Salon VW Berdychowski Osa Nieruchomości Mosina - działki, mieszkania, domy Wiosenny repertuar trendów w Starym Browarze
Tomasz Kaczmarek | środa, 29 mar, 2023 |

U zarania (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 9/1)

Stał na szczycie wzniesienia, które górowało nad rozległą doliną. Stał skupiony w milczeniu, jakby nie chcąc zakłócić panującej ciszy. Przeszkodzić jej miała dopiero przyroda, z wolna budząca się po długiej i srogiej zimie do życia.

Przez ostatnie dni ze szczególną uwagą przyglądał się powolnym zmianom zachodzącym w tej krainie. Jeszcze całkiem niedawno jak okiem sięgał, widział tylko śnieg i lód. Z każdym jednak dniem białości stopniowo ubywało. Na topniejącej śnieżnej powierzchni zaczynały pojawiać się ciemniejsze wyspy mchów i porostów. Olbrzymia rzeka, która jeszcze jakiś czas temu zdawała się być uwięzioną na wieczność na dnie doliny, stopniowo odzyskiwała wolność oraz czucie w swoich ścierpniętych członkach. Wlewała się ona do doliny od strony wschodzącego słońca i niczym róg renifera rozwidlała się na dwie części. Jedna z nich płynęła w kierunku, gdzie słońce kończy swoją codzienną wędrówkę, druga zaś w stronę, w którą wraz z nadejściem cieplejszych dni zmierzają renifery oraz ptactwo. Ze wzgórza, na którym stał, spływały ku dolinie liczne strumyki wypływające spod topniejącego śniegu, łącząc się w coraz szersze potoki. Wszystkie te zmiany świadczyły o tym, że już niebawem nadejdą stada reniferów. Na samą myśl o tym jego spojrzenie spoczęło na odległym horyzoncie, a dłoń odziana w skórzaną rękawicę, uchwyciła rogowy sztylet zatknięty za pasem. Całą zimę spędził przygotowując nowe oszczepy. Był gotowy do tego, aby rozpocząć wielkie polowanie. Zdobyte w ten sposób mięso, skóry oraz kości i rogi pozwolą mu na przeżycie w tych surowych warunkach. Wiedział, że ten czas zbliża się coraz szybciej. Podpowiadało mu to jego doświadczenie oraz instynkt łowcy odziedziczony po przodkach. W końcu był myśliwym. Łowcą reniferów, a to był jego ziemia.

Być może pierwszy człowiek, który przywędrował na tereny dzisiejszej Mosiny około 14 tys. lat temu, zastał tu taki właśnie widok. Mniej więcej w tym właśnie czasie potężny lądolód na dobre opuścił ziemie polskie i rozpoczął się proces powstawania przyszłego Morza Bałtyckiego. Odsłoniętą przez lądolód ziemię w pierwszej kolejności zaczęły zasiedlać mchy i porosty, a następnie krzewy rokitnika i wierzby, tworząc tym samym tundrę krzewiastą. Ta pionierska roślinność musiała zmagać się z bardzo trudnymi warunkami klimatycznymi. Podobnie zresztą jak pierwsi mieszkańcy tych ziem.

Ale, po kolei. Z powyższego opisu wyłaniają się dwa główne zagadnienia tj.; ziemia i człowiek. Zagadnienia związane z ziemią, któremu poświęcony będzie niniejszy artykuł, będą dotyczyły klimatu, ówczesnej fauny i flory oraz zachodzących wówczas zmian w formującej się sieci rzecznej (hydrograficznej).

Natomiast zagadnienia związane z człowiekiem możemy podzielić na kwestie dotyczące jego pochodzenia i gatunku oraz jego przynależności kulturowej, która wyrażała się w sposobie jego życia i wytworów materialnych. Temu będzie poświęcona kolejna część artykułu. Analizując te poszczególne zagadnienia zweryfikujemy, na ile opis przedstawiony we wstępie może być prawdziwy.

Szwedzkie Góry, Wielkopolski Park Narodowy

Szwedzkie Góry, Wielkopolski Park Narodowy

Ziemia

Od momentu ustąpienia lodowca z omawianych terenów, do momentu przybycia tu pierwszych ludzi minęło prawie 5 tys. lat. Dopiero po tym czasie klimat na tyle się ocieplił, że przybyły tu człowiek mógł znaleźć niezbędne do przeżycia pożywienie. Wcześniej tereny te były arktyczną pustynią pokrytą przez wieloletnią zmarzlinę. Jej piaszczysta powierzchnia była wywiewana przez zimne i suche wiatry odsłaniając w jednych miejscach kamieniste podłoże zwane brukiem deflacyjnym w innych zaś, tworzyły one rozległe wydmy. W cieplejszych okresach roku, które z trudem można nazwać latem, kiedy to temperatura przekraczała próg zera stopni Celsjusza, ożywały liczne rzeki. Jedne płynęły na północ, zasilane głównie przez topniejący w górach śnieg, drugie wypływały spod lodowca i płynęły na południe. Ponad 18 tys lat temu rzeki te łączyły się w jedną wielką rzeką, którą dziś nazwalibyśmy pra-Wartą. Dlatego „pra”, gdyż przez te tysiące lat poddana ona była licznym przeobrażeniom, aby współcześnie mogła stać się Wartą. Wody tej wielkiej pra-rzeki uformowały dzisiejszą Pradolinę Warciańsko-Odrzańską, zwaną również według dawniejszych podziałów fizjograficznych Pradoliną Warszawsko-Berlińską. Z samych już nazw można wyciągnąć wniosek o jej równoleżnikowym ułożeniu. Właśnie na dnie tego naturalnego obniżenia terenu leży dzisiejsza Mosina. Tędy właśnie w kierunku zachodnim płynęły masy wód roztopowych. Drogę odpływu w kierunku północnym zagradzało im czoło lądolodu, który na jakiś czas, w drodze powrotnej do rodzimej Skandynawii, zatrzymał się na północnych rogatkach dzisiejszego Poznania. Może trudno dziś w to uwierzyć, ale wody pierwotnej rzeki na odcinku między Poznaniem, a Mosiną płynęły w przeciwnym kierunku niż dzisiejsza Warta. Łączyły się one z nurtem pra-Warty, która płynęła ze wschodu na zachód. Wody tej pierwotnej rzeki żłobiły wytrwale podłoże po którym płynęły stopniowo pogłębiając swoje koryto. Z biegiem lat doprowadziło to do odwrócenia się kierunku przepływu na tym odcinku i pra-Warta, wpłynęła w uformowane w ten sposób nowe koryto. Drogi na północ nie zagradzał jej już lodowiec, gdyż zatrzymał się on na ponowny postój, tym razem w okolicach dzisiejszej Chodzieży. Tak też doszło do powstania Poznańskiego Przełomu Warty, czyli południkowego odcinka doliny Warty między Mosiną, a Obornikami. Nie oznaczało to, że od razu pra-rzeka zmieniła swój kierunek i zamiast na zachód popłynęła na północ przez Poznań i Oborniki. Jeszcze przez około 3 tys. lat wody pra-Warty, trwając w stanie niezdecydowania, rozdzielały swój nurt pod Mosiną, na pierwotny kierunek odpływu zachodni i nowy, północny. Zjawisko takie nazywane jest bifurkacją. Ostateczne rozstrzygnięcie nastąpiło wówczas, kiedy to lądolód na stałe opuścił ziemie polskie, umożliwiając tym samym rzekom swobodny odpływ do wielkiego basenu formującego się Morza Bałtyckiego. Od tego czasu koryto Warty przybrało kształt zbliżony do dzisiejszego. Martwy fragment jej dawnego równoleżnikowego odcinka rozpoczynający się pod Mosiną i ciągnący się dalej na zachód, wypełniły mniejsze cieki wodne w tym Mosinka, a współcześnie Kanał Mosiński oraz Obra zamieniona w sieć Kanałów Obrzańskich.

Mapa Hipsometryczna pradolin

Mapa Hipsometryczna pradolin; źródło: https://mapy.geoportal.gov.pl

Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o kształtowanie się sieci hydrograficznej był to bardzo burzliwy okres nacechowany licznymi zmianami kierunków przepływu oraz z powstawaniem nowych odcinków rzek, a zamieraniem innych. Nad odtworzeniem przebiegu tych intensywnych przemian przez dziesięciolecia trudziło się wielu uczonych. Zwięzły opis tychże przemian zawarł w swojej książce pt. „Krajobraz Wielkopolski” prof. Bogumił Krygowski w rozdziale poświęconym wodom powierzchniowym i podziemnym. Bardziej szczegółowy opis, zgodny z aktualnym stanem wiedzy, napotykamy w opracowaniu autorstwa Andrzeja Witta pt. „Rekonstrukcja kierunku odpływu wód w poziomie najwyższej terasy przełomowego odcinka Warty pod Poznaniem”.

Aby dopełnić opisu przemian lokalnej sieci hydrograficznej, trzeba wspomnieć o jeszcze jednej bezimiennej rzece. Płynęła ona z północnego-zachodu na południowy-wschód przez tereny dzisiejszego Wielkopolskiego Parku Narodowego. Do Pradoliny Warciańsko-Odrzańskiej, czyli obniżenia terenu, którym wody pra-Warty płynęły dawniej na zachód łącząc się z pra-Odrą, wpływała ona co najmniej w dwóch miejscach. Pozostałością po jej ujściowych odcinkach są dzisiejsze jeziora Budzyńskie i Łódzko-Dymaczewskie, a śladem przebiegu jej dawnego koryta są ułożone w tym samym kierunku liczne jeziora rynnowe. Wykształcona w ten sposób forma terenu nazwana została, przez badającego ją prof. Karola Rotnickiego, bukowsko-mosińskim ciągiem rynnowo-ozowym. Jeszcze do dnia dzisiejszego część jezior wchodzących w skład tego ciągu połączona jest niewielką rzeką, Samicą Stęszewską.

O znacznej sile wody, która wyżłobiła koryto tej dawnej rzeki, świadczy głębokość rynny, w której znajduje się dzisiaj Jezioro Góreckie. Jej głębokość przekracza miejscami 30 m. Znaczy to, że gdyby na dnie dzisiejszego jeziora postawić dziesięciopiętrowy budynek, to jego dach nadal byłby poniżej krawędzi tej rynny. Kiedy ilość wody z topniejącego lądolodu zmalała, znacznemu osłabieniu uległy również procesy erozyjne, a martwe odcinki jej dawnego koryta wypełniły jeziora rynnowe.

Jezioro Góreckie WPN jesienną porą

Jezioro Góreckie WPN

Wiek powstania jezior można ustalić na podstawie osadów wypełniających ich niecki. W przypadku Jeziora Budzyńskiego najstarsze osady pochodzą z okresu zwanego starszym dryasem, czyli sprzed ok. 12 tys lat. Zostały one utworzone ze szczątków organizmów, żyjących w toni słodkowodnych zbiorników wód stojących. Stąd wiadomo, że musiało być ono wówczas jeziorem. Osady te nazywane są gytiami. Nieco młodsze są osady zalegające na dnie Jeziora Łódzko-Dymaczewskiego i pochodzą z cieplejszego okresu zwanego Aller ö d. Zatem od czasu, kiedy to czoło lądolodu zaczęło się stopniowo cofać z miejsca swojego postoju w okolicach Poznania tj. 18,8 tys. lat temu, do momentu powstania jezior, musiało minąć ok. 7 tys. lat.

Powstaje pytanie, czy przybyły tu 14 tys. lat temu człowiek zastał w tym miejscu spływającą do doliny rzekę, czy może raczej, jak przypuszczają uczeni, bryły martwego lodu wypełniające rynny tych przyszłych jezior?

Odpowiedzi na nie mogłaby dostarczyć pogłębiona analiza przebiegu procesów związanych z kształtowaniem się bukowsko-mosińskiego ciągu rynnowo-ozowego i skorelowanie jej z wiekiem teras (dawnych łożysk rzecznych) Pradoliny Warciańsko-Odrzańskiej oraz Poznańskiego Przełomu Warty. Niestety zagadnienie to dotychczas nie spotkało się z większym zainteresowaniem ze strony świata nauki, chociaż uczeni dostrzegają niezwykle interesujący fakt „wcięcia się” rynien jeziora Budzyńskiego i Łódzko-Dymaczewskiego w dno terasy, na poziomie której dochodziło do bifurkacji pra-Warty. Uświadamia to, że jeszcze wszystkiego nie wiemy i że jeszcze wiele ciekawych zagadnień czeka na swoje wyjaśnienie.

Wspomniane wcześniej badania osadów jeziornych posłużyły badaczom przede wszystkim do zrekonstruowania polodowcowego klimatu oraz szaty roślinnej. Do tego celu wykorzystano metodą analizy pyłków roślin, które zakonserwowane zostały w owych osadach. Wiedząc, że każda roślina wymaga do życia odpowiednich warunków środowiskowych, określono na tej podstawie warunki klimatyczne, w których ona bytowała. Datowania poszczególnych warstw dokonano m. in. metodami radiowęglowymi. Badania te, zwane w świecie nauki analizą palinologiczną, dostarczają znacznie więcej informacji przydatnych nie tylko przyrodnikom, ale również archeologom. W drodze analizy profili palinologicznych można zaobserwować zmiany zachodzące w szacie roślinnej, do których przyczyniła się działalność człowieka. Widoczne stają się pradawne trzebieże lasów, pojawienie się roślinności związanej z hodowlą bydła oraz pyłki zbóż świadczących o rozwoju rolnictwa. To tylko niektóre informacje, których dostarczają wspomniane wyżej metody badawcze, gdyż osady jeziorne zawierają szczątki również innych organizmów, powiększających pulę wiedzy na temat pradziejów.

I tak dowiadujemy się z nich, że „…sukcesja roślin w najstarszym dryasie (tj. ok. 14 tys. lat temu) rozpoczęła się od rozprzestrzeniania wierzby krzewiastej, brzozy karłowatej, bylic i zarośli rokitnika, a więc roślin, które w sumie tworzyły zespół tundry parkowej”. 13 tys. lat temu, kiedy klimat się ocieplił, pojawiły się lasy z dominacją brzozy. Po tym okresie trwającym ok. 1000 lat, nastąpiło ochłodzenie klimatu w wyniku którego doszło do przerzedzenia lasów brzozowych i ukształtowania się lasotundry.

Ponowne ocieplenie pozwoliło na dalszy rozwój lasów. Początkowo były to lasy brzozowo-sosnowe (faza chłodniejsza), a później lasy sosnowe (faza cieplejsza). Był to najcieplejszy okres schyłku ostatniego zlodowacenia. O ile we wcześniejszych okresach średnie temperatury lipca kształtowały się 10-15 st.C, to w tym najcieplejszym przekraczały 16 st. C. Ocieplenie to zostało przerwane ostatnim nawrotem chłodu, które miało miejsce ok. 11 tys. lat temu. Lasy zostały ponownie silnie przerzedzone, a ich miejsce zajął lasostep z brzozą, sosną i jałowcem. W miejscach wilgotniejszych rozwinęły się zespoły tundrowe. Średnia temperatura lipca wynosiła 12 st. C. Ten opis został opracowany przez prof. Krystynę Wasylikową, autorkę między innymi „Przewodnika do Badań Archeobotanicznych”, a zamieszczony został w jednym z rozdziałów książki „Geografia Polski, Środowisko Przyrodnicze”, Leszka Starkela.

W tej samej książce, lecz w innym rozdziale, znajdujemy opis fauny charakterystycznej dla środowiska panującego w schyłkowym okresie epoki lodowcowej. Autor tegoż rozdziału, Jerzy Pawłowski, do mieszkańców polodowcowej tundry i lasotundry zalicza oprócz reniferów również takie zwierzęta jak woły piżmowe, lemingi, lisa polarnego, rosomaka czy też zająca bielaka. Oprócz nich wymienia kilkadziesiąt rodzajów ptaków, ślimaków, chrząszczy oraz wszystkie gady i płazy znane ze stanowisk kopalnych, które również i współcześnie żyją na obszarze Polski.

Wraz z zanikiem tundry parkowej odeszły także na północ zwierzęta ją zamieszkujące. Jej miejsce zajęły lasy, głównie sosnowo-brzozowe. Pojawiły się również nowe zwierzęta leśne takie jak: tury, żubry, dziki, jelenie, niedźwiedzie brunatne, konie, sarny, łosie, wilki, lisy i bobry.

Był to zatem czas bardzo intensywnych przemian pod względem przyrodniczym. W przeciągu zaledwie 4 tys lat, co w odniesieniu do wieku geologicznego jest zaledwie chwilą, doszło na przemian do dwóch okresów cieplejszych (bölling, alleröd) i trzech chłodniejszych (dryasowych). Nie wspominając wcześniejszego klimatu arktycznego związanego z okresem lodowcowym i czasem jego wytapiania się. Z kolei późniejsza stabilizacja warunków klimatycznych sprzyjała nie tylko dalszemu rozwojowi szaty roślinnej oraz fauny, ale również zasiedlaniu tych terenów przez coraz liczniejsze grupy ludzi.

Nie wiadomo dokładnie, w którym momencie tych intensywnych przemian pojawił się człowiek i jaki widok mógł ukazać się jego oczom. Możliwe, że był on jeszcze świadkiem dwukierunkowego odpływu wód pra-Warty. Jeszcze trudniej stwierdzić czy w chwili jego przybycia rynny dzisiejszych jezior Łódzko-Dymaczewskiego i Budzyńskiego mogły być fragmentami dawnej rzeki. Być może za jakiś czas świat nauki będzie potrafił dokładnie zrekonstruować warunki zastane tu przez przybyłych pierwszych ludzi, jak również te, które poprzedzały ten moment, aż od czasu ustąpienia stąd lądolodu. Postęp jaki na tym polu poczyniły nauki przyrodnicze w XX wieku, daje nadzieję na to, że odtworzenie tego obrazu w najbliższej przyszłości jest możliwe.

Obraz „Śnieg” Julian Fałat | Miejsce ekspozycji: Galeria Sztuki Polskiej koniec XVIII w. do 1939 r. w Muzeum Narodowym w Poznaniu

„Śnieg” Julian Fałat | Miejsce ekspozycji: Galeria Sztuki Polskiej koniec XVIII w. do 1939 r. w Muzeum Narodowym w Poznaniu

Niech za ilustrację, tego nie do końca rozpoznanego jeszcze krajobrazu, posłuży obraz „Śnieg” mistrza polskiego zimowego pejzażu, Juliana Fałata (1853 – 1929). Obraz ten przedstawia śnieg, rzekę i niebo. Tylko tyle, i aż tyle. Sposób w jaki artysta uchwycił te trzy elementy sprawia, że obraz wciąga odbiorcę do świata na nim przedstawionego. Słyszalny staje się łagodny szum strumienia roznoszący się we wszechogarniającej ciszy. Działa to kojąco na zmysły wprowadzając w stan skupienia i zamyślenia. Jedynie płynąca woda ożywia ów zimowy, pozbawiony wszelkiej roślinności krajobraz. Nie jest ona zamarznięta, a na jednym z jej brzegów widoczne są ciemne plamy odsłoniętej ziemi. Może to zapowiedź nadchodzącej odwilży? Również śnieg, zdaje się być mokry i ciężki, jakby zaczynał tajać. Uwidaczniają to wyraźnie odciśnięte w nim ludzkie ślady. Na gładkiej śnieżnej połaci jest ich zaledwie kilka. Nie wiadomo kto i kiedy je zostawił. Wiadomo tylko tyle, że są to ślady człowieka. c. d. n.

Cykl artykułów „Pradzieje Mosiny i okolic”:

Tomasz Kaczmarek

Dziennikarz, radiowiec, organizator spływów kajakowych.

Skomentuj