Redakcja GMP | niedziela, 3 mar, 2013 | komentarzy 138

Sanktuarium w Oborach: Wszyscy byliśmy wstrząśnięci

– Dzień spędzony w Oborach był najpiękniejszym dniem w moim życiu.

– Nawet jak po powrocie opowiemy, co się tam z nami działo – nikt chyba nie uwierzy…

– To trzeba zobaczyć, poczuć, na pewno tu wrócę …

– Miałam świadomość, że się osuwam na ziemię, to była „siła”, której nie potrafiłam się oprzeć, jakbym straciła kontakt z ciałem…

Trudno będzie niektórym uwierzyć w to, co za chwilę przeczytają, być może tekst ten jest przeznaczony tylko dla ludzi wiary. Gdyby ktoś z Czytelników chciał podzielić się swoimi przeżyciami związanymi z tym miejscem, opinią na ten temat, zapraszamy na łamy gazety, a także do rubryki Listy do Redakcji.

Pieta Oborska

Do Piety Oborskiej, Matki Bożej Bolesnej w Oborach pielgrzymi przybywają od czterech wieków. Tą wsławioną cudami niewielką figurę przywieźli do oborskiego klasztoru karmelici z konwentu bydgoskiego w 1605 r. Prosta rzeźba z drzewa lipowego jest dziełem artysty pomorskiego (prawdopodobnie karmelity), pochodzącym z XIV wieku. Przedstawia Bolesną Matkę pochyloną nad zdjętym z Krzyża i złożonym na Jej kolanach ciałem Syna. „Już w Bydgoszczy Pieta uznawana była za cudowną figurę. Gdy trafiła do Obór, w księdze przechowywanej w oborskim klasztorze odnotowywano liczne zapisy cudownych uzdrowień (np. z 1627 r. o uzdrowieniu z kalectwa chorążego Łosia czy dziecka niewidomego od urodzenia)”.

Sanktuarium w Oborach - widok z zewnątrz

Sanktuarium w Oborach – widok z zewnątrz

I tak jest do dzisiaj, ostatni przypadek złożonego w księdze świadectwa cudownego uzdrowienia, o którym słyszeliśmy w listopadzie podczas Mszy św. w Oborach dotyczył kobiety chorej na raka kości.

Nasza pielgrzymka, zorganizowana przez panią Bożenę Michalak wyruszyła z Mosiny w niedzielny, listopadowy ranek. Autokar (na 60 osób) wypełniony był do ostatniego miejsca. W Oborach przywitał nas o. Piotr Męczyński, który jest duchowym opiekunem pielgrzymów, pozdrowił Mosinę, opowiedział w skrócie bogatą historię sanktuarium, klasztoru i zakonu Karmelitów, którzy od wieków z tym miejscem są związani, przedstawił „plan pielgrzymkowego dnia” i zaprosił do uczestnictwa we Mszy św., po której miał się odbyć Obrzęd Błogosławieństwa Chorych.

„W imię moje na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”

Co znaczą te słowa Ewangelii wg św. Mateusza mieliśmy się dopiero przekonać.

Tej obietnicy Pan Jezus pozostaje wierny – prawdziwie Pan jest wierny w swoich słowach i święty w swoich dziełach. Posyła do nas swoich kapłanów i okazuje miłosierdzie, mówił o. Piotr.

Nadszedł moment błogosławieństwa chorych. Najpierw kapłan poprosił przed ołtarz rodziców z chorymi dziećmi, jako pierwszy został pobłogosławiony kaleki chłopiec na wózku, potem rodzice podchodzili z dziećmi na rękach, większe prowadzili. Wszyscy wracali w wielkim skupieniu, wielu miało łzy w oczach.

My dorośli mieliśmy stanąć w jednym rzędzie, wzdłuż głównego przejścia, zostawiając za plecami wolną przestrzeń. Tam ustawili się dwaj mężczyźni, których wcześniej o. Piotr poprosił o pomoc. Nie mogłam zrozumieć, po co byli ci dwaj panowie… Trwała już modlitwa różańcowa prowadzona przez drugiego kapłana.

Obrzęd Błogosławieństwa Chorych

Rozpoczyna się Obrzęd Błogosławieństwa Chorych (dorosłych). Widzę wysoką sylwetkę o. Piotra w białej szacie z przodu, który pomału przesuwa się wzdłuż stojących (tak mi się wydaje) ludzi. Wychylam się, żeby zobaczyć, co się dzieje i nagle dostrzegam kilka osób leżących na posadzce. Jestem zszokowana, wiele lat temu widziałam śmierć kobiety w kościele, dlatego widok ciał leżących bez ruchu tak mną wstrząsa. Już wiem, jaką rolę pełnią wybrani mężczyźni – łapią upadających. Wygląda to tak: kapłan podchodzi, wysłuchuje na ucho prośby chorego, modli się, dotyka głowy i człowiek łagodnie osuwa się na ziemię, podtrzymywany przez stojącego za nim mężczyznę. Kościół jest zasłany nieruchomymi postaciami. Ciała leżą ułożone na boku, jedni podnoszą się po chwili, inni „śpią” kilka minut. Niesamowity to widok. Pewien mężczyzna chce pomóc wstać żonie, ale kapłan nie pozwala mu jej dotknąć. Inni już się podnoszą i pamiętając prośbę o. Piotra, żeby podziękować Bogu za Łaskę zwracają się twarzą do Tabernakulum i w skupieniu modlą. Patrzę teraz z odległości półtora metra na wysoką dziewczynę. Kapłan wysłuchuje jej prośby, kładzie dłoń na czole, czyni znak krzyża, nie słyszę, co do niej mówi. Widzę jak dziewczyna zamyka oczy i „leci” do tyłu. Mężczyzna – pomocnik układa ją na posadzce na boku, o. Piotr pochyla się nad nią, przygląda z łagodnym uśmiechem, kreśli w powietrzu znak krzyża i przechodzi do mężczyzny stojącego przede mną. Z tym samym ciepłym uśmiechem wysłuchuje go, modli się, dotyka głowy i pielgrzym opada na ziemię. Kapłan stoi teraz przede mną. Jestem tak wzruszona, że nie docierają do mnie poszczególne słowa, ale wiem, że mówi o głębokiej wierze i modlitwie. Myślę, że być może doświadczam tego, co działo się za życia Pana Jezusa, kiedy On sam nauczał i uzdrawiał chorych. Kapłan dotyka mojej głowy i czuję lub raczej nie czuję swojego ciała, ale wiem, że się po prostu osuwam na podłogę nie tracąc świadomości, ktoś mnie układa na boku i …leżę.

Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, wszyscy byliśmy wstrząśnięci. Na wypadek, gdyby ktoś zarzucił nam udział w zbiorowej hipnozie przytaczam dwie wypowiedzi z Internetu, nieznanych nam osób.

Sanktuarium w Oborach - widok wewnątrz

Sanktuarium w Oborach – widok wewnątrz

Radek:

„…Chciałbym podzielić się z Wami doświadczeniem zjawiska zwanego „Zaśnięciem w Duchu Św.” (oficjalna nazwa przyjęta w Kościele).
Zatem początek mojego nawrócenia wyglądał tak: podjechałem sobie z tatą do pobliskiego Sanktuarium Maryjnego w Oborach (www.obory.com.pl) i trafiliśmy akurat na Obrzęd Błogosławieństwa Chorych. Był piękny, sobotni dzień, wielki plac przed kościołem, a na nim rzesze ludzi klęczących w oczekiwaniu na podejście kapłana i pobłogosławienie. Tak się złożyło, że poproszono mojego tatę do pomocy. To, co potem zobaczyłem zaparło mi dech w piersiach. Widziałem kapłanów, którzy nakładali na głowy ludzi swoje ręce, modlili się krótko i co niektórzy z przystępujących do błogosławieństwa ludzi po prostu osuwali się na ziemię i „spali”. Patrzyłem ciągle na to nie dowierzając, myślałem sobie: hipnoza zawitała do kościoła. Przez lata, dzięki kochanym mediom naoglądałem się programów o hipnozie, ufo i tego typu sprawach, którymi właśnie starałem się wytłumaczyć samemu sobie to, co widziałem. W końcu i mój tata klęknął do Błogosławieństwa, po czym „padł” na ziemię i sobie smacznie spal. Po kilku minutach wstał jakby nigdy nic i odbił prosto pod figurkę Matki Boskiej pomodlić się. Ja za nim kompletnie przestraszony. Podczas modlitwy poczułem, że zaczynam się chwiać i patrzę jak mój tata po raz kolejny po prostu osunął się na ziemię. Jakoś utrzymałem się, ale czułem, że coś przedziwnego promieniuje z tej figurki Matki Boskiej. Zauważcie, że nie było wtedy przy nas kapłana ani nikogo, kto mógłby, np. zahipnotyzować.
Oczywiście od tego zdarzenia ciągle kombinowałem, żeby racjonalnie i naukowo jakoś to wytłumaczyć. Wytłumaczenie kapłana przed tym obrzędem było dla mnie zakryte. Mówił ów karmelita o tym, że ciała nasze są świątynią Ducha Św. oraz o tym jak Jezus mówił swoim uczniom, aby uleczali chorych przez nakładanie rak i modlitwę. Ojciec Piotr, o którym mówię pości o chlebie i wodzie, leży krzyżem i jest człowiekiem głębokiej wiary. Trafiliśmy zatem kolejny raz na to Błogosławieństwo. Tata wręcz siłą zaciągnął mnie, abym uklęknął. Przyznam, że robiłem w portki a adrenalina skakała jak szalona. O. Piotr położył na moją głowę dłonie, zaczął się modlić. Ja miałem cały czas oczy zamknięte i również próbowałem się modlić. Po chwili poczułem jak tracę kontrolę nad mięśniami i zaczynam osuwać się na ziemię. Próbowałem powalczyć i ustawić się do pionu, ale po chwili po prostu padłem na ziemię. Byłem świadomy, ale kompletnie straciłem władzę nad mięśniami, nie mogłem się ruszyć ani nawet oczu otworzyć. Po kilku minutach wstałem i nawiewałem w stanie, jakiego się nie zapomina do końca życia. Wiadomo jak w dzisiejszych czasach serce człowieka może być zatwardziałe. Ciągle rozważałem możliwość jakiegoś tricku, hipnozy itp.

Zawitałem tam ponownie dopiero po roku i wtedy wątpliwości się rozwiały. Podszedł do mnie kapłan, jak się potem dowiedziałem zupełnie „przejezdny”, nietutejszy, który po prostu zawitał w tym miejscu i błogosławił. Ledwo zdążył przyłożyć swoje ręce do mojej głowy i błogosławić, naprawdę nie minęła nawet 1 sekunda i ległem na ziemi. Powaliła mnie moja głupota i niedowierzanie, ten cały balast, który jak ogromną, puchową kurtkę nosiłem, balast książek różnych myślicieli, programów itd. … W końcu pojawiła się chęć szukania tej prawdy: studiowanie Pisma Św., Dzienniczka św. Faustyny i kultu Bożego Miłosierdzia, przyjęcie Szkaplerza św. i seminarium Odnowy w Duchu św.

Sanktuarium w Oborach

Sanktuarium w Oborach jest już dobrze znane, tak że być może ktoś z forumowiczów był tam i doświadczył podobnych rzeczy. W każdym bądź razie gorąco wszystkich potrzebujących może jakiegoś impulsu zapraszam do odwiedzenia tego miejsca. Jest to miejsce szczególnych łask skierowanych właśnie do niedowiarków. Łaski te również przejawiają się w uzdrowieniach, które miały miejsce także w mojej rodzinie. Oczywiście za tym stoi nasza Święta Matka Maryja, która najlepiej prowadzi nas do swego Syna.

Może jeszcze co nieco na ograniczenie fali spekulacji Jakiś czas temu byłem w tym Sanktuarium, a staram się odwiedzać często i widziałem kolejne cuda, o których mówiłem. Otóż byłem sobie na końcu kościoła. Było pełno ludzi. Za chwilę miało nastąpić Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Widzę jak dziewczyna obok przesunęła się na środek, aby chociaż widzieć ołtarz w momencie, gdy ksiądz podniesie Najświętszy Sakrament. Dokładnie w chwili podniesienia dziewczyna pada na ziemię… Ludziom stają włosy na głowie, szczególnie podoba mi się jak przyjeżdżają ludzie z Warszawy i większych miast Podobna sytuacja miała miejsce podczas tej samej Mszy w czasie przyjęcia Komunii św. A wszystko po to, aby uwierzyć….

Anna Maria – lekarka: „Spoczynek w Duchu – cząstka uzdrowienia”

…Osobiście do niedawna przyjmowałam błogosławieństwo po każdej Mszy św. dosyć oschle, dopóki nie spotkałam się z nadprzyrodzonym zjawiskiem spoczynku w Duchu Świętym podczas indywidualnego błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem oraz błogosławieństwa przez nałożenie rąk kapłana. Jak wiemy, to ręce kapłana sam Chrystus namaścił i uświęcił w sakramencie kapłańskim, a więc są one przedłużeniem rąk Samego Boga. Spoczynek w Duchu Świętym może budzić w obserwatorach niepokój, gdyż przeciętny katolik najczęściej nic nie wie na temat tego nadprzyrodzonego zjawiska i kojarzy to z omdleniem. Jestem z zawodu lekarzem i wielokrotnie udzielałam pomocy medycznej osobom, które zemdlały w Kościele z powodu niedyspozycji zdrowotnej. Spoczynek w Duchu Świętym wygląda dla laika jak omdlenie, ale dla mnie jako lekarza wygląda zgoła inaczej. Wielokrotnie blisko podchodziłam do osób, które otrzymały od Boga w czasie błogosławieństwa tyle łask, że nie mogli ich unieść i lekko jak piórko opadali bezwładnie na ziemię, leżąc tak spokojnie od 3 do 20 minut. Obserwowałam te osoby oczami lekarza i nie widziałam na ich twarzach cech omdlenia. Twarze ich nie były blade ani spocone, usta nie siniały, oddech był miarowy i spokojny, tętno prawidłowe. Leżały te osoby w pełnym wyciszeniu z twarzami pogodnymi, promieniował od nich spokój. Po upływie jakiegoś czasu  wstawały o własnych siłach i dalej uczestniczyły w modlitwach w kościele. Nadprzyrodzone zjawisko spoczynku w Duchu Świętym nie ma nic wspólnego z bioenergią czy z bioprądami ka­płana, gdyż kapłan, który nas błogosławi jest jedynie narzędziem w ręku Boga, jest kanałem przepływu Bożych łask dla nas wiernych.

Zaśnięcia w Duchu Świętym widziałam m. in. w sanktuariach: MB Królowej Pokoju w Medziugorju i w MB Bolesnej w Oborach. Miałam okazję rozmawiać z osobami, które doznały spoczynku w Duchu Świętym. Opowiedziały mi, że jest to szczególny stan duszy, w którym odczuwają ogromny pokój wewnętrzny, cichą radość, ukojenie, miłość Bożą i tęsknotę za Bogiem. Większość z tych osób nie traci w tym stanie świadomości. W literaturze katolickiej spotkałam się z opisem spoczynku w Duchu Świętym w książce autorstwa włoskiego księdza Pietro Zorzy pod tytułem: „Drogie dzieci dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” na stronie 113. W Piśmie Świętym na temat błogosławieństwa możemy przeczytać w Dziejach Apostolskich 8,14-17…”.

Sanktuarium w Oborach - matka Boska i Jezus Chrystus

Sanktuarium w Oborach – matka Boska i Jezus Chrystus

fot.„Kroniki odnotowują, że wierni przybywali do swej Matki w pielgrzymkach. Podejmowali trud drogi ze szczególną prośbą o uzdrowienie swoich najbliższych lub jak mieszkańcy Nieszawy w 1678 r. z wdzięczności, by podziękować za otrzymane łaski. Pielgrzymowali z ziemi płockiej, chełmińskiej, michałowskiej i z dalekiej Warmii, zwłaszcza na 16 lipca, na odpust Matki Bożej Szkaplerznej. Chociaż od 1864 r. rząd carski zakazał pielgrzymek, bojąc się tak licznego, zorganizowanego tłumu, to i tak prywatne pielgrzymki do cudownego miejsca ściągały do Obór na uroczystości Maryjne nawet 20.000 ludzi. Dzisiaj Sanktuarium w Oborach po Jasnej Górze, Licheniu, Kalwarii Zebrzydowskiej, Piekarach, Gietrzwałdzie i Gidlach należy do najliczniej odwiedzanych Sanktuariów Maryjnych w Polsce”. „Do stóp Oborskiej Matki przybywa zawsze wielu chorych, osób naznaczonych stygmatem cierpienia fizycznego i psychicznego. Przybywają tutaj z ufnością w sercu i różańcem w dłoniach.  Niektórzy z nich doświadczają cudu uzdrowienia, mówią o tym świadectwa zawarte w Księdze Łask i Cudów Oborskiego Sanktuarium, mówią o tym dziękczynne wota zawieszone wokół cudownej figury Matki Bolesnej. I choć nie wszyscy chorzy zostają cudownie uzdrowieni na ciele, to jednak wszyscy zgromadzeni przy sercu Maryi zostają duchowo pokrzepieni i umocnieni, napełnieni Bożym pokojem”.

Więcej na temat:

Z ufnością w sercu – Ojciec Piotr Mączyński

Ojciec Piotr zaprasza – Elżbieta Bylczyńska

Napisano przez Redakcja GMP opublikowano w kategorii Aktualności, Wywiad, reportaż

Tagi:

Redakcja GMP

Autor: Redakcja Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej.