Wojciech Czeski | środa, 23 paź, 2019 | komentarzy 10

Szpieg w przebraniu partyzanta?

Celem niniejszej rozprawy jest nakreślenie hipotezy rosyjskich inspiracji w działalności politycznej Jakuba Krauthofera-Krotowskiego w 1848 roku. Nie będzie to narracji z cyklu opowieści szpiegowskich, choć będzie momentami zahaczać o takie właśnie klimaty.

Z całą mocą pragnę na wstępie podkreślić, że przypuszczalna działalność agenturalna Krotowskiego nie znajduje żadnego jednoznacznego oparcia w dostępnym nam materiale źródłowym. W toku niniejszego wywodu postaram się przedstawić, dlaczego takich materiałów nie znajdziemy nawet, jeśli poznański adwokat dał się faktycznie wplątać w sieć pracy agenturalnej. Podobnie jak wiele fragmentów życiorysu Krotowskiego, także ten obszar pozostaje dla nas tajemniczy i niejednoznaczny. Każda próba jednostronnego wyjaśnienia wątpliwości tylko i wyłącznie jego rzekomą działalnością agenturalną jest zatem zwyczajnym pójściem na łatwiznę, przed czym przestrzegam każdego czytelnika niniejszego artykułu.

Rosyjskie służby wywiadowcze w połowie XIX wieku

Zanim zaczniemy rozważania na temat działalności szpiegowskiej i agenturalnej w połowie XIX wieku, warto choć powierzchownie nakreślić kontekst historyczny. Od 1825 roku w Rosji rządził car Mikołaj I z dynastii Romanowów, który był nazywany „żandarmem Europy”. Jednych z jego pierwszych posunięć było utworzenie w 1826 roku Korpusu Żandarmów (od 1836 roku zwanego Oddzielnym Korpusem Żandarmów), na którego czele stanął Niemiec, Alexander von Beckendorff. W tym samym czasie utworzono tak zwany III Odział Kancelarii Osobistej Jego Cesarskiej mości, który miał stanowić najwyższy organ tajnej policji1. Mimo jawności żandarmi tworzyli swoją tajną agenturę, a od 1832 roku agenturę zagraniczną, której głównym zadaniem było śledzenie polskiej Wielkiej Emigracji2. Można zatem powiedzieć, że od 1832 roku rosyjskie służby specjalne były także zainteresowane Polakami żyjącymi poza terenami będącymi pod władaniem rosyjskiego cara. W grę wchodziły również terytoria zaboru pruskiego3.

Z kolei od 1840 na tronie króla Prus zasiada Fryderyk Wilhelm IV, za którego nastała era łagodniejszego traktowania Polaków i liberalizacji cenzury. Można tutaj przywołać chociażby fakt, że w 1842 roku nie przedłużył on tak zwanego memoriału, na podstawie którego Polscy zbiegowie z zaboru rosyjskiego, którzy dostali się na tereny ziem pruskich, byli wydawani z powrotem w ręce rosyjskich władz. Miało to być spowodowane ochłodzeniem stosunków na linii Berlin-Moskwa. Dzięki temu miało uciec do Poznańskiego około 3 tysięcy Polaków, którzy zasilili później szeregi poznańskich spiskowców4. Car rosyjski obawiał się ponadto rosnących wśród Niemców tendencji zjednoczeniowych oraz nastrojów pojednania polsko-niemieckiego. Nie w smak było mu bowiem umacnianie się zachodniego sąsiada Rosji oraz rozwijanie się w Poznańskiem nastrojów rewolucyjnych i spiskowych.

Na dowód tego warto przytoczyć relacje rosyjskiego dyplomaty, Petera von Meyendorffa, który odwiedzając Poznań stwierdził, że w mieście tym „<<duch rewolucyjny rozlewa się jak plama oleju>>. We wrześniu 1840 roku napisał do Beckendorffa [Alexandra, szefa Oddzielnego Korpusu Żandarmów – przyp. moje], nakłaniając go do przysłania wysokiego rangą carskiego agenta, który stworzyłby sieć rosyjskich informatorów w takich miastach jak Poznań i Gdańsk, bo Prusacy nie dość uważnie śledzą poczynania polskich rewolucjonistów”5. Warto dodać, że polskie organizacje spiskowe w Poznańskiem były narażone na inwigilację, co zauważył Bolesław Limanowski. Podkreślił on, że Związkowi Plebejuszy, na którego czele stał Walenty Stefański, a jednym z jego współpracowników był Jakub Krauthofer-Krotowski, czyniono zarzuty, że „gromadnie ściągając ludzi, ułatwiał wejście do niego szpiegom i prowokatorom. I istotnie byli w nim donosiciele6”.

By zamknąć tę cześć rozważań przytoczyć trzeba jeszcze jedną uwagę, która pojawiła się na marginesie rozważań Limanowskiego. Odnotował on, że Rosjanie w połowie XIX wieku niszczyli masowo akta dotyczących polskich spisków: „Moskale niszczą akty swoich komisji śledczych. Mikołaj Berg, otrzymawszy pozwolenie napisania historji spisków polskich od 1831 do 1863 r. i korzystania w tym celu z dokumentów archiwalnych, rychło spostrzegł wielki brak w tych dokumentach. Okazało się, że w 1865 r. zniszczono 50.000 spraw”7. Wspomniany Mikołaj Berg w swoim dziele dotyczących polskich spisków XIX wieku przyjrzał się także po krótce poznańskiemu powstaniu z 1848 roku i nie dostrzegł żadnego związku tych wydarzeń z Rosją, aczkolwiek jak zanotował „związek ten nigdzie w niczem jawie się nie objawiał”8. Możliwe, że brak „jawnego” związku wynikał z tego, że bardzo wiele akt rosyjskiego aparatu policyjnego zostało bezpowrotnie zniszczone?

Podsumujmy zatem dotychczasowe rozważania w kilku żołnierskich zdaniach:

  1. Panowanie cara Mikołaja I to okres rozwijającego się aparatu inwigilacji, którego macki sięgały poza granice Imperium Rosyjskiego;

  2. Liberalne tendencje w Poznańskiem w latach 40-tych XIX wieku sprzyjały rozwijaniu się ruchów spiskowych;

  3. Wśród masowej emigracji spiskowców z Rosji do Wielkiego Księstwa Poznańskiego mogli ukrywać się funkcjonariusze rosyjskiego aparatu policyjnego;

  4. Sytuacja międzynarodowa w przededniu Wiosny Ludów była zdecydowanie niekorzystna dla Rosji, której władca obawiał się tendencji zjednoczeniowych w Niemczech;

  5. Rosnąca tendencje polsko-niemieckiego pojednania mogły zaowocować wspólną, prusko-polską wyprawą wojenną na Rosję. Takie plany były brane na poważne w berlińskim rządzie.

Hurra na Prusaka!

Wyposażeni w wiedzę o kontekście historycznym o wydarzeniach toczących się w przededniu Wiosny Ludów, możemy teraz przystąpić do rozważania roli Jakuba Krauthofera-Krotowskiego w tym burzliwym czasie. W marcu 1848 miała miejsce tak zwana „rewolucja berlińska”. Na fali protestów i walk ulicznych doszło do swoistego pojednania króla Fryderyka Wilhelma IV ze swoimi poddanymi („moimi kochanymi Berlińczykami”). Owocem tego było między innymi wypuszczenie 20 marca polskich więźniów przebywających w Moabicie: Ludwika Mierosławskiego i Karola Libelta. Zapanował nastrój euforii i pojednania polsko-niemieckiego. Od początku pojawiły się głosy o wspólnej wyprawie na „despotyczną” Rosję, czego najlepszym dowodem było powołanie generała Karla Wilhelma von Willisena na Królewskiego Cywilnego Komisarza dla Prowincji Poznańskiej. Wydał on bowiem dzieło dotyczące teorii wojskowej na przykładzie wojny powstańczej 1831 roku i sam spodziewał się bliskiego konfliktu Prus z Rosją9. Stanisław Karwowski zauważył ponadto, że „sympatye jego do Polaków ściągnęły na niego taką niechęć poselstwa rosyjskiego, że sam król pruski objął rolę cenzora jego artykułów, a wreszcie całkiem mu pisać zakazał”10.

Co w ogniu przypuszczalnego konfliktu prusko-rosyjskiego robił w tym czasie Krotowski? „Nadszedł wreszcie poniedziałek 20 marca. Ranek nie zapowiadał nic nadzwyczajnego. Po Rynku i pobliskich okolicach krążyli – jak zwykle w dni targowe – Krauthofer i Stefański, rozdając wierszyki propagandowe Hurra na Prusaka11. Inne źródła podają z kolei, że Stefański „nie zważając na groźbę odebrania mu koncesji na prowadzenie księgarni i drukarni, mobilizuje gorączkowo siły plebejskie do wojny z Prusami. To samo czynią radykalizujący adwokat Jakub Krauthofer i poeta Berwiński”12. Oprócz ewidentnego podburzania ludu przeciwko Prusakom mieli oni także kolportować wśród ludności Poznania wiersz „Co słychać na świecie”, który kończył się następującym zwrotem:

Więc się na to prędzej naród przysposobi;

W dzień kosy naostrzy – w nocy lanc narobi

A kiedy nadejdzie godzina nam taka,

Więc wszyscy gromadnie: Hurra na Prusaka!13

Rosyjskie knowania

W kontekście atmosfery poprzedzającej wydarzenia Wiosny Ludów w Poznańskiem warto przytoczyć jako ciekawostkę słowa jednego ich uczestników, Wojciecha Lipskiego. Opisuje on kolportowaną wtedy propagandę (kto wie, czy nie także zacytowany powyżej wiersz) jako „rosyjskie knowania”14. Jego sąd nie wydaje się być specjalnie przesadzonym zważywszy na fakt, że pierwsze dni Wiosny Ludów w Poznaniu to nastrój raczej szykowania się do wojny z Rosją, niż z Prusami. Odciąganie Polaków od tego pierwszego scenariusza i próba „szczucia” Polaków na pruskiego zaborcę leżało w tym czasie ewidentnie w interesie Imperium Rosyjskiego. Można naturalnie niuansować ten obraz i dodać, że oprócz podburzania i prowokowania Krotowski wybrał także inne, bardziej legalne i stonowane działania15. 20 marca został bowiem wybrany do Komitetu Narodowego – legalnej reprezentacji Polaków – i oddelegowany następnie do negocjacji z Prusakami. Ciekawym i dosyć pikantnym dodatkiem do tych wydarzeń niech będzie charakterystyka wyżej wspomnianych osób, która wyszła spod pióra hrabiny Celestyny Działyńskiej, żony hrabiego Tytusa Działyńskiego. W jednym ze swoich listów do księcia Adama Jerzego Czartoryskiego na gorąco scharakteryzowała członków świeżo powołanego Komitetu, opisując „sędziego Krauthofera” jako „zdatnego, ale niedobrego człowieka”, a Stefańskiego i Berwińskiego nazwała „komunistami w najokropniejszym stopniu”16.

Opinia ta jest ciekawa z powodu znanych nam powiązań Krotowskiego z rodziną Działyńskich, zatem nie było to tylko opieranie się na zasłyszanych plotkach. Stefan Kieniewicz zanotował, że właściciel kórnickiego pałacu miał pomóc Krauthoferowi w jego karierze17. Wiemy także, że poznański adwokat wygłaszał w Sali Czerwonej Pałacu Działyńskich wykłady na temat metodologii prawa. Osobą, która mu to umożliwiła, był właśnie hrabia Tytus Działyński, który bezskutecznie starał się o powołaniu w Poznaniu uniwersytetu18. Znana ze swojej pobożności i dobroczynności hrabina Działyńska, będąc osobą dobrze poinformowaną, wydała o Krotowskim bardzo niekorzystny sąd. Czy ów, według niej „niedobry człowiek” zasłużył na to przez swoje nieuporządkowane życie rodzinne i religijne19? Możliwy jest jeszcze jeden scenariusz, który wpisuje się w tematykę niniejszej rozprawy – być może hrabina Działyńska podejrzewała Krotowskiego o coś, czym nie chciała się z nami podzielić. Do tematyki powiązań hrabiego Działyńskiego z poznańskim adwokatem przyjdzie nam jeszcze wrócić w toku niniejszego wywodu.

Charakterystyczna jest postawa Krotowskiego – członka deputacji, która 23 marca 1848 udała się na audiencję do króla Prus. Miał on żądać spełnienia postulatów zbyt odważnych i nierealnych jak na ówczesne warunki polityczne, wyłamując się przy tym z linii postępowania reszty członków deputacji20. Mógł to być element radykalizmu Krotowskiego, który z pełną mocą objawił się podczas wydarzeń Wiosny Ludów. Co jednak, jeśli próbował on grać pewną wyuczoną rolę, mając za zadanie skłócenie wewnętrzne deputacji do pruskiego króla? Tak, aby nie doszło do porozumienia Polaków z Niemcami, którego jedną z dalszych konsekwencji mogła być wojna prusko-rosyjska. To wszystko wpisuje się w charakterystykę Krotowskiego, jaką popełnił Zdzisław Grot w „Polskim Słowniku Biograficznym”: „W Komitecie Narodowym jedyny reprezentował myśl wojny ludowej z Prusakami”21.

Podwójne nazwisko – podwójna gra?

Wiemy, że na łamach ówczesnej prasy dnia 5 kwietnia 1848 roku Jakub Krauthofer ogłosił, że postanowił przybrać polskie nazwisko „Krotowski”22. Zastanówmy się zatem, co mogło spowodować podjęcia takiej właśnie decyzji. Potencjalnych scenariuszy jest wiele i na pierwszy plan może wybijać się chęć zwrócenia na siebie uwagi. Jak wspomniałem już wcześniej, w swoim zdecydowanym antypruskim stanowisku stanowił on swoisty ewenement wśród członków polskiego Komitetu Narodowego. Może przez dodanie sobie polskiego nazwiska chciał udowodnić, nieco na pokaz, że jego pobudki są jak najbardziej patriotyczne? Mógł czuć się odepchnięty i marginalizowany, a przez to starał się wzbudzić zaufanie opinii publicznej. Do kolejnych przypuszczeń dodać można jeszcze to, że chciał zrobić swego rodzaju wybieg – odwrócić uwagę od swojej nieczytelnej, prowokacyjnej postawy. Co jednak, jeśli jego podwójne nazwisko było swego rodzaju znakiem prowadzenia podwójnego życia?

Kórnicka demolka

Do kolejnych niejasnych „wybryków” Krotowskiego należała ewidentnie napaść na patrol pruskich huzarów 11 kwietnia 1848 roku w Kórniku. Charakterystyczne było to, że miała ona miejsce dokładnie w tym samym dniu, w którym doszło do podpisania ugody Komitetu Narodowego z Prusakami w Jarosławcu. Wprawdzie jak relacjonuje Hermann Kunz „herszt Polaków, okryty złą sławą Krauthofer Krotowski” miał wtedy nie wiedzieć o podpisanej tego samego dnia ugodzie23, jednak nawet biorąc to świadectwo za prawdziwe, trudno nie wyczuć tutaj zwyczajnej prowokacji. Reakcją Prusaków było to, że „w tym samym dniu i następnym żołnierze splądrowali wszystkie domy, połamali sprzęty, pożgali obrazy świętych bagnetami, porąbali krzyże w kawałki”, a ogród hrabiego Tytusa Działyńskiego „zniszczono, a zwłaszcza założoną z wielką starannością szkółkę”24. Miała to być zemsta dokonana właśnie za czyn Krotowskiego25. Działania poznańskiego adwokata zinterpretował Bogumił Wojcieszak w następujący sposób: „Były to – oczywiście pośrednio, w sposób niezamierzony – działania na korzyść państwa carów, bowiem starcie zbrojne dwóch potencjalnych przeciwników oddalało niebezpieczeństwo wojny z Rosją”26.

Być może istnieje inna, bardziej banalna interpretacja tych wydarzeń, której dokonał swego czasu hrabia Tytus Działyński. Okazuje się, że w 1848 roku razem z Krotowskim byli przetrzymywaniu w Forcie Winiary w celach położonych naprzeciw siebie27. Przypomnijmy, że panowie znali się jeszcze grubo przed 1848 rokiem. Uwięziony hrabia Działyński w jednym z więziennych listów pisanych do swojej żony Celestyny określił Krotowskiego mianem „durnia”28, co stanowić miało podsumowanie jego kórnickiej „pohulaki” z 11 kwietnia. Hrabia Działyński był człowiekiem temperamentnym, słynącym z ciętej riposty, ale także bardzo spostrzegawczym. Zastanawia to, czy jego drastyczna ocena tyczyła się tylko działalności kórnickiej, czy może całokształtu ówczesnej twórczości politycznej poznańskiego adwokata. Jedno jest pewne – hrabia jednoznacznie ocenił kórnicki „wybryk” Krotowskiego, którego efektem było spustoszenie miasta oraz pięknego majątku. Nie doszukiwał się tutaj żadnego drugiego dna ani inspiracji wschodniego sąsiada. Dnia 11 stycznia 1849 roku członkowie walnego zebrania Ligii Polskiej, które miało miejsce właśnie w Kórniku, nie dopuścili poznańskiego adwokata do wzięcia udziału w jej obradach29. Splądrowanie Kórnika musiało zatem mocno wyryć się w pamięci jego mieszkańców. Nauczony tym doświadczeniem Krotowski latem 1849 roku zdecydował się na kandydowanie do pruskiego sejmu z powiatu pleszewskiego, oddalonego od miejsca, w którym okrył się złą sławą.

Myśli niebezpiecznego prowokatora…

Po Kórnickiej „przygodzie” Krotowski wyruszył do Środy, gdzie miał agitować za utworzeniem specjalnych oddziałów, które miały walczyć „bez względu na konsekwencje o całą Polskę, bądź to z Prusakami, bądź z Moskalami”30. Zastanawiające jest to zestawienie dwóch wrogów, z którymi chciał wtedy walczyć poznański adwokat. Być może była to celowa strategia prowokatora na wywołanie zamieszek nie tylko wśród wojska, ale także wśród ludności żyjącej nieopodal granicy z zaborem rosyjskim. Dodajmy, że był to okres, gdy w Berlinie nie podtrzymywano już koncepcji wojny z Rosją, o czym Polacy najprawdopodobniej jeszcze nie wiedzieli. Następnie Krotowski wyruszył do Wrześni, a później do Miłosławia, gdzie stacjonował dowódca polskich oddziałów, generał Ludwik Mierosławski – zwolennik wojny z Rosją. Krotowski dowodził tutaj grupą zwaną „Bazarem”, która domagała się podjęcia przez Mierosławskiego kroków nieprzyjacielskich wobec Prusaków. „Bazarczycy” podważać mieli rolę wodza polskich oddziałów i debatowali nawet za wybraniem innego dowódcy – majora Romana Czarnomskiego31. Z kolei według Krotowskiego, „przywódcy malkontentów”32, najlepiej było „powyrzynać skorych do układów <<szlachetków>> i, rozwiązawszy sobie w ten sposób ręce, ruszyć do boju z Prusakami”33. Przytaczane przez Rakowskiego słowa Krotowskiego można potraktować jako zapowiedź krwawego postępowania „sądu tajnego korpusu partyzantów”, którego partyzanci dopuścili się później w Mosinie, do czego nawiążę w kolejnym części wywodu. Ludwik Mierosławski, wyczuwszy prowokacyjne i groźne zachowania Krotowskiego, wysłał go z misją do Berlina w roli polskiego, nomen omen, agenta34. Misję tę rozpoczął Krauthofer 19 kwietnia 1848 roku. Pomińmy może szczegółowy opis berlińskiej misji poznańskiego adwokata wzmiankując tylko, że oprócz spotkania się z miejscowymi oficjelami, miał on w Berlinie rozwieszać na rogach ulic afisze nawołujące do „bezzwłocznego rozwiązania wszystkiego wojska pruskiego w W. Ks. Poznańskiem”35.

…wcielone krwawo w czyn

Powróciwszy ze swojej zagranicznej wyprawy Krotowski rozpoczął działalność partyzancką, której efektem było znane nam powszechnie ogłoszenie 3 maja „Rzeczpospolitej Polskiej” w Mosinie. Wiemy z dostępnych nam opracowań i źródeł, że w trakcie tych kilku dni doszło do wieszania „rzekomych szpiegów”36. Zważywszy na wspomniane wcześniej propozycje „naczelnika Krotowskiego” o „wyrzynaniu ludzi skorych do układów”, wieszanie „rzekomych szpiegów” traktować należy jako wcielenia słowa w czyn po uzyskaniu przez niego, choć na krótko, realnej władzy. Może ci „rzekomi szpiedzy” byli faktycznie ludźmi, którzy nie zgadzali się na szaloną linię postępowania Krotowskiego? Z powodu braku szczegółowych informacji trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć. Być może dobrze się stało, że epizod tak zwanej „Rzeczpospolitej Mosińskiej” trwał tylko 5 dni, co mogło przyczynić się do uratowania ludzkich istnień przed wykonaniem wyroków „sądu tajnego korpusu partyzantów”. Istnieje jeszcze jedno, być może zbyt ryzykowne, wytłumaczenie postępowania Krotowskiego w maju 1848 roku, a należy go szukać w psychologii. Mógł tutaj zadziałać mechanizm projekcji, czyli przypisania innym własnych negatywnych zachowań, uczuć czy poglądów. Jednym słowem mówiąc – być może „rzekomy szpieg” sam widział „rzekomych szpiegów” i chciał się ich pozbyć.

Podsumujmy ten etap rozważań: rok 1848 był czasem, gdy „rozpromieniło się wszystko naokół Krauthofera; uczuł się w swoim żywiole ruchu i działania”37, jak trafnie odnotował Marceli Motty. Były o nim faktycznie głośno i szybko rzucił się w wir wypadków tamtego burzliwego okresu. Jego działania jednak pełne były dwuznaczności, sprzeczności i niedopowiedzeń. Zastanawiająca i bardzo niepokojąca były jego od początku konsekwentna antypruska postawa w obliczu formowania się polskich oddziałów do walki z Rosją. Wiele działań z tamtego okresu przypomina bardziej działalność prowokatora niż błyskotliwego i wykształconego prawnika. Nie wiemy, czy było to tylko prowokowanie nieświadome, czy może świadoma działalność prowadzona na zlecenie Imperium Rosyjskiego. Jak wspomniałem na początku niniejszej rozprawy, jeśli nawet Krotowski został wciągnięty na listę płac moskiewskiego rządu, to jego akta mogły najzwyczajniej na świecie zostać zniszczone wśród akt kilkudziesięciu tysięcy innych spraw. Jakkolwiek sprawy te faktycznie się miały, winny jestem jeszcze czytelnikowi kilka przypuszczalnych scenariuszy pozyskania Krotowskiego do potencjalnej współpracy.

Brzęk carskich rubli

Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to jego ewidentnie przywiązanie do braterstwa Słowian, które określa się mianem „słowianofilstwa”. Swoje podejście do tej kwestii demonstrował podczas wygłaszanych w Pałacu Działyńskich wykładów z metodologii prawa, gdzie między innymi „wystąpił z oryginalną koncepcją prawniczą uzasadniającą potrzebę ochrony zabytków słowiańskich, przede wszystkim cmentarzysk”38. Krotowski miał także zamiar wydawać fachowe czasopismo o tematyce prawniczej o tytule „Prowe”, nazywane tak „na cześć (sic!) słowiańskiego boga sprawiedliwości”39. Jak zauważył Bolesław Limanowski „Kwestya słowiańska od samego początku — rzec można — ukazała się w podwójnej postaci: w dążeniu do republikańskiej federacyi narodów słowiańskich i w monarchicznym panslawizmie40”. Wspomniany panslawizm nierzadko oscylował wokół solidarności Słowian pod patronatem Rosji i był rozgrywany przez moskiewski rząd. Warto dodać, że Krauthofer zmienił swój zawodowy tytuł z łacińska brzmiącego „adwokat” na polski „rzecznik”, co przyjąć się miało wśród polskich prawników41. Może ta zmiana wynikała z niechęci do łaciny, która wiąże się z Kościołem katolickim, z którego Krotowski w 1845 roku wystąpił42. W tym kontekście jeszcze ciekawiej zabrzmieć mogą słowa z jednego z jego wykładów, gdy podkreślił on, że Słowianie „zawsze i wszędzie opierali [się] wpływowi praw rzymskich”43. Niechęć do tradycji łacińskiej połączona z przywiązaniem do słowiańskiej solidarności mogły w latach zaborów dać mieszankę iście wybuchową. Na tej strunie piękne i zwodnicze melodie mógł wygrywać do ucha Krotowskiego „muzyk” przy akompaniamencie brzęku carskich rubli.

Wiemy, że od 1832 roku rosyjskie służby specjalne zaczęły prowadzić swoje akcje wśród tak zwanej Wielkiej Emigracji. W 1847 roku miała miejsce tajemnicza wyprawa Krauthofera i Marii Przepałkowskiej do Belgii, gdzie zatrzymać mieli się w domu polskiego emigranta, co miało mieć związek z „mającymi nastąpić później wypadkami 1848 r.”44. Być może był to moment pozyskania poznańskiego adwokata do współpracy z „Wielkim Bratem”? Więcej tutaj jednak przypuszczeń niż twardych faktów.

Potencjalna praca „tajnego współpracownika” była zazwyczaj motywowana kwestiami finansowymi. W przypadku Krotowskiego wiemy, że był on osobą rozchwytywaną w swoim prawniczym fachu, za czym szły także materialne profity. Jego majętność można zatem przytoczyć jako argument przeciwko jego przypuszczalnej płatnej współpracy z obcymi służbami. Na dowód zamożności adwokata przywołajmy treść jednego z mniej znanych listów Julii Molińskiej-Woykowskiej, przyjaciółki adwokata, do profesora Jana Evangelisty Purkyněgo, w którym określa ona „sędziego Krauthofera” mianem „swojego bankiera”45. Według Włodzimierza Trąmpczyńskiego Krotowski w 1848 roku miał z kolei sprzedać wszystko, co posiadał i przeznaczyć to na cele walki partyzanckiej46. Ciekawie koresponduje to także ze sceną z 20 marca 1848 roku, gdy w tłumie ludzi poznański adwokat miał rozdawać ludziom pieniądze z płóciennego worka, by pozyskać ich dla swoich celów. W jednym z procesów sądowych Krotowskiego porucznik Wedell zeznał, że były to znaczne sumy47. Wyłania się z tego obraz człowieka, który własny majątek sprzedał dla celów walki o Ojczyznę. Jak zatem wytłumaczyć inny fakt podawany przez Zdzisława Grota, że po wydarzeniach Wiosny Ludów Krotowskiemu „jako człowiekowi zamożnemu niewiele zależało (…) na materialnych dochodach z adwokatury i notariatu. Dzierżawił w tym czasie majątek Jankowo pod Gnieznem i operował znaczniejszym kapitałem48”? Musiał bardzo szybko stanąć na nogi, zważywszy na fakt, że przebywał po drodze w więźniu oraz był ciągany (podkreślmy to, niesłusznie) po niemieckich sądach.

Podsumowanie

Niniejsze rozważania pokazują z jak skomplikowanymi kwestiami musi zmierzyć się badacz życiorysu Jakuba Krauthofera-Krotowskiego. Na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że im więcej źródeł na jego temat poznaję, tym więcej pojawia się we mnie wątpliwości co do jego rzeczywistych intencji. W trakcie pisania prezentowanego artykułu przyszło mi na myśl pewne porównanie, które chciałbym uczynić zwieńczeniem mojego wywodu. Postać Krotowskiego przypomina mi w pewnych aspektach jego życia pułkownika Józefa Zaliwskiego, powstańca listopadowego, emigranta i kondotiera „światowej rewolucji”. W 1833 roku w ramach organizacji „Zemsta Ludu” podjął się szaleńczej wyprawy partyzanckiej do Królestwa Polskiego i Galicji w celu podniesienia ludu do kolejnego powstania. Wszystko świeżo po powstaniu listopadowym, czyli w warunkach beznadziejnych. Jego wyprawa, co łatwo było przewidzieć, zakończyła się kompletną klęską, wyrokami śmierci i karami więzienia dla jego współpracowników oraz uwięzieniem samego Zaliwskiego. Ciekawej charakterystyki tej postaci dokonał Mikołaj Berg, która pasuje w dużej mierze także do działalności Krotowskiego w 1848 roku: „W Polsce zaś, Zaliwskich niczem nie wyleczysz: dla zadośćuczynienia bujnej fantazyi, przebojem prą naprzód, nie względząc na niczyje rady, i sądząc się zawsze prawemi. Cokolwiek im się sprzeciwia, i wszystko co rozsądne i umiarkowane, uchodzi w ich oczach za zdradę ojczyzny, za potarganie obowiązków prawdziwego obywatela. Ich energia nosi cechę czegoś dzikiego i chorobliwego; a oni sami zwykle bardziej pożyteczni wrogom, niżeli własnej ojczyźnie”49.

Wojciech Czeski

1 L. Bazylow, P. Wieczorkiewicz, Historia Rosji, Wrocław 2005, s. 211-212.

2 E. Kaczyńska, D. Drewniak, Ochrana. Carska policja polityczna, Warszawa 1993, s. 14.

3 J. Iwaszkiewicz, Wielka prowokacja. Rzekomy rząd narodowy 1865 r., Warszawa 1928, s. 22.

4 S. Kieniewicz, Społeczeństwo polskie w powstaniu poznańskiem 1848 roku, Warszawa 1935, s. 45.

5 A. Zamoyski, Urojone widmo rewolucji. Tajne spiski i tłumienie ruchów wolnościowych 1789-1848, Przełożył Michał Ronikier, Kraków 2016, rozdział XXIX „Polonizm”.

6 B. Limanowski, Historja ruchu rewolucyjnego w Polsce w 1846 r., Kraków 1913, s. 84.

7 Tamże, s. 52, przypis 4.

8 N. W. Berg, Pamiętniki o polskich spiskach i powstaniach 1831-1862, Kraków 1880, s. 138.

9 H. Szuman, Wspomnienia berlińskie i poznańskie z r. 1848, Warszawa 1900, s. 37.

10 S. Karwowski, Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego, T. I. 1815-1852, Poznań 1918, s. 398.

11 Z. Grot, F. Paprocki, Szkice poznańskie, Warszawa 1957, s. 150.

12 F. Paprocki, Na polach bitew Wiosny Ludów 1848 r [w:] Polityczna działalność rzemiosła wielkopolskiego w okresie zaborów (1793-1918), pod red. T. Filipiaka, Poznań 1963, s. 304.

13 Cyt za S. Kieniewicz, Społeczeństwo polskie…, s. 88. Ten sam wiersz mieli zapewne na myśli cytowani wcześniej Grot i Paprocki, jednak w swojej rozprawie musieli przypisać mu inny tytuł, niż oryginalnie nosił.

14 W. Lipski, Beiträge zur Beurtheilung der Ereignisse im Grossherzogthum Posen im Jahre 1848. H. 1, Berlin 1848, s. 78-79.

15 Szerzej o tym zobacz na przykład W. Stefański, Szlachecka Rzeczpospolita hasło nasze, Drezno 1869, s. 27.

16 S.K. Potocki, Wydarzenia 1848r. w poznańskiem w świetle listów i relacji Działyńskich, „Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej, 1988, Z. 22, s. 236.

17 S. Kieniewicz, Społeczeństwo polskie…, s. 38.

18 E. Bątkiewicz, Tytus Działyński (1796-1861) Polityk. Społecznik. Twórca kultury, Poznań 2011, s. 146.

19 Na ten temat szerzej zobacz W. Czeski, Nieporządki Jakuba Krauthofera-Krotowskiego, „Gazeta Mosińsko-Puszczykowska”, Lipiec 2019.

20 Zob. B. Wojcieszak, Tymczasem ciężko…Studia i szkice z dziejów polskiej kultury politycznej w XIX wieku, Toruń 2010, s. 141-142.

21 Z. Grot, Krotowski Jakub, „Polski Słownik Biograficzny”, T. XV, Wrocław 1970, s. 349.

22 „Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego”, 05.04.1848, s. 334.

23 H. Kunz, Die kriegerischen Ereignisse im Grossherzogtum Posen im April und Mai 1848, Berlin 1899, s. 22.

24 S. Karwowski, Historya…, s. 417.

25 S.K. Potocki, Wydarzenia…, s. 246, przypis 3.

26 B. Wojcieszak, Tymczasem ciężko…, s. 142.

27 E. Bątkiewicz, Tytus Działyński…, s. 156, przypis 199.

28 T. Działyński do żony, Port Winiary, 1848, Biblioteka Kórnicka syg. 7332, K. 391.

29 Akt pierwszego walnego zebrania Ligi Polskiej które odbyło się w Kórniku dnia 10., 11. i 12 stycznia 1848, Poznań 1849, s. 31.

30 J. Moraczewski, Wypadki poznańskie z roku 1848, Poznań 1850, s. 73-74.

31 Tamże, s. 98.

32 S. Karwowski, Historya…, s. 430.

33 K. Rakowski, Powstanie poznańskie w 1848 roku, Lwów 1900, s. 199.

34 Z. Grot, Krotowski Jakub, s. 349.

35 „Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego”, Nr 101, 01.05.1848.

36 Zob. B. Wojcieszak, Ostatni Ikar Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Polityczna działalność Jakuba Krauthofera w latach 1848-1851 (z uwzględnieniem ówczesnej prasy poznańskiej) [w:] Prasa dawna i współczesna. Cześć czwarta, pod red. B. Kosmanowej, Poznań 2003, s. 22; „Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego”, 1848, nr 107, 09.05.1848; J. Koźmian, Stan rzeczy w Wielkim Księstwie Poznańskim, „Przegląd Poznański”, T. 8, 1848r, s. 616; S. Karwowski, Historya…, s. 461.

37 M. Motty, Przechadzki po mieście. Cześć II, Poznań 1888, s. 231.

38 A. Abramowicz, Jacques Boucher de Perthes i język pradziejów, „Archeologia Polska”, T. XXXVII, 1992, z. 1-2, s. 24.

39 M. Laubert, Studien zur Geschichte der Provinz Posen in der 1. Hälfte des 19. Jahrhunderts, Poznań 1908, s. 263.

40 B. Limanowski, Historya demokracyi polskiej w epoce porozbiorowej, Zurych 1901, s. 307.

41 W. Trąmpczyński, Epizody historyczne, Warszawa 1914, s. 16.

42 A. H. Kaletka, Jak Krauthofer został protestantem, „Kronika Miasta Poznania” 1929, R.7, Nr 4.

43 „Tygodnik Literacki”, 1841, nr. 47, 22.11.1841.

44 M. M. Olejniczak, Życie i działalność polityczna Jakuba Krauthofera-Krotowskiego. Praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dr. Witolda Jakóbczyka, Poznań 1972, s. 16-17.

45 K. Kardyni-Pelikánová, Nieznane listy Antoniego i Julii Wojkowskich do J. E. Purkyniego, „Sborník prací Filozofické fakulty brnčnské univerzity” D 11, 1964, s. 1964.

46 W. Trąmpczyński, Epizody…, s. 17-18.

47 Zob. „Dziennik Polski”, Nr 160, 16.12.1849, Nr 163, 20.12.1849.

48 Z. Grot, Krotowski Jakub, s. 350.

49 N. W. Berg, Pamiętniki…, s. 16-17.

Wojciech Czeski

Autorem wpisu jest: Wojciech Czeski, dziennikarz Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej

Wasze komentarze (10)

  • JWB
    środa, 23 paź, 2019, 12:20:54 |

    Wciągający tekst, dający do myślenia. Szkoda jedynie, że promocja tej gminy, i to robiona za bardzo duże pieniądze, oparta jest o kłamstwie historycznym.

  • Książkocholik
    środa, 23 paź, 2019, 13:44:59 |

    Bezsens, skoro to tylko przypuszczenia to po co takie wywody. Zmienicie się w Fakty ?

    • środa, 23 paź, 2019, 16:18:56 |

      Proszę o wyjaśnienie co według Pana w artykule jest bez sensu.

    • Gala
      piątek, 25 paź, 2019, 8:24:04 |

      O tym trzeba pisać i interesować się, zamiast chować głowę w piasek. Lepiej ustalić kim był Krauthofer zanim stanie się dla naszej gminy jeszcze ważniejsza postacią.

      • Wojciech Czeski
        piątek, 25 paź, 2019, 9:48:13 |

        Ze swojej strony pragnę zapewnić, że będę zabiegał o to, by Krauthofer nie był dla naszej gminy ważną postacią. Mosina na to nie zasługuje. Szczegóły będzie można znaleźć w listopadowym wydaniu „Gazety”.

  • lol
    środa, 23 paź, 2019, 20:04:43 |

    Zapraszam tutaj:
    http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/kazimierz-raczynski-h-nalecz
    Inny nieco okres w historii tych terenów, ale podobne wątpliwości co do zacności postaci historycznych, ważnych dla kształtowania się Mosiny.

  • Roman
    piątek, 25 paź, 2019, 10:11:11 |

    @lol Interesujące, jak widać przykład Krotowskiego to niejedyny przykład. Warto poszerzać wiedzę na ten temat:

    Na przełomie XVII i XVIII w. ród Raczyńskich podzielił się na dwa odłamy, na skutek waśni i sporów rodzinnych. (…) Kazimierz nabywając majątek w Rogalinie, stworzył znamienitą rezydencję magnacką. Ostatecznie w okresie bezkrólewia poparł kandydaturę Stanisława Augusta Poniatowskiego na władcę Polski. Być może za to otrzymał w 1765 r. order Świętego Stanisława. W 1767 r. określił się jako zwolennik polityki rosyjskiej, utrzymując bliskie kontakty z tamtejszymi notablami. Wiadomo, że współpracował z posłami rosyjskimi oraz przynajmniej od 1776 r. pobierał od rządu rosyjskiego roczną pensję w wysokości 1,5 tys. dukatów. Fakt ten stawia Kazimierza w nie najlepszym świetle, powodując, że odbierany jest jako postać kontrowersyjna. Sam Kazimierz tłumaczył motywy swego postępowania tym, że pieniądze od Rosjan są pewną rekompensatą za utratę na ich rzecz, podczas I rozbioru Polski, dochodowego starostwa na Podolu. Wyjaśnienia te nie oczyszczają go jednak z zarzutów zdrady Polaków. (…)

    http://trakt.poznan.pl/wp-content/uploads/2016/06/5_Raczyscy_jakich_nie_znacie.pdf

  • Krotowski
    sobota, 26 paź, 2019, 23:35:08 |

    To jest głupie. Czy podany artykuł jest fikcją, czy faktem? Szanujaca się gazeta nie może opierać swoich artykułów na domysłach! Załóżmy, że pewien znany Wojciech z Mosiny jest kobietą. Oprzyjmy się na tym domyśle, bo jak trąbiom lokalne przekupki, widziały , że w sklepie z damską bielizną kupował pończochy. Trochę kłopot urósł z tymi pończochami bo jedne twierdziły,że były one różowe a inne, że niebieskie. Podchwyciła to gazeta i obwieściła, analizując wydarzenie, że mamy w Mosinie festiwal osób transpłciowych, bo taki jeden znany Wojciech paradował w tęńczowych rajstopach po Rynku. Jaki jest finał? Żadna z tych osób nie trafiła do żródła. Wojciech był w sklepie z damską bielizną i owszem robił tam zakupy z tą różnicą, że kupował rajstopy dla narzeczonej na prezent. Były one koloru grantowego opakowanie w tęczową reklamówkę. Czy paradował z tęczową reklamówka? . Oczywiście, bo na Rynku umówil się na piwo z kolegą. Kolega tak dla żartu założył koszulkę z napisem only gay parade Dołaczyła do nich jego ciężarna narzeczona ubrana w niebiesko różowy uniform. Wojciech jest 100 proc. facetem. Tyle na temat ” przypuszczeń”

  • niedziela, 27 paź, 2019, 2:52:05 |

    Szanowny Panie.

    Autor powyższego tekstu, nasz redakcyjny kolega Wojciech Czeski podał w artykule przypisy i bibliografię. Spędził długie godziny w bibliotekach dokładnie badając i studiując ten jakże interesujący i zdecydowanie kontrowersyjny temat. Wynajdując jednocześnie bardzo dużą ilość źródeł, których spis widoczny jest na końcu artykułu. Może je Pan sprawdzić osobiście. Wystarczy wizyta w bibliotece. I to jest zasadnicza różnica między tym co ujął Pan w swoim komentarzu. Retorycznie zapytamy więc, czy również jest Pan w stanie wskazać w tej jakże zabawnej opowiastce takie źródła?

    Wojciech przygotował mocny i być może dla kogoś „niewygodny” materiał. Część może Pan przeczytać na naszym portalu internetowym aczkolwiek publikacji na ten temat, dostępnych na naszych łamach jest więcej (publikowane od czerwca). Zachęcamy Pana do poznania tego tematu w szerszym ujęciu. W listopadowym wydaniu naszej gazety znajdzie Pan artykuł, który określilibyśmy jako zwieńczenie dzieła Wojciecha. Jest to doskonałe podsumowanie serii artykułów o Krotowskim (i nie tylko), jak również propozycja „pozytywnej
    alternatywy dla mosińskiego kultu poznańskiego adwokata oraz tak zwanej Rzeczpospolitej Mosińskiej, jak ujął to sam autor.

    p.s Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi. I naszej gazecie zdarza się popełniać błędy, jednakże zarzut, że opieramy swoje artykuły o domysłach, wydaje się tak samo groteskowy, jak komentarz, który Pan zostawił.

    Z poważaniem Redakcja GMP

  • Krotowski
    niedziela, 27 paź, 2019, 7:09:18 |

    Opieranie tak daleko idącego oszerstwa na stwierdzeniu hrabiny, że ktoś jest „nie dobry” to absurd. Po co przypisy skoro to banały. Poważna dyskusja to to chyba nie jest. Szukanie w domysłach faktu, że teczkę z pewnością zniszczono???? Ludzie przecież to beczka śmiechu. Taki jeden kiedyś też twierdził, ale w drugą stronę, że mu teczkę spreparowano. Pan Wojciech teraz za wszelką cenę będzie produkował wymysły. Bo taki bojownik z niego, że po trupach a udowodni. Nie ważne, że prawda z pewnością okaże się inna. Może bardziej zaskakująca? To jest tak jak niektórzy nam współcześni poprawiają historię twierdząc, że w Polsce były „polskie obozy śmierci”. Tylko jak trudno jest odwołać to kłamstwo ? Nad tym już nikt nie prowadzi wywodu bo dzisiaj nikt się nie zastanawia. A gazeta? Trochę zdrowego rozsądku by się przydało.

Skomentuj