Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Wojtek Pierzchalski | poniedziałek, 22 cze, 2020 | komentarzy 5

Mają dość śmieci w WPN, więc sprzątają sami. Kiedy im pomoże władza?

Co kilka dni w mosińsko-puszczykowskim internecie wypływają zdjęcia dzikich wysypisk śmieci. Wiele z nich znajduje się w Wielkopolskim Parku Narodowym. Na jego terenie działa wolontariat, w ramach którego miłośnicy lasu sprzątają po, najdelikatniej mówiąc, bałaganiarzach.

W niedzielny pochmurny poranek, o 8 rano, na parkingu przed szpitalem w Ludwikowie zbiera się około 20 osób. Wszyscy postanowili poświęcić wolny dzień na sprzątanie po innych. – Jak mówię dzieciom, że o 7 w niedzielę pobudka, bo jedziemy sprzątać las, to nie ma narzekania. Pełna mobilizacja – opowiada pan Artur, który przyjechał na sprzątanie z dziećmi.

Wolontariat, w ramach którego kilkadziesiąt osób średnio co dwa tygodnie sprząta WPN, działa od pół roku. Jak mówi jego koordynator Piotr Rubisz, ktoś to musi robić. – Puszczykowo od grudnia do maja zorganizowało sprzątanie dwukrotnie. To dobry znak, ale nadal za mało. My w tym czasie zebraliśmy się dwadzieścia kilka razy. Cieszy natomiast, że gminy rzeczywiście odbierają odpady, gdy je o to poprosimy. Mamy nadzieję, że to początek głębszej współpracy, która pozwoli zachować czystość w Parku Narodowym – opowiada pan Piotr.

śmieci w WPN

śmieci w WPN fot. Wolontariat WPN

Na chore płuca najlepszy azbest

A wolontariusze mają co zbierać. Już po 100 metrach spaceru wzdłuż drogi prowadzącej do szpitala w Ludwikowie ochotnicy zostawiają kilkanaście worków. Są zapełnione butelkami po alkoholu i innymi śmieciami, później przyjadą po nie służby. Przypomnijmy, placówka w Ludwikowie specjalizuje się w leczeniu chorób płuc nie bez powodu. Jej położenie w Parku Narodowym miało zapewniać czyste powietrze i zdrowe otoczenie.

Po około godzinie od rozpoczęcia sprzątania koordynator dzwoni po więcej worków. – Dowieźcie nam worki, bo nie wystarczy, tego jest za dużo! – prosi znajomych – Cały obszar pomiędzy Mosiną a Dymaczewem nazwałbym „miejscem zrzutu”. Jest tu mnóstwo dzikich wysypisk. To wynika z łatwego dojazdu. Dostępność Parku niestety jest jego największym przekleństwem. Każdy może tu wejść i poruszać się po drogach dookoła. Niektórzy to wykorzystują i zwyczajnie śmiecą – opowiada Rubisz.

Podczas sprzątania, już w pobliżu zabudowań w okolicach ulicy parkowej w Mosinie, wolontariusze znajdują azbest. Kilka metrów dalej hałdę szklanych butelek. – Zawiadomiliśmy o tym zsypie służby już ponad miesiąc temu. Wie o nim Straż Miejska w Mosinie i referat ochrony środowiska, rolnictwa i leśnictwa urzędu gminy. Śmieci dalej leżą – mówi Piotr Rubisz. Dzisiaj nie udało nam się uzyskać odpowiedzi z referatu w tej sprawie.

Wolontariusze podczas niedzielnego sprzątania znaleźli także stare wysypisko gruzu. Na odpadach wyrosła już łąka. Zdaniem sprzątających kilkaset lub nawet kilka tysięcy ton gruzu leży tam już kilkadziesiąt lat.

Na górę, o której wywóz walczą wolontariusze składa się kilkaset butelek.

Sprzątają bo obchodzi ich, gdzie żyją

Wolontariusze przyznają, że czasami mają wrażenie walki z wiatrakami. – Za miesiąc znowu możemy tu przyjść i nazbierać tyle samo – gorzko śmieje się jedna z wolontariuszek. Tłumaczą jednak, że to ich sposób na walkę z patologicznym śmieciarstwem. – Kiedy raz zaczęłam działać w wolontariacie, to nie mogę przestać. Z jednej strony to satysfakcja, że udaje się zebrać dużo śmieci, a z drugiej to po prostu smutne – mówi pani Magda, nauczycielka w jednej ze szkół w Luboniu.

Ci, którzy przyszli posprzątać nie rozumieją śmiecenia w lesie. – Zdarza się, że znajdujemy gruz. Przecież w Mosinie jest kruszarnia i za darmo przyjmują takie odpady, dlaczego ktoś to wywozi do lasu? Nie rozumiem. – mówi Grzegorz, który poświęca już któryś z kolei niedzielny poranek na sprzątanie. – Ostatnio znaleźliśmy telewizory w pobliżu glinianek. Przy ul. 28 czerwca w Poznaniu jest przecież gratowisko, przyjmują dokładnie takie rzeczy. – dodaje Kuba, który w wolontariacie bierze udział pierwszy raz.

– Wróciłem do Polski z Anglii. Nawet tam nie było tak źle, ale to może przez surowość prawa. Kiedy wychodzę na rower w swoich okolicach, z przejażdżki czasami niewiele wychodzi. Wkurzam się i zaczynam zbierać śmieci. Jest tego po prostu zbyt dużo, by przejść obojętnie. – opowiada mi Daniel, a po chwili drogę w Ludwikowie przecina ktoś na motorze crossowym. To kolejna zmora, z którą próbują się uporać władze Wielkopolskiego Parku Narodowego.

Wolontariusze podczas niedzielnego sprzątania znaleźli dzikie wysypisko, na którym zdążyła już urosnąć łąka. Wśród gruzu leży tam także niebezpieczny azbest. fot. Piotr Rubisz

Kiedy przestaniemy śmiecić?

Problem dzikich wysypisk w WPN i gminach ościennych to plaga, o której włodarze wiedzą nie od dzisiaj, a jednak nie wiele się zmienia. Za murami urzędów nie czuć fetoru unoszącego się nad workami ze śmieciami, które zebrali wolontariusze. Sprzed kamery nie widać umierających zwierząt, które połykają zgniecione puszki od piwa. Ale to się dzieje. Tak samo, jak miał miejsce szybko ugaszony pożar w lesie nieopodal Ludwikowa. Ogień mógł pojawić się przez leżące na polanie w pełnym słońcu szklane butelki.

Trudno wskazać jednoznaczne przyczyny śmiecenia w lasach. Przyrodnicy jednak wykluczają, że powodem są podwyżki za wywóz śmieci. – Jeśli ktoś ma odruch śmiecenia w lesie, wywożenia tam gruzu czy azbestu, to i tak to zrobi, bez względu na cenę wywozu. Jeśli ktoś natomiast rozumie, że las jest nas wszystkich, a Park Narodowy to nasze szczególne bogactwo, to tego nie zrobi.  To jest po prostu kwestia kultury i wychowania. – przekonuje Piotr Rubisz.

Po zaledwie kilkuset metrach zbierania śmieci w okolicach szpitala w Ludwikowie wolontariusze zebrali kilkadziesiąt worków. Fot. Piotr Rubisz

Wasze komentarze (5)

  • Ronin
    poniedziałek, 22 cze, 2020, 18:10:56 |

    I taki efekt podwyżki cen za śmieci. Czego się nie robi dla kasy.

  • JWB
    poniedziałek, 22 cze, 2020, 21:26:00 |

    Sytuacja jest faktycznie dramatyczna. Cała nadzieja w takich ludziach, bohaterach tego artykułu i mieszkańcach, dla których świadomość problemu i troska o miejsce swojego zamieszkania doprowadzi do tego, że znowu będziemy mogli cieszyć się czystą okolicą. Najsmutniejsze jest jednak to, że władze zamiast coś z tym zrobić rzucają tylko kolejne kłody pod nogi tych, którzy działają. No, cóż może kiedyś doczekamy się bardziej sprawnego samorządu, z ludźmi którzy chcą coś zrobić na rzecz innych a nie tylko dla siebie.

  • Gość
    wtorek, 23 cze, 2020, 0:26:51 |

    Może warto zorganizować większą akcje? A nie tylko znajomi z wolontariatu? XXI wiek – wydarzenie na fb, wstawienie kilku zdjęć i oczywiście Państwa artykułów z poprzednich akcji sprzątania, to pewnie znajdzie się więcej chętnych do pomocy i uświadomi to ludzi jak duży jest problem. Może kampania społeczna? A ostatnio to nawet challenge są popularne. A stawki śmieciowe są tak wysokie nie tylko z powodu opłat gminnych ale także wzrostu opłaty marszałkowskiej czy małej ilości zakładów które zbierają odpady co się równa temu, że mogą wołać kokosy. I dziękuję gazecie za tak obszerne informacje, bez Was nikt nie widziałby o problemie śmieci w lasach.

  • Janusz
    wtorek, 23 cze, 2020, 10:49:26 |

    Nic się nie zmieni jak nie wezmą się za śmieciarzy. Potrzebne są fotopułapki i coś ttzeba zrobić z tymi śmieciarzami ze szpitala. Dookoła szpitala jest najwięcej opakowań po alkoholu!

  • 112
    wtorek, 23 cze, 2020, 16:10:19 |

    Patrząc na przedstawione zdjęcia wydaje się, że te śmieci leżały tam długo pewnie jeszcze zanim powstały obecne zasady dot. wywozu śmieci.Co nikogo jednak nie usprawiedliwia. W czasach, gdy śmieci są wywożone dosyć często, są segregowane, a do tego tzw. „gabaryty” też są wywożone co jakiś czas z przed domu nie mogę ogarnąć faktu zaśmiecania. Dramat !!!

Skomentuj