Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Elżbieta Bylczyńska | piątek, 19 paź, 2012 | komentarze 4

Historia prawdziwa – Wincenty i Stanisław Kasznica

Rozmowa  z Barbarą Miczko – Malcher, dziennikarką poznańskiego Radia Merkury, mieszkanką Mosiny  i przewodniczącą Kapituły Medalu Rzeczypospolitej Mosińskiej.

Wincenty Kasznica i Stanisław Józef Kasznica

E. Bylczyńska:  Ostatnio Kapituła wysunęła do Medalu znamienitych i niesłusznie zapomnianych ludzi.  

Barbara Miczko – Malcher: W tym roku Mosina pośmiertnie uhonorowała Medalem, który jest najwyższym lokalnym wyróżnieniem, wybitnego prawnika profesora Stanisława Wincentego Kasznicę i jego syna Stanisława Józefa Kasznicę, ostatniego Komendanta  Narodowych Sił Zbrojnych. W uzasadnieniu, które do Kapituły wpłynęło, napisano: „postaci ojca i syna komplementarnie reprezentują to, co w okresie wojny i po wojnie było najcenniejszego, Stanisław Kasznica – senior, po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku włączył się w budowanie zrębów państwa polskiego oraz w rozwój nauki. Został już wtedy doceniony, uzyskując mandat senatora RP oraz godność rektora Uniwersytetu Poznańskiego. Z kolei Stanisław junior, ukształtowany w II Rzeczypospolitej, był jej wiernym synem poświęcając się walce o niepodległą Polskę aż do samej śmierci.” Obecnie trwają prace ekshumacyjne na warszawskich Powązkach. Przypuszcza się, że na tzw. „Łączce” pogrzebano co najmniej kilkadziesiąt osób zabitych po wojnie przez Urząd Bezpieczeństwa. Prawdopodobnie wśród nich był Stanisław Kasznica -syn. Aresztowano go w 1947 roku i stracono 12 maja 1948 roku. Eleonora Kasznica, siostra Stanisława Kasznicy, była jedną z pierwszych osób, od której pobrano próbki DNA, w celu zidentyfikowania zwłok.

Stanisław Kasznica

Czy Stanisław Kasznica – syn – był kimś wyjątkowym?

Trzeba sobie uzmysłowić, że struktura Narodowych Sił Zbrojnych, których dowódcą był Stanisław Kasznica, była zbliżona do struktury Armii Krajowej. Organizacje te w różnych momentach próbowały się porozumieć, co nie do końca się udawało, natomiast i jedni i drudzy budowali Polskie Państwo Podziemne. Przygotowywali na czas wyzwolenia władze administracyjne, sądownicze, szkolnictwo,  przy czym struktury te działały również w czasie okupacji. Stąd nazwa Polskie Państwo Podziemne. Stanowiło ono fenomen wśród państw okupowanych przez Niemców. W Poznaniu naprzeciwko Dominikanów kilka lat temu stanął  Pomnik Polskiego Państwa Podziemnego a w krużgankach kościoła umieszczono tablicę poświęconą Stanisławowi Józefowi Kasznicy (obok tablicy Witolda Pileckiego).

Stanisław Kasznica

Stanisław Kasznica

O tym współcześni ludzie nie wiedzą, oczywiście z wyjątkami i wręcz traktują tych bohaterów jak bandytów.

Udało się komunistom zabić pamięć, ogłupić naród, zmienić historię i stworzyć ją na nowo na swój własny użytek. Tymczasem Stanisław Kasznica syn reprezentował pokolenie wychowane w Polsce, która odzyskała wolność po 123 latach niewoli. To pokolenie miało wpojone przesłanie ojców: Bóg, Honor, Ojczyzna i wiedziało, że niepodległość trzeba zachować za wszelką cenę. Taką postawę przekazywał studentom oraz swoim dzieciom prof. Stanisław Kasznica. Co zaskakujące, w Mosinie kandydatury ojca i syna Kaszniców do Medalu wywołały pewien niepokój.

Ale przecież byli mieszkańcami gminy Mosina i stanowią wzór dla potomnych.

Mimo to kwestionowano to, czy należy im się Medal.

W takim razie, kogo Kapituła typuje do Medalu?

Ludzi godnych medalu wybiera się spośród kandydatów opisanych przez mieszkańców gminy. Kaszniców przedstawił Kapitule Przemysław Mieloch, wspierany przez naukowców z IPN. Przypomnę, że pierwsze medale przyznano w 1999 r. Kapituła, co należy podkreślić, jest ciałem społecznym, medalu nie wymyśliły władze, lecz ludzie, którzy zainteresowani są historią gminy. Byli to Jacek Szeszuła i śp. Marian Strenk. Medal z biegiem czasu nabierał znaczenia, a regulamin Kapituły na szczęście broni niezależności tego ciała, które kandydatów do Medalu wybiera. Niestety, nie wszyscy to rozumieją i z niepokojem obserwuję sytuację, w której podejmowane są próby przekształcenia Kapituły, społecznego ciała powołanego z inicjatywy społecznej, w kolejne narzędzie lokalnej władzy, służące promowaniu samych siebie.

Kto jako pierwszy dostał Medal w 1999 roku?

Był to znamienny wybór, przyznano bowiem medale: Jakubowi Krauthoferowi Krotowskiemu, który jest patronem medalu, a drugi Edwardowi hrabiemu Raczyńskiemu (wówczas żył jeszcze), ostatniemu prezydentowi RP na obczyźnie. Trzecią osobą wtedy uhonorowaną był lekarz Kazimierz Maciejewski, postać także niezwykła. Przyjeżdżał przez kilkadziesiąt lat do Mosiny z Poznania, leczył dzieci, ale też odwiedzał staruszków potrzebujących pomocy. Słowem – doktor Judym. Te pierwsze trzy medale pokazują, kogo

wyróżniamy. Zadaje mi się czasem  pytania: „ A co zrobił Raczyński dla Mosiny? Co zrobili Kasznicowie dla Mosiny?” Te pytania wydają mi się bezzasadne. Zastanówmy się raczej, co te wybitne postacie związane z naszą gminą zrobiły nie tylko dla Mosiny, ale dla Polski.

Zasługi Kasznicy

A jakie są największe zasługi profesora Kasznicy?

Nie będę sięgała do jego młodości i bogatej działalności konspiracyjnej, ale od razu przejdę   do jego pracy na rzecz niepodległej Polski. Był świetnym prawnikiem – praktykiem.

Uczył prawa w Dublanach, a potem w Poznaniu. Bez wątpienia jego wielką zasługą było  ujednolicenie prawa w Polsce porozbiorowej. Mianowany w 1919 roku Szefem Sekcji w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych wykorzystał swoją szeroką wiedzę i doświadczenie, by nadać młodemu państwu odpowiedni kształt i kierunek. Podjął też wyzwanie współtworzenia Uniwersytetu Poznańskiego. Związany wcześniej z Warszawą, Krakowem, Lwowem  zdecydował się przeprowadzić do Poznania, który cierpiał wówczas na brak naukowej kadry.

Przyjął zaproszenie prof. Heliodora Święcickiego, zbudował Wydział Administracyjno Prawny i tym Wydziałem kierował.

Tak. Był bardzo ceniony. Wybierano go dwukrotnie na stanowisko rektora. Przez pięć lat pełnił też godność senatora reprezentując Stronnictwo Chrześcijańsko – Narodowe. Jako znawca prawa zajmował się w kolejnych rządach reformą administracji państwowej (m.in. w Radzie Oszczędnościowej Władysława Grabskiego).

Z jego podręcznika Prawa Administracyjnego uczyło się kilka pokoleń młodych prawników.

Praca dydaktyczna była dla profesora szalenie ważna. Nie przerwał jej także podczas wojny, nauczając na Tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich. Po wojnie jednak, z uwagi na działalność syna Stanisława, stał się politycznie niewygodny. Wysłano go na emeryturę, natomiast jego podręcznik ocenzurowano i ostatecznie wycofano. W poczet profesorów przywrócono Stanisława Kasznicę dopiero po wydarzeniach Czerwca 56 roku.

Podobno mają ukazać się pamiętniki profesora?

Mają zostać opublikowane fragmenty dotyczące okresu wojennego. Profesor Kasznica pisał pamiętniki przez całe życie. Opisywał w nich także Krosinko. W czasie wojny dom Kaszniców zajęli Niemcy. Kiedy po wojnie tu wrócił, ucałował ziemię krosińską. W najtrudniejszych, powojennych chwilach tu znajdował ukojenie, spokój i równowagę ducha.

W Krosinku

Czy w Krosinku ludzie pamiętają Kaszniców?

Nieliczni pamiętają pogrzeb profesora w 1958 roku. Zgodnie z jego wolą pochowano go na cmentarzu mosińskim. Po latach spoczęła obok niego żona. W Krosinku najwięcej usłyszałam o Kasznicach od pani Jadwigi Borkowskiej, córki profesora Jana Grochmalickiego. Te dwie rodziny Kaszniców i Grochmalickich sąsiadowały ze sobą. Przy ulicy Stęszewskiej zbudowano przed wojną domy kilku innych jeszcze profesorów Uniwersytetu Poznańskiego: prof. Łabędzińskiego, prof. Błachowskiego, i prof. Perkitnego. Ale do dziś w Krosinku mieszkają już tylko potomkowie prof. Grochmalickiego. Pani Jadwiga Borkowska opowiadała mi o obławach na Stanisława Kasznicę, juniora, który ze swoimi podkomendnymi, od lutego 45 roku działał w Wielkopolsce tworząc okręg NZS-Poznań-Wielkopolska-Pomorze i prowadził działalność antykomunistyczną. Dom Kaszniców stale był obserwowany, w trawie leżeli poukrywani żołnierze. To była nierówna walka. Jak wiadomo aparat bezpieczeństwa skazywał na śmierć przeciwników rządów narzuconych przez Stalina. Taki los spotkał m.in. gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, rotmistrza Witolda Pileckiego, a także Stanisława Józefa Kasznicę, który został skazany na utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze, oraz przepadek mienia. Zginął od strzału w tył głowy. Żona i córka rozstrzelanego przez wiele lat zmagały się z tą wielką tragedia. Dopiero w 1992 roku Stanisławowi Józefowi Kasznicy przywrócono należne mu miejsce wśród zasłużonych Polaków XX wieku. Pisze o nim w książce „Obóz narodowy w obliczu dwóch totalitaryzmów” Marta Szczesiak –Ślusarek.

Odwiedziła Pani Eleonorę Kasznicę – córkę profesora Kasznicy, która mieszka w Domu Kombatanta w Warszawie.

Tak. Było to dla mnie ważne, niezapomniane spotkanie. Eleonora Kasznica – szczupła, o szlachetnych rysach twarzy pani, przyjęła nas (towarzyszyła mi córka) niezwykle serdecznie. W jej skromnym pokoiku, na starym, rodzinnym biurku (pamiątce po braciach) stoi zrobiona krótko przed wojną fotografia. Przedstawia ona rodzinę Kaszniców. Ze zdjęcia bije radość i szczęście. Już rok później ta szczęśliwa rodzina miała zostać poważnie doświadczona przez wojnę. Na zdjęciu, obok rodziców Stanisława i Eleonory, są ich dzieci: najstarsi synowie Stanisław i Jan, którzy w 1939r. ruszyli w stronę Warszawy z kawalerią Armii Poznań. Walczyli nad Bzurą (Stanisław za waleczność otrzymał order Virtuti Militari). Znad Bzury Jan nie dotarł już do Warszawy. Zginął w Laskach pod Warszawą, od samolotowego ostrzału. Na zdjęciu jest też późniejszy dominikanin – Andrzej, ranny w czasie wojny. Jest uśmiechnięta, młodziutka Eleonora, która walczyła w Powstaniu Warszawskim. W Powstaniu walczył też ostatni z rodzeństwa –Wojciech. Po wojnie Wojciech uratował się dzięki temu, że szczęśliwie przedostał się do Stanów Zjednoczonych. Założył tam rodzinę i doczekał się trójki dzieci. Córki są prawnikami, a syn Piotr został lekarzem. W październiku Piotr Kasznica przyjeżdża do Polski. Planuje odwiedzić ciotkę Eleonorę, zamierza też przyjechać do Mosiny. Pani Eleonora opowiadała mi wiele dramatycznych historii związanych z jej życiem i życiem jej braci. Jedna z nich przypomina przypadek Pawła Jasienicy inwigilowanego przez UB za pośrednictwem żony. Taką próbę podsunięcia życiowego partnera przeżyła i Eleonora. Na szczęście w jej przypadku, dzięki przytomności umysłu ojca Stanisława Kasznicy, zamiar UB się nie powiódł. Aby móc studiować, Eleonora musiała wyjechać do Warszawy. Wcześniej próbowano nie dopuścić ją do zdawania matury. Nie miała pieniędzy. Mimo to ciężko pracowała i ukończyła studia.

Dom Kaszniców

Co dzieje się dziś w domu Kaszniców ?

Dom nr 30, przy ulicy Stęszewskiej, w pobliżu lasu i jeziora Kociołek, to dziś dom rekolekcyjno – wypoczynkowy dla całej polskiej prowincji Dominikanów. Przyjeżdżają tam grupy młodzieży, dom tętni życiem.

Jezioro Kociołek w Wielkopolskim Parku Narodowym

Jezioro Kociołek w Wielkopolskim Parku Narodowym

Jak do tego doszło?

Dominikanie wspierali prof. Kasznicę w najtrudniejszym okresie, kiedy nie miał środków do życia. Zlecali mu wtedy tłumaczenia. Dzięki przyjaźni i życzliwości ludzkiej oraz zaradności żony profesora, która hodowała kury i dorabiała sprzedażą jaj, rodzina przetrwała. Jednak po śmierci profesora dom odstąpiono Dominikanom. Pani Eleonora, wraz z matką, kupiły w zamian maleńkie mieszkanie w Warszawie. Dom rodzinny Kaszniców w Krosinku pozostał natomiast we wspomnieniach zapisanych przez profesora, w jego pamiętnikach.

Jakaż słaba jest pamięć o tamtych, nieodległych w końcu, powojennych czasach i jak wielka niewiedza o ludziach pokroju Kaszniców.

Tych ludzi próbowano z naszej pamięci wyrugować, unicestwić. Polska została pozbawiona swych najlepszych synów. Jednak pamięci nie da się zabić. Nie da się też wszystkich zniewolić. Rodzina Kaszniców napiętnowana w okresie PRL nie pozostawała sama. Po procesie i wykonaniu wyroku w 1948 roku na synu profesora, po usunięciu Stanisława Kasznicy z uczelni, do Krosinka przyjeżdżali oddani mu ludzie. Wśród nich był ojciec Bernard Przybylski, z którym profesor współpracował, byli państwo Zofia i Stefan Dąbrowscy, Maria Radziwiłłowa, Stanisław Dzieduszycki z córką i bratankiem, Leon Żółtowski i wielu ludzi z Uniwersytetu. Pani Eleonora wspominała też mieszkańców Krosinka,  którzy wspierali jej rodzinę. Wśród nich wymieniała nauczyciela pana Raczyńskiego. Pamiętała też ogrodnika Jana Czarneckiego. Właśnie od Jana Czarneckiego, który pomagał mojej babci w ogrodzie, jako dziecko pierwszy raz usłyszałam o profesorze Kasznicy. Mówił o nim z wielką atencją. Profesor był dla wielu wzorem.

Rozmawiamy w Pani domu, w księżycowy, ciepły wieczór, na werandzie, w otoczeniu sadu i jabłoni, z których spadają na ziemię dojrzałe jabłka. Taka sceneria dopełnia tę opowieść o ludziach, którzy co prawda przemijają, ale pozostają ich dokonania.

Można by powiedzieć, że czyny trwają tak jak las wokół domu Kaszniców. Las ten nazywany był już przed wojną przez mieszkańców ulicy Stęszewskiej – laskiem Kasznicy. Pani Jadwiga Borkowska pokazywała mi zdjęcia, na których widać młode drzewa. Dziś jest to potężny bór.

A gdy ogród rozkwitnie… Wschody i zachody słońca, wieczory i noce księżycowe… Nigdy to nam nie powszednieje, wciąż jest nowe, świeże, pisał w swoich pamiętnikach, z miłością do Krosinka prof. Stanisław Kasznica.

Dzieje rodziny Kaszniców na starych fotografiach

Dom Kaszniców

Dom rodziny Kaszniców

Dom Kaszniców

Elżbieta Bylczyńska

Redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Wasze komentarze (4)

  • MJ
    czwartek, 4 paź, 2012, 6:03:38 |

    Ale ten wywiad się uka­zał w Gaze­cie Mosiń­sko — Pusz­czy­kow­skiej, a nie w Fak­tach Mosiń­sko — Puszczykowskich :)

    • Gość
      sobota, 20 paź, 2012, 10:12:12 |

      @ MJ – Masz rację.Czytałem prawie jednocześnie obydwie gazety i pewnie dlatego ta pomyłka za którą przepraszam redakcję i czytelników GMP

  • MK
    sobota, 20 paź, 2012, 9:09:54 |

    Czy mogłabym prosić o informację o tym drewnianym (brązowym) domu. Czy on też był własnością Kaszniców?

  • stary mieszkaniec
    sobota, 20 paź, 2012, 13:10:11 |

    Wielkie podziękowanie dla p.Barbary Miczko-Malcher za tak ciekawy wywiad o tych bohaterskich ludziach.To bardzo ważne by o takich postawach i działaniach tych zapomnianych(bo skazanych przez system na niebyt)ludzi przypominać szczególnie w dzisiejszych czasach kiedy są próby marginalizowania historii.Podziękowania też dla Faktów M-P za ten artykuł nareszcie coś bardzo wartościowego.Można by się pokusić o więcej(chociaż raz w miesiącu bo w naszej okolicy takich ludzi nie brakuje)i wydawanie jako dodatek(zeszyty)do Faktów.Pozdrawiam.

Skomentuj