”, po jakimś czasie założył „Fundację Niesiemy Nadzieję”, w której do tej pory działa. Zaczęło się od jednej rodziny, później pojawiły się kolejne, i podopiecznych zaczęło przybywać. Pojawiali się kolejni wolontariusze i Fundacja się powiększała. Ja również trafiłem do Fundacji najpierw jako wolontariusz. W miarę upływu czasu poczułem, że to właśnie jest praca, którą chcę wykonywać w pełnym zakresie, niejako na pełny etat. Wygasiłem swoje zawodowe zobowiązania i skupiłem się na Fundacji. Moją naczelną zasadą działania jest budowanie relacji, bo to na nich, bowiem wszystko się opiera. Współdziałamy z innymi organizacjami czy stowarzyszeniami, wspierając się wzajemnie. Obszary naszych działań mogą się uzupełniać, więc warto, aby między nami był dialog. Także pomiędzy nami – zarówno pracownikami, jak i podopiecznymi ważna jest więź.
Zgadzam się, myślę, że oparcie działań na relacjach międzyludzkich i więzi może dawać długotrwałe efekty. Skąd, jednak biorą się osoby, które działają w Fundacji, skąd wolontariusze? Co kieruje ludźmi, którzy się do Was zgłaszają?
Ja wychodzę z założenia, że wszyscy chcemy pomagać. Często tego nie robimy, bo nie mamy impulsu, nie wiemy jak zacząć. Wystarczy dotrzeć do takiej osoby, pokazać jej co może zrobić dla innych, w swoim zakresie i możliwościach. Działanie w wolontariacie ma przynosić radość, nie ma to być praca po godzinach, która nie daje satysfakcji. Jest szereg działań: można brać udział w zbiórkach, które organizujemy w różnych miejscach. To także koncerty, spektakle w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, z którym współpracujemy, zbiórki przy okazji eventów sportowych, maratonów. Budując dobre relacje z organizatorami tych wydarzeń, jesteśmy na nie zapraszani cyklicznie. Mamy wolontariuszy, którzy zaprzyjaźnili się z konkretną rodziną z naszej Fundacji. Wówczas przychodzą do nich regularnie, raz lub dwa razy w tygodniu, aby na przykład odciążyć mamę chorych dzieci, zająć się nimi, aby mogła odpocząć, znaleźć czas dla siebie. Wolontariusze są w różnym wieku i staramy się znaleźć dla każdego odpowiedni rodzaj wolontariatu. Możliwości jest dużo. Zawsze się śmieję, że nasza Fundacja działa trochę jak wirus… Ale pozytywny wirus. W tej chwili wolontariusze zgłaszają się już z polecenia. Dobra atmosfera w Fundacji przyciąga kolejne osoby chcące pomagać. W ramach Fundacji działają też osoby znane, które zaprzyjaźniły się z Fundacją i pomagają nam jako jej patroni. Mamy na przykład w Fundacji himalaistkę – Monikę Witkowską, która na stałe pomaga dwóm rodzinom. W tym roku, wchodząc na szczyt K2, Monika przyjęła za cel zebrać fundusze na nowy wózek dla podopiecznej. Celem Moniki, wchodzącej na 8100 m n.p.m. było zebrać 8100 złotych na ten cel. Podczas kilku tygodni wyprawy w internecie, na stronie na Facebooku Moniki odbywała się zbiórka. I to się udało.

Monika Witkowska to nie jedyna osoba znana, która wspiera Fundację. Marcin Dorociński, Michał Misiek Koterski, Mezo, olimpijka Patrycja Wyciszkiewicz – Zawadzka, ultramaratończyk Artur Kujawiński. Jak te osoby do Was trafiły?
Akurat kwestią patronatów w Fundacji zajmuję się ja i myślę, że działa tutaj moje motto życiowe: „dlaczego nie?”. Inni się zastanawiają, czy się uda, a co, jeśli się nie uda, itd. Ja wychodzę z założenia, że się uda, a nawet jeśli nie teraz, to następnym razem na pewno. I to właśnie optymistyczne podejście mocno procentuje. Najtrudniej jest nawiązać kontakt, ale później, jak już współpraca jest rozpoczęta, to działa to sprawnie. Podam przykład Miśka Koterskiego, bo jest dość anegdotyczny. Kiedy zaplanowaliśmy koncert charytatywny w tym roku w Hot_elarni w Puszczykowie, był on połączony z licytacją przedmiotów. Wówczas na ekrany kin wchodził film „Gierek”, w którym główną rolę gra właśnie Misiek Koterski. Stwierdziłem, że poszukam do niego kontaktu. Znalazłem adres mailowy, ale byłem pewien, że tak jak w przypadku innych znanych osób, jest to namiar na agenta lub agencję. Napisałem maila. Otrzymałem odpowiedź – proszę zadzwonić jutro po 16:00. Zadzwoniłem, przekonany, że odbierze agent. Ale, o dziwo, odebrał sam Michał Koterski! W trakcie rozmowy zaproponował przekazanie na nasz cel oryginalnego scenariusza do filmu ‘Gierek’ z dedykacją – który odebrałem z Warszawy osobiście. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, otrzymałem scenariusz i zostaliśmy kolegami. I tak przypadek sprawił, że taka osoba stała się jedną z twarzy Fundacji.
Przypadek lub odwaga, bo często w naszych działaniach mamy pewne założenia i boimy się zapytać. Nawet sam wolontariat, czy pomoc to często wielka niewiadoma, a czasami wystarczy zadzwonić i zapytać: co ja „Kowalski” mogę zrobić? Czasami mamy więcej możliwości, niż nam się wydaje, że mamy. Ale chciałabym zapytać o podopiecznych. Czy jest jakaś specyficzna grupa osób chorych, którymi się zajmujecie? Jak to wygląda?
W tej chwili mamy ponad 60 stałych podopiecznych, głównie z terenów Wielkopolski. Jako Fundacja zajmujemy się nie tylko samymi chorymi, ale też wspieramy ich rodziny. Kolejne osoby trafiają do nas z polecenia, weryfikujemy ich sytuację i jeśli sami nie możemy pomóc, to wskazujemy ścieżkę, gdzie mogą się zgłosić. Podopieczni, których mamy są często z nieuleczalnymi chorobami, ciężkimi chorobami – mukowiscydoza, zanik mięśni, porażenie mózgowe, osoby z nowotworami. Ważne jest dla nas to, żeby pomoc była długofalowa. Przyjmując osobę pod opiekę chcemy dać jej pewność, że to nie jest pomoc, która za miesiąc, rok się skończy. Jest to też pomoc różnoraka: finansowanie leków, rehabilitacji, sprzęt rehabilitacyjny, pomoc w sprawach urzędowych, prawnych czy po prostu życiowych. Jesteśmy ze sobą zżyci, spotykamy się i integrujemy, aby podopieczni czuli, że nie są sami ze swoim problemem i żeby mogli też pomagać sobie wzajemnie. To, co jest piękne, to fakt, że podopieczni, którzy mogą, angażują się w działania fundacji. Najlepszym przykładem jest Kazimierz, który ma prawie 70 lat. 12 lat temu, będąc w hospicjum powoli żegnał się z życiem, napotkał wówczas wolontariuszkę, która powiedziała mu: „ a co Ty masz taką minę?”, na co Kazimierz odpowiedział: „no bo ja umieram”. A ona na to: „nie denerwuj mnie – żyjesz i nie wiadomo kiedy umrzesz, musisz zmienić swoją postawę, przyniosę Ci jutro narzędzia i namalujesz motyla”. Kazimierz próbował się wymigać, tłumacząc, że on nie umie, nie jest artystą. Ale (prawdopodobnie ze strachu) namalował motyla… A przez ostatnie naście lat namalował ich mnóstwo. Mało tego, przed laty zaczęła do niego przychodzić opiekunka i z tego “przychodzenia” zrodziła się miłość. W lipcu tego roku mieliśmy piękny ślub. Historia Kazimierza jest cudowna. Pomimo choroby zaraża ludzi optymizmem, zaczął brać udział w biegach, chociaż jest na wózku, spotyka się z młodzieżą w szkołach, dzieląc się swoją historią, której przesłanie jest jedno: Ty też możesz!

Wzruszyła mnie ta historia. Pokazuje pięknie, że czasami dobry bodziec może spowodować zmianę nastawienia. Myślę, że to, co można dawać ludziom chorym to wiara, że pomimo choroby mogą bardzo dużo. Co dodatkowo powoduje zmianę świadomości społecznej i podejście do chorych.
Tak, jest to bardzo ważne, aby nie myśleć w ten sposób: niewiele mi tego życia zostało, to po co będę ten trud podejmować. I tak jak właśnie Kazimierz, który powinien według wielu lekarzy już dawno nie żyć, ale przepracował sobie to tak, że lekceważy te terminy. A kiedy lekarka na koniec wizyty mówi mu, że możliwe, że widzą się ostatni raz, Kazimierz odpowiada „a to Pani też chora?”. Skutecznym kopem do przodu jest też spotykanie się z osobami, które mają źle, lub gorzej, ale mają super nastawienie. Mamy wśród podopiecznych trzech pracowników Fundacji. Artur ma zanik mięśni, w zasadzie jedyną częścią ciała, która mu funkcjonuje, jest jedna gałka oczna. Jest informatykiem, jest odpowiedzialny za administrowanie naszych stron i dzięki specjalistycznemu sprzętowi radzi sobie świetnie. Robi wszystko to, co robi zdrowy człowiek za pomocą komputera. Nie mówi, nie rusza się, ale jest bohaterem dla wielu osób. Kiedy patrzy się na niego, zmienia się perspektywa.
A jaki obszar teraz jest najtrudniejszy dla Fundacji?
Jak we wszystkich organizacjach pozarządowych najtrudniejsze jest finansowanie. Zbiórki, koncerty z licytacją, sponsorzy, którzy przelewają środki – to dużo, ale nie jest to wystarczające, aby spełnić wszystkie oczekiwania podopiecznych. Tym bardziej, że chcemy też co roku dodać nowe osoby pod swoją opiekę i rozszerzać grono podopiecznych. Jesteśmy w takim momencie roku, że ważny jest dla nas 1% podatku, który można przekazać. Od stycznia będzie to 1.5% i jest to realne narzędzie pomocowe. Wystarczy wskazać Fundację i przekazać podatek. Pamiętajmy, że przy rozliczeniu możemy wybrać taką fundację.
Rozmawiamy przed Świętami Bożego Narodzenia. W czasie, który uczula na pomoc, dbanie o innych i podejmowanie inicjatyw. Co w tym czasie będzie się działo w Fundacji?
Jak co roku będziemy mieli Wigilię Fundacyjną. Oprócz tego mamy akcję “Paczka”, w której szykujemy paczki dla 100 rodzin. W siedzibie firmy Grześkowiak pakujemy w kartony wszystko, co udało nam się zdobyć. Mamy listę rodzin, do których musimy je rozwieźć. Każdy, kto ma coś do przekazania i chciałby się włączyć, może nam pomóc. Jeśli do mnie napisze czy zadzwoni, to na pewno znajdziemy wspólnie sposób na to, by mógł zrobić coś dobrego.
Święta to czas wyjątkowy, ale ważne jest jednak, żeby to trwało dłużej niż przez chwilę. Czy może się Pan podzielić myślą, która zostanie z nami na dłużej?
Podkreśliłbym dwie rzeczy. Jedna to hasło, które już jakiś czas temu wymyślił nasz podopieczny Artur i pojawia się ono w różnych naszych materiałach promocyjnych: „Dobro ogrzewa serce”. Ono pokazuje, że można się dobrze poczuć, pomagając nawet w sposób bardzo drobny. A druga rzecz jest taka, żebyśmy byli uważni. Ta uważność wystarczy, aby się zatrzymać, zauważyć problem. Zobaczyć, że mogę pomóc.
Rozmawiała Małgorzata Sobczak
Dla wszystkich, którzy chcieliby wspomóc działania „Fundacji Niesiemy Nadzieję” za pomocą 1% podatku, prosimy o wpisanie w rozliczenie PIT numer KRS: 0000264888.
Kontakt: Jacek Konieczny tel: 515 500 676 / e-mail: jacek@niesiemynadzieje.pl


Jeden komentarz
Pingback: Koniec roku w fundajii - Fundacja Niesiemy Nadzieję