T-Roc Salon VW Berdychowski Łukasz Grabowski radny w sejmiku woj. wielkopolskiego Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wielkanoc w Starym Browarze w Poznaniu - złap zająca w apce
Marta Mrowińska | wtorek, 17 lip, 2018 | 1 Komentarz

Z cyklu „Sukces w szpilkach” – Sklep z tradycjami

W dzisiejszym odcinku „Sukcesu w szpilkach” rozmawiam z Janiną Jóźwiak, właścicielką sklepu odzieżowo – obuwniczego „NINA” w Mosinie, jednego z najstarszych w mieście. Pani Janina opowiada o handlowej tradycji w rodzinie, swojej pasji nie tylko do handlu i o tym, co według niej jest gwarancją sukcesu. Zapraszamy do lektury oraz oczywiście – odwiedzenia sklepu. Dobra obsługa na wysokim poziomie gwarantowana!

M.M.: Od ilu lat prowadzi Pani sklep, jak zaczęła się ta działalność?

J.J.: To chyba najstarszy sklep w Mosinie, ja sama prowadzę go dwadzieścia siedem lat, od 1991 roku. Najpierw była to powierzchnia zaledwie jednej czwartej tego sklepu, który jest teraz. Potem rozbudowałam to o jeden pokój, a potem o jeszcze jeden i tym sposobem sklep rozrósł się do obecnych rozmiarów :) Rodzina od strony mamy zawsze związana była z handlem. Przed wojną moja prababcia miała tutaj sklep kolonialny i z krótką odzieżą, potem dziadek prowadził w tym miejscu rzeźnictwo, sklep mięsny. Moja mama także pracowała w handlu: najpierw w SPOŁEM, potem w GS-ach.

Często obserwowałam mamę przy pracy, bardzo podobało mi się to zajęcie, lubiłam pracować w handlu i zawsze, kiedy miałam czas, pomagałam mamie w sklepie. Po ukończeniu szkoły najpierw pracowałam w SPOŁEM jako dekorator, potem odpowiadałam za organizację i technikę sprzedaży, a następnie zaopatrzenie. Muszę przyznać, że Mosina w tamtych czasach – mimo, że był to trudny okres – była bardzo dobrze zaopatrzona. Jak już wspomniałam, po tych doświadczeniach, w 1991 roku otworzyłam swój sklep i prowadzę go do dnia dzisiejszego.

M.M.: Czy od początku był to sklep o takim profilu – tzn. odzież i obuwie? Skąd wybór takiej branży?

J.J.: Na początku była tylko odzież, ale zaraz potem połączyłam to z obuwiem. Pracując w zaopatrzeniu miałam te branże pod sobą, jak i wiele innych, dlatego dobrze znałam temat. Swego czasu kierowałam pracą sklepów: radiowo-telewizyjnego i zmechanizowanego na rynku (w tej chwili jest tam sklep spożywczy) oraz elektrycznego (istnieje do tej pory). Różne branże nie były mi zatem obce, ale wybrałam te, które najbardziej lubię.

M.M.: Co fascynującego jest w pracy w handlu?

J.J.: Lubię pracować z ludźmi, to zawsze jest dla mnie wyzwaniem. Lubię obsługiwać klientów, robić dekoracje, bardzo mnie to interesuje. W tej branży sporo się dzieje – zmieniają się trendy, ciągle coś innego jest na topie. Myślę, że każdy z nas ma coś, co lubi robić. Trzeba po prostu za tym podążać.

pani Janina Jóźwiak w swoim sklepie

M.M.: Które aspekty tej pracy wymieniłaby Pani jako najbardziej przyjemne, a które – najtrudniejsze?

J.J.: Najlepsze były początki, było wtedy mniej sklepów, towar cieszył się dobrym zbytem. Teraz jest ich dużo więcej, poza tym wiele hurtowni zostało zamkniętych, dużą część towaru sprowadza się bezpośrednio od producentów – jest on wówczas tańszy, ale trzeba zamawiać większe ilości, co stwarza problemy z magazynowaniem towaru itp. Zamówienia musimy robić też z dużym wyprzedzeniem (już teraz myślę na przykład o kolekcji zimowej).

M.M.: Co według Pani składa się na sukces?

J.J.: Na pewno ogromne znaczenie ma praktyka, lata pracy w branży. Przydaje się też i owocuje wcześniej zdobyte doświadczenie – w moim przypadku była to praca jako dekorator w Społem PSS w Puszczykowie – robiłyśmy wtedy dekoracje okien wystawowych w Puszczykowie, Mosinie, Luboniu i Pobiedziskach. Po reorganizacji pracowałam w Mosinie na tym samym stanowisku, a także jako referent organizacji i techniki sprzedaży. Doświadczenie zdobywałam również jako zaopatrzeniowiec artykułów przemysłowych, co wiązało się z częstymi wyjazdami po towar bezpośrednio do producentów w całym kraju.

To była zupełnie inna praca niż teraz, nikt nie liczył godzin, jeśli było trzeba, pracowało się dłużej i nikt się nie skarżył, ważne było, żeby wykonać daną pracę. To wszystko w przyszłości przynosiło efekty i owocowało w kolejnych miejscach pracy, a w końcu – w mojej działalności. Własna firma to praca praktycznie od rana do wieczora, trzeba być przygotowanym na intensywność każdego dnia.

Myślę też, że trzeba lubić to, co się robi – ja bardzo lubię być z klientami, obsługiwać ich, sprawia mi to po prostu przyjemność. Bardzo się cieszę, kiedy klienci wychodzą zadowoleni, wracają do nas, są stałymi bywalcami sklepu.

M.M.: Jakie cechy, umiejętności ma według Pani kobieta sukcesu?

J.J.: Ja po prostu jestem zadowolona z tego, co robię, czuję się w tym spełniona. Ważne jest też zaangażowanie, tej pracy trzeba poświęcić sporo czasu. Prowadzenie sklepu jest wymagające. Najtrudniej jest w okresach, kiedy na przykład nie mam pracownika i wszystkie obowiązki muszę wykonywać sama – wówczas inne sprawy trzeba planować poza godzinami otwarcia sklepu, co wymaga ode mnie dużej mobilizacji i dobrej organizacji pracy. Ważne jest też, żeby dobrze rozumieć się z osobą, z którą pracujemy.

Poza tym – trzeba ciągle przewidywać, brać pod uwagę chociażby pogodę – na przykład zawsze, kiedy pada, znajdują się klienci na kalosze, zatem mam je ciągle w magazynie :)

M.M.: Proszę opowiedzieć o swoich zainteresowaniach poza branżą handlową – wiem, że śpiewa Pani w Chórze pw. Świętej Cecylii w Mosinie.

J.J.: Tak – w chórze jestem przeszło trzydzieści lat – w każdy piątek zjawiam się na próbie i to stało się już moim przyzwyczajeniem. Wśród członków chóru panuje dobra, rodzinna atmosfera. Tutaj znowu potrzebna jest dobra organizacja czasu, a niekiedy nie mam go zbyt wiele – zamykam sklep o osiemnastej, szybko robię obiad (lub przygotowuję go dzień wcześniej) i już na dziewiętnastą idę na próbę. Uważam, że brak czasu nie jest wytłumaczeniem, bo jeżeli chcemy go na coś znaleźć – zawsze znajdziemy. To kwestia wyboru i tego, żeby robić to, co chcemy. Teraz czeka nas kilka ważnych wydarzeń, między innymi coroczny przegląd chórów, który tym razem odbędzie się w Czempiniu.

M.M.: A jakie ma Pani plany na przyszłość związane z prowadzeniem sklepu?

J.J.: Chciałabym, żeby jedna z moich synowych przyszła tutaj do pracy :) Moja wnuczka już robi zdjęcia, kiedy przyjeżdża, wykłada towar, pomaga mi, wdraża się – cieszy mnie to, bo ja też uczyłam się w podobny sposób od mojej mamy. Może zatem handlowa tradycja w naszej rodzinie przetrwa i zostanie przekazana następnemu pokoleniu.

M.M.: Życzę zatem, by spełniły się wszelkie Pani plany i bardzo dziękuję za spotkanie.

Napisano przez Marta Mrowińska opublikowano w kategorii Aktualności, Mosina, Wywiad, reportaż

Tagi:

Wasze komentarze (1)

Skomentuj