Hawker Hurricane Pogromca „Adolfów”
19 września w Muzeum – Pracowni Arkadego Fiedlera okazało się, że nie potrzeba wiele miejsca, by samolot mógł bezpiecznie i cało wylądować nawet w… ogrodzie. Hawker Hurricane nie ma co prawda silnika, (który w oryginale powstawał w fabrykach Rolls Royce) i cały wykonany jest z żywicy poliestrowej, ale wygląda tak, jakby mógł w każdej chwili zakręcić śmigłem i wzbić się w powietrze.
Samolot Hawker Hurricane
Pomysł był prosty: mamy statek Santa Maria, posągi, piramidę i wiele drobiazgów. Nadszedł czas na kolejny wielki projekt. Marek Fiedler przyznaje:
– Najpierw chcieliśmy pojechać i kupić taki samolot. A gdzie go szukać, jak nie u kolebki – w samej Anglii? Trzy lata temu wybraliśmy się z synem do Londynu i okazało się, że Hawker Hurricane można zamówić, ale cena była porażająca. Ale wyszło na dobre. Oglądaliśmy angielskie repliki tego samolotu i muszę powiedzieć z czystym sercem i bez przechwałek, że ten nasz samolot jest znacznie lepszy niż angielskie repliki. Chociażby skrzydła, na których są tysiące nitów. Anglicy szli na skróty i nie skupiali się na detalach.
Konstrukcja samolotu Hawker Hurricane
Konstruktorem samolotu Hawker Hurricane jest Jan Bromski z Suchego Lasu, który wcześniej zbudował piramidę i Santa Marię dla puszczykowskiego muzeum. Arkady Radosław Fiedler był ogromnym optymistą co do czasu, w jakim samolot uda się wybudować:
– Zakładaliśmy, że konstruowanie zajmie nam około roku. Ale wszystkie załamania i zaokrąglenia, szczególnie na skrzydłach, zajęły sporo czasu i dlatego budowaliśmy go przez całe trzy lata.
Przyznaje także, że rekonstrukcja nie należała do najłatwiejszych z powodu skromnej dokumentacji technicznej.
– Projektowaliśmy go kompletnie z niczego, mając do dyspozycji jedynie rysunki techniczne oraz część bardzo pomocnych materiałów z Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Warto było się pomęczyć, bo Hurricane to nie zwykły stos żelastwa, ale prawdziwie kultowy samolot. W trakcie bitwy o Anglię nazywany był darem zesłanym przez niebiosa – to dzięki niemu w 1940 roku brytyjskie niebo zostało ocalone. Arkady Radosław Fiedler podkreśla:
– Ten samolot jest hołdem dla poświęceń polskich pilotów, ale także dla mojego ojca. Opisując męstwo polskich lotników w „Dywizjonie 303”, napisał jednocześnie własną wersję Mazurka Dąbrowskiego, pokazując, że Polska jeszcze nie zginęła. Nasz Hurricane ma bronić pamięci o męstwie, koleżeństwie i wspólnym wysiłku w walce o wolność.
Ten model samolotu był uwielbiany przez mechaników, ponieważ prostota w obsłudze naziemnej powodowała, że nawet po rozległym uszkodzeniu w ciągu jednej nocy można było go przywrócić do stanu używalności.
Udział w Dywizjonie 303
Wśród obecnych gości był syn i wnuk jednego z najlepszych mechaników w czasie bitwy o Anglię. Sylwetkę i zasługi tego już niemal stuletniego, zasłużonego specjalisty od samolotów wojskowych przedstawiła Jolanta Szymczak. Wzruszenia odsłonięciem tego samolotu nie ukrywała także siostrzenica jednego z asów Dywizjonu 303. Szczególne zainteresowanie wzbudzał odtworzony napis z kadłuba Hurricane, który stworzył jeden z pilotów. Była to liczba zestrzelonych wrogich samolotów, „Adolfów”, a obok liczby 126 widnieje podobizna Hitlera. A strzelać było czym – osiem karabinów maszynowych mogło w ciągu kilkunastu sekund oddać salwy prawie trzech tysięcy pocisków.
Duma i satysfakcja budowniczego i braci Fiedler biła od nich z daleka. W końcu to pierwszy w Polsce model samolotu Hawker Hurricane. Samolotu, który odebrał Hitlerowi spokojny sen.
Magdalena Krenc
Zobacz też:
Tagi: Arkady Fiedler, muzeum