Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Elżbieta Bylczyńska | środa, 16 kwi, 2014 |

Staram się dostrzegać wszystkie plusy, ale minusy niestety też są…

Anna Kreczmer, teolog z wykształcenia, mieszkanka Mosiny, Ziemię Świętą odwiedziła już wiele razy. Na kanwie wydarzeń, których była uczestnikiem napisała książkę pt. „Bliskie spotkania z półksiężycem”, której nić przewodnią stanowi zderzenie dwóch religii, a także uczucie między dwojgiem bohaterów powieści, dziewczyną z Polski i chłopakiem wyznającym islam. Jak para młodych ludzi poradzi sobie z problemem różnej wiary i kultury? Czy taka miłość może znaleźć swoją pełnię? Czy miłość do ludzi w ogóle, z tak różnych światów jest realna? Na te i inne pytania odpowiada autorka w swojej książce.

Z Anną Kreczmer rozmawia Elżbieta Bylczyńska:

Elżbieta Bylczyńska: -Dlaczego tytuł Pani książki brzmi „Bliskie spotkania z półksiężycem”?

Anna Kreczmer: – Często spotykam się z tym pytaniem. Wiele osób nie kojarzy symbolu półksiężyca z islamem, a tytuł nawiązuje właśnie do islamu. Uznałam, że warto zagłębić się w ten temat. Żyjemy w czasach, kiedy często słyszymy o muzułmanach i religii, jaką wyznają, i często przedstawiamy sobie jej wyznawców w krzywym zwierciadle. Miałam możliwość poznać wielu z nich osobiście, bo dłuższy czas przebywałam w Ziemi Świętej, na terenie Izraela i Palestyny. Ale też poznałam muzułmanów z Egiptu i Jordanii oraz kilku innych krajów. Osobiście mam raczej pozytywne doświadczenia, ale przecież w każdej kulturze i religii są ludzie, których działania oceniamy pozytywnie i negatywnie.

– Wśród muzułmanów są ekstremiści źle kojarzący się, choćby z atakiem w 2011 roku na Word Trade Center w Nowym Jorku…

– Większa część tego społeczeństwa od takich aktów terroru zdecydowanie odcina się, dlatego nie powinniśmy oceniać wszystkich muzułmanów przez pryzmat terroryzmu. A sprawa z WTC nie jest do końca jasna, bo oprócz oficjalnej wersji są jeszcze inne. Kiedy doszło do tej tragedii byłam akurat w Jerozolimie i muszę przyznać, że część muzułmanów, podkreślam tylko mniejsza część, reagowała entuzjastycznie na wieść o wydarzeniach z 11 września bo dla nich kultura zachodu jest czymś wrogim. Czy mają powody, żeby tak myśleć … to jest oddzielny, szeroki i złożony temat.

Anna Kreczmer

Anna Kreczmer

– Musiała Pani przeżyć coś niezwykle dobrego, związanego z muzułmanami w Ziemi Świętej skoro poświęciła Pani temu książkę. Jako teolog ma Pani dużą wiedzę o religii, ale tutaj trzeba było coś zgłębić dodatkowo. Czy nie sądzi Pani, że Pan Jezus mógłby być „zazdrosny”, że chrześcijanka tak dogłębnie zajęła się islamem?

– Nie sądzę. Pan Jezus przecież wie, że uznaję Go za swego jedynego Pana, Zbawiciela, ale dialog jest potrzebny, tym bardziej, że ludzie mają małą wiedzę na temat innych, odmiennych od siebie ludzi. Oczywiście musiałam poszerzyć swoją wiedzę na temat islamu, a było to łatwiejsze, bo żyłam w tym środowisku. Książka ma fabułę, wątek miłosny, żeby lżej się czytało. To powieść, której istotą jest porównywanie Biblii i Koranu. Rozbieram każdą surę na czynniki pierwsze i porównuję z Biblią. Przyznam, że to była długotrwała i katorżnicza robota. Przepraszam za to drugie określenie, ale jest bardzo adekwatne do ogromu pracy i wysiłku intelektualnego, jaki włożyłam w zgłębianie Koranu i porównywanie go z Biblią. Zgłębianie Koranu zajęło mi sporo czasu, drążyłam surę po surze, zdanie po zdaniu, a później trzeba było pisać do tego komentarze i interpretacje tekstu. Ciężko robi się egzegezę tekstu, głównie bazując na przekładzie. Nie zawsze mogłam liczyć na wyjaśnienia samych muzułmanów, bo przeciętny muzułmanin Koran zazwyczaj zna tak, jak katolicy Pismo Święte, a jest to przykre. Ale oczywiście też mogłam się wiele dowiedzieć, np. jak wygląda modlitwa, obchodzenie świąt etc.

Pokazuję w swojej literackiej pracy części tożsame i wspólne w odniesieniu do nas i muzułmanów. Tak samo jak chrześcijaństwo wyrosło na judaizmie, tak samo islam wyewoluował zarówno z judaizmu jak i z chrześcijaństwa. Pan Jezus w islamie jest prorokiem, podobnie ważnym jak inni prorocy Starego Testamentu, oczywiście plus Mahomet, który jest najważniejszy. Koran w swojej części bazuje również na Piśmie Świętym, ale muzułmanie nie czytają Biblii. Muzułmanie uważają, że Koran Mahometowi podyktował Archanioł Gabryjel na zlecenie Boga. Nie znam dobrze tego języka, zaledwie trochę go poznałam, ale muzułmanie twierdzą, że Koran napisany jest tak pięknym, wykwintnym językiem, że nie mógł go stworzyć człowiek. Niektóre tezy, a jest ich wiele, przedstawione w Koranie obalam Biblią. Więc z jednej strony jest tam dużo o muzułmanach i islamie, ale konfrontując z naszą religią, książka ma też charakter apologetyczny, bo jednak bronię doktryny katolickiej, wykazując, że ta prawda jest po naszej stronie. Doceniam oczywiście aspekty tamtej religii i staram się to jakoś pogodzić, i wejść w dialog.

– Czy w książce jest postać konkretna, bohater, którego losy można śledzić?

Tak, jest młoda kobieta, jej imię to Magdalena o raz jej przyjaciel – muzułmanin. Czasami czytelnicy identyfikują mnie z główną bohaterką. Nie należy jednak aż tak bardzo utożsamiać mnie z nią. Ale owszem opisałam również wydarzenia, które sama przeżyłam. Większość tych historii rzeczywiście jest prawdziwa, miała miejsce, choć jest też trochę fikcji literackiej. Korzystam też z prawdziwych wydarzeń, które komuś się przydarzyły, a opisuję je jako przygody mojej głównej bohaterki. Moja bohaterka boryka się z różnymi problemami, centralnym przesłaniem książki jest, jak już wyjaśniałam islam, ale są też opisane różne miejsca, nie tylko święte, turystyczne, które warto poznać. Magdalena, zaraz po skończeniu studiów przybywa do Izraela jako wolontariuszka do pracy w kibucu. W moim przypadku też tak było. Kibuc to coś w rodzaju dawnych u nas pegeerów. Ja byłam w kibucu rolniczym, takich jest najwięcej. Pracowałam głównie przy cytrusach i innych owocach. Ludzie żyją tam w komunie, są to ściśle żydowskie skupiska. W większości zakładali je Żydzi przybyli z Polski. Woleli żyć razem w większej aglomeracji, bo tak im było łatwiej, kiedy przybyli do nowej ojczyzny. Kto chce, żyje w swoim domostwie, ale większość korzysta ze wspólnych posiłków w stołówce. Społeczność taka liczy kilkaset osób. Tam gdzie ja byłam oprócz tego, że zajmowano się rolnictwem, była fabryka, w której produkowano gumę, sznurowadła, nici, różne tkaniny. Wyroby te rozprowadzano po kraju i wysyłano za granicę. Ja zajmowałam się tylko rolnictwem. Mieszkałam w domku przeznaczonym dla wolontariuszy.

– Czy miała Pani jakieś wynagrodzenie?

– Kieszonkowe, miejsce do zamieszkania, wikt i opierunek.

– Dlaczego wybrała Pani taką opcję?

– Dlatego, że nie było innej możliwości pozostania w Ziemi Świętej dłużej niż trzy miesiące, a więc trzeba było się gdzieś legalnie zagnieździć. Bez wizy można tam przebywać właśnie trzy miesiące, ale nigdy nie wiadomo, czy dostanie się pozwolenie na przedłużenie pobytu, stąd taka decyzja. Moim początkowym zamiarem było zatrzymać się w kibucu na pół roku. W efekcie końcowym pozostałam w Ziemi Świętej znacznie dłużej, zmieniając miejsca zamieszkania. Przez kibuc przewija się mnóstwo ludzi z całego świata i właśnie tam była możliwość zatrzymania się na dłużej. Miło wspominam to miejsce. Pracy nie było dużo, pół dnia można było przeznaczyć na swoje prywatne sprawy, na przykład zwiedzanie. Do Jerozolimy miałam 70 km, nie było więc problemu, żeby tam dojechać. Kursują taksówki, o nazwie szerut, które są tylko trochę droższe od autobusu. Jeżdżą cały czas, nawet w szabat, bo jak wiadomo w Izraelu w szabat komunikacja zamiera, a życie biegnie innym spokojnym rytmem.

– Po pół roku spędzonym w kibucu pojechała Pani zwiedzać Jerozolimę.

Już wcześniej były okazje, z resztą znałam to miasto już z mojego pierwszego, lecz krótkiego pobytu. W Jerozolimie także mieszkała moja ciocia, siostra zakonna – Elżbietanka, która później przeniosła się do Betlejem. Odwiedzałam ją również, kiedy pracowałam w kibucu. Poza tym poznałam wiele osób z Jerozolimy i nie tylko, więc miałam okazje nawiązać dobre znajomości. Tamtejsi ludzie są bardzo otwarci i kontaktowi, mam na myśli przede wszystkim Arabów.

Sytuacja w Ziemi Świętej nie należy do najłatwiejszych. Jest to zlepek różnych kultur, narodów i religii. Jerozolima jest centrum trzech wielkich religii monoteistycznych. Np. co ciekawe, klucze do Bazyliki Grobu Pańskiego od około 800 lat należą do rodziny muzułmańskiej. Są takie dwie rodziny mieszkające w pobliżu, które otwierają i zamykają te olbrzymie drzwi Bazyliki. Pielgrzymi i turyści bardzo sobie ten akt cenią, zbierają się zarówno na otwarcie jak i zamknięcie. Obserwują i oklaskują otwarcie i zamknięcie tych wrót.

Będąc w Ziemi Świętej obserwowałam to od środka, byliśmy na nocnym czuwaniu, kiedy klucznik zamknął drzwi, po czym wszedł po drabinie (brama jest ogromna) i podał przez specjalny otwór klucz osobie na zewnątrz. To samo odbywa się rano, w odwrotnym kierunku – podaje się klucz do środka, z drabiny i brama jest otwierana, zawsze towarzyszą temu turyści i błyski fleszów aparatów fotograficznych.

Zawsze moment ten gromadzi tłumy turystów tak, że nawet trudno jest dopchać się w pobliże wejścia, żeby lepiej widzieć. Do Bazyliki każdego dnia przychodzi mnóstwo chrześcijan różnych obrządków, ale odwiedzają ją nie tylko chrześcijanie. Katolicy mają swoje dwie części – Kaplicę Franciszkanów i wyznaczoną część na Kalwarii. Każdy właściciel dba o swoje. Ktoś, kto przyjeżdża z zewnątrz nigdy nie pomyślałby, że może dochodzić tam do konfliktów, za naruszenie czyjejś części. Oczywiście pielgrzymi mogą poruszać się po całej Bazylice.

Autorka książki- Anna Kreczmer

Autorka książki- Anna Kreczmer

– Książka powstawała już wtedy?

Nie, trochę później, ale zaczęłam pisać jeszcze mieszkając w Izraelu. Byłam Ziemią Świętą zafascynowana, pojechałam tam potem jeszcze wiele razy. Mam swoje ulubione miejsca, czuję się tam jak w swoim drugim domu. Jerozolimę znam jak własną kieszeń, a że jestem zapalonym piechurem przeszłam ją wzdłuż i wszerz. Uwielbiam widok na stare miasto i całą Jerozolimę z Góry Oliwnej. Bazylika Grobu Pana Jezusa przyciąga mnie jak magnes… Jest to dla mnie taka druga ojczyzna. Ziemia Święta jest miejscem, gdzie są korzenie naszej religii… My Polacy, Słowianie należymy też przecież do kręgu kultury judeo – chrześcijańskiej.

Z Polakami też czasem miałam kontakt, nie tylko z siostrami Elżbietankami, które opiekują się palestyńskimi dziećmi, prowadząc dwa domy dziecka – w Jerozolimie i w Betlejem. Jerozolimę i inne miejsca przeważnie zwiedzałam na własną rękę. Jeżdżę do Izraela ilekroć tylko mogę, ale w ostatnich latach są to już wyjazdy tylko w wakacje. Ułatwieniem jest dla mnie to, że mam gdzie się zatrzymać. Moją bazą zazwyczaj jest Tel Aviv bo z tego miasta mogę łatwo i w miarę szybko dotrzeć w miejsca, które mnie najbardziej interesują, a drogi tam są dobre, więc komfort podróżowania jest na zadowalającym poziomie.

– Pierwsza Pani książka o Ziemi Świętej ukazała się w roku 2009, wiem, że powstała już druga część. Co było inspiracją do drugiej części, czy dalej fascynacja Ziemią Świętą?

Pociągnęłam fabułę, losy głównej bohaterki toczą się dalej, i trzeba przyznać, że czasami są mocno zawikłane. Nie jest to koniec, bo planuję trzecią część, w której historia ta się zakończy. Tak jak w pierwszym tomie tematem przewodnim jest islam, to w drugim jest nim judaizm, ale oczywiście nie piszę tylko o religii. Pokazuję życie obecne, sytuację społeczną, polityczną, jest trochę historii, tradycji, dialog żydowsko – polski i judaistyczno chrześcijański, który jest bardzo skomplikowany i mozolny. Wiem, co mówię bo siedzę w tym temacie od lat. Staram się być obiektywna i tam gdzie mogę staram się dostrzegać wszystkie plusy, ale minusy niestety też są… To jest nieuniknione. Ale dla wspólnego dobra warto podejmować dialog, szukać tego, co łączy lub może połączyć. W końcu żyjemy w jednym, wspólnym Bożym świecie i trzeba jakoś razem poprawnie egzystować.

– Ta szczerość być może jest przyczyną, że nie może Pani drugiej części wydać?

– Niestety chyba tak, żyjemy w takich czasach, że nie godzi się na Żyda czy Izrael powiedzieć nic, co by się środowisku żydowskiemu czy ich syjonizującym sympatykom nie spodobało, a nie podoba się im wiele i nie mają ochoty na rzetelne pokazywanie faktów czy merytoryczną polemikę. Nie ma całkowitej wolności, jest cenzura, sama niestety tego doświadczyłam, ze strony wydawnictw. Oczywiście mogłabym wydać na własny koszt, ale ten koszt jest zbyt wysoki. Natomiast w trzeciej części, jeśli uda się wydać, chciałabym oprócz kontynuacji fabuły zająć się konfliktem izraelsko – palestyńskim. Niektóre osoby odradzają mi ten temat, bo znów powoduje spory, ale ja mimo tego chcę się nim zająć. Leży on w sferze moich zainteresowań. Mam na myśli nie tylko obecną sytuację, ale chcę się cofnąć wstecz. Ten konflikt zaczął się przecież cztery tysiące lat temu. Dlatego chciałabym cofnąć się do czasów Izaaka i Izmaela i prześledzić te dzieje, bo od wtedy trwa ten konflikt, ale oczywiście nasilił się w XX wieku po powstaniu państwa Izrael. Najbardziej chciałabym skupić się oczywiście na ostatnich kilkudziesięciu latach, bo niosą za sobą wiele ciekawych wydarzeń, których pokłosie trwa do dzisiaj.

– Żydzi jednak według tego, co przepowiedział Pan Jezus mają na zawsze pozostać rozproszeni po świecie. A Pani może być posądzona o antysemityzm…

Żydzi, chociaż są rozproszeni po całym świecie, mają swoje państwo od 1948 roku. Nie wiadomo jednak jak dalej potoczą się losy państwa Izrael, bo konflikt na Bliskim Wschodzie wciąż trwa. I jeśli to państwo kiedyś się rozpadnie, to powiedziałabym – na własne życzenie. Dla Żyda liczy się głównie drugi Żyd, inni ludzie nie są uważani przez nich za bliźnich, nazywani są pogardliwie gojami. Miałam z niektórymi tak nastawionymi osobami do czynienia, nawet w kibucu zdarzyło mi się jako Polce oberwać. Trudno się z takimi osobami rozmawia, które twierdzą, bo o to chodziło, że u nas były polskie obozy koncentracyjne, a nie niemieckie. Trudno mi się tłumaczyło, że wielu Polaków oddawało za Żydów życie, ukrywając ich przed hitlerowcami – prawdziwymi mordercami.

Czasami, kiedy mnie pytano skąd jestem były takie sytuacje, że przyjmowano to niekoniecznie pozytywnie. Kiedyś w towarzystwie mojego znajomego – muzułmanina – szłam ulicą za grupką modlących się chrześcijan przy jednym z kościołów. Przechodzący obok nas ortodoksyjni Żydzi splunęli z pogardą w naszym kierunku. Można by powiedzieć, to jest niestety część tego pseudodialogu.

Takie sytuacje innym częściej się zdarzały, albo rzucanie kamieniami w samochody poruszające się w czasie szabatu. A trzeba zaznaczyć, że akurat w dzielnicach żydowskich nikt samochodem w szabat nie wjedzie, chociażby dlatego, że są bramki. Jednak są pozostałe ulice. Takiego bardzo rygorystycznego zachowania są już uczeni maili ortodoksyjni Żydzi. Nieraz widziałam ich wrzeszczących razem ze swymi ojcami i rzucających kamieniami.

Swojego czasu słuchałam wykładów ks. profesora Waldemara Chrostowskiego, który przez długie lata prowadził dialog z Żydami i mówił jak trudny to dialog…

– Pisząc tą drugą część podpieram się również książkami, które ks. profesor Chrostowski napisał.

– Druga część mojej książki jest trochę kontrowersyjna i w dużej mierze jest to przyczyną odmowy jej wydania. Ale ja się nie dam zastraszyć i podaję fakty zgodne z prawdą, starając się być obiektywna, a przecież też piszę o plusach, zaletach. Na pozytywne opisy też należy w zwrócić uwagę, odnośnie tematu dotykającego Żydów i judaizmu. Wiedzę, którą zdobyłam przekazuję, jak już wspomniałam obiektywnie, są to sprawy, których w Ziemi Świętej naprawdę doświadczyłam. Znam także wielu Żydów pozytywnie nastawionych do nas Polaków czy chrześcijan i bardzo ich za to i nie tylko to cenię. Wśród Żydów też jest wielu prawych ludzi, nie brakuje również takich, którzy krytykują swoje władze czy mentalność własnej społeczności. W każdym narodzie znajdzie się ludzi różnych usposobień i upodobań.

– Ziemia Święta… Czy są słowa, które oddadzą istotę – klimat tego miejsca?

– Pisząc wstęp do mojej pierwszej książki zaprosiłam czytelnika do podróży ze mną w głąb tej egzotycznej krainy i myślę, że ci, którzy nie byli tam jeszcze, w jakimś stopniu mogą ją poczuć, zagłębiając się w tekst powieści, a ci, którzy byli, mogą sobie odświeżyć wspomnienia i poznać nowe przesłanie. Można być w Ziemi Świętej mnóstwo razy, a i tak za każdym razem odkrywa się ją na nowo.

Elżbieta Bylczyńska

Napisano przez Elżbieta Bylczyńska opublikowano w kategorii Mosina, Wywiad, reportaż

Elżbieta Bylczyńska

Redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Skomentuj