Elżbieta Bylczyńska | sobota, 3 kwi, 2010 |

Słońce w chmurzastym berecie

Właściwie dwa słońca, na dwóch różnych obrazkach: jedno ma na głowie berecik z chmurki, drugie czapeczkę. I beret i czapka są bardzo niebieskie. Rzecz dzieje się w Rogalinku, i żeby było naprawdę niesamowicie – między dachami domów widać bociana lecącego z uśmiechniętym niemowlęciem w dziobie. No cóż wiosna…

Sylwia Taciak, bo to ona jest autorką tych pięknych obrazków namalowała je w Pracowni Artystycznej pod Patronatem Towarzystwa Przyjaciół Dębów Rogalińskich, którego prezesem jest Lucyna Smok. Do pracowni w Rogalinku uczęszczają wszyscy, którzy są artystami amatorami, chcą nimi zostać lub pragną namalować choć jeden obraz w życiu. Rogalinek przyciągnął także wielu amatorów z Poznania. Pani Lucyna Smok każdemu udzieli rady, odsłoni tajniki sztuki, pokieruje i poprowadzi poprzez tajniki sztuki począwszy od małego pędzelka, poprzez farby, sztalugi i ramy. Zajmuje się tym z wielkim powodzeniem od dziesięciu lat – wyrażają to prace członków pracowni.

Kiedy wchodzi się do pracowni…

Żeby oddać atmosferę trzeba powiedzieć tak: już na schodach, prowadzących do pracowni można utknąć z powodu dębów rogalińskich, które nie rosną tam oczywiście, ale fascynują z obrazów, wiszących na ścianach. Mosinianie mieli okazję podziwiać je w ubiegłym roku na wystawie w Miejskim Ośrodku Kultury (dziewiątej dorocznej wystawie). Sama pracownia to właściwie warsztat i jednocześnie wystawa z wszechobecnym zapachem farb i terpentyny. Tylko w chwilach parzenia kawy pachnie jak w domu, bo dba się tu o wszystkie potrzeby swoich podopiecznych. Zdarzają się i tacy zapaleńcy, którzy zaczynają rano o dziewiątej, a wychodzą stąd o godzinie dwudziestej i później.

W pracowni

Artyści pochylają się nad sztalugami, na chwilę odrywając tylko wzrok od pracy. Sztuka pochłania ich bez reszty…

Na ścianach wiszą obrazy i ikony. Prace niedokończone umocowane są na sztalugach. Pozostałe, którym zabrakło miejsca na ścianach stoją na podłodze. Wzrok przyciąga wizerunek Jezusa z Całunu Turyńskiego, inny niż ten znany, stonowany w kolorach, raczej szarych, smutnych. Na sztalugach stoi prawie już skończony obraz, w całkiem innej tonacji. Mocne miejscami barwy – pomarańcz, żółć i czerwień wydobywają z wizerunku Chrystusa coś, co każe patrzeć i… nie tylko patrzeć. Maluje go Wanda Bartmińska, ceniona autorka znanych już dobrze w Poznaniu (sprzedawanych w księgarni Św. Wojciecha) obrazów i ikon.

Znana piosenkarka – Eleni, tam właśnie zakupiła anioła pani Wandy, a teraz zamówiła wizerunek Matki Bożej, który schnie właśnie na sztalugach, i który namalowała dla niej Joanna Olejniczak.

Do pracy przy dużym stole zasiada Sylwia. Zanim zabierze się do malowania, pokaże mi swoje prace. Oglądamy je razem. Jestem naprawdę zaskoczona i próbuję to wyrazić. Świetnie jednak wyręcza mnie pracująca przy sztalugach Joasia Olejniczak:

– Ja o Sylwii mówię zawsze, że jest to nasz Nikifor nr 2.

Joanna Olejniczak pracuje nad obrazem Czarnej Madonny, która pojedzie z nią latem do Medjugorie.

– Tam zostanie i ja będę do Niej przyjeżdżać. – wyjaśnia – Ludzie przywożą do Medjugorie różne rzeczy z całego świata, więc postanowiłam i ja coś stworzyć. Najpierw miała to być Matka Boża Medjugorska, ale potem pomyślałam, że namaluję naszą polską Czarną Madonnę i Ją podaruję Chorwacji. Bardzo się cieszę, że trafiłam do tej pracowni. Nadrabiam tutaj czas, bo mogłabym się gdzieś uczyć, ale nie wiem, jakie byłyby tego efekty. Lucyna jest świetnym nauczycielem – tak pięknie i cierpliwie tłumaczy, że wszystko jest się w stanie namalować, nawet, jeśli się w siebie nie wierzy. Trzeba tylko to kochać. Moim marzeniem zawsze było malowanie portretów. Nie wiedziałam, że potrafię…Dzięki Lucynie, która służy pomocą.

Ale pani Lucyna nie zgadza się na słowo pomoc.

– W momencie, kiedy pomagam malować zamykam artyście świat, on sam musi dojść do wszystkiego, ja tylko pokazuję krótszą drogę do osiągnięcia danego efektu.

I jak twierdzi Joasia jest to najlepsza metoda nauki.

– Ja tutaj przechodzę swoją wyobraźnię, wracam do domu zachwycona. Tutaj dostaje się coś, czego nigdzie się nie kupi, za żadne pieniądze. To jest wielka radość, tu dzieje się coś cudownego, a czas płynie tak jak trzeba. Jestem przeszczęśliwa.

Zobacz, jaki to jest piękny portret

Jest ich wiele, autorstwa Lucyny Smok. Są fascynujące. Jest także duży Anioł, portret Jana Pawła II, pejzaże, kwiaty. Pani Lucyna pracowała w szkole w Rogalinku jako nauczycielka a później jako dyrektor tej szkoły. Teraz na emeryturze realizuje się dalej jako nauczyciel – jest instruktorem malarstwa. Jest bardzo ceniona, i za swoją twórczość, i za zaangażowanie w pracę z ludźmi. Można powiedzieć, że tworzy małą ojczyznę, która wygrywa z Poznaniem, przyciągając do Rogalinka poznaniaków. Wspaniała atmosfera do pracy, prawdziwie rodzinne stosunki, przyjaźń między członkami pracowni, humor, wycieczki, spotkania towarzyskie, wystawy, plenery – to wszystko sprawia, że jest to miejsce niezwykłe, magiczne i jak się okazuje przeszczęśliwe (dzięki Joasi Olejniczak możemy od dzisiaj wzbogacić współczesną polszczyznę o nowe słowo).

Warto dodać na zakończenie, że ci, którzy chcą malować mogą zgłosić się do pani Lucyny w każdej chwili, natomiast osoby, które chciałyby ze sztuką obcować także mogą odwiedzić pracownię w Rogalinku, przy ul Kościelnej 3.

Na koniec Joanna przypomina:

– Koniecznie napisz to, co powiedziałaś stając nade mną przy sztalugach.

– …

– Że mi zazdrościsz tej fascynacji tworzenia. Bo to właśnie najlepiej pokaże, co się tutaj dzieje i ile się czerpie z malowania.

Elżbieta Bylczyńska

Ikony w pracowni artystycznej w Rogalinku

Ikony w pracowni artystycznej w Rogalinku

Elżbieta Bylczyńska

Redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj