Złap zająca w aplikacji Starego Browaru Salon Berdychowski Volkswagen - Tiguan
Tomasz Kaczmarek | piątek, 5 sie, 2022 | 1 Komentarz

Ruda z Dymaczewa (Pradzieje Mosiny i okolic cz. 6)

Droga powrotna ze Stęszewa do Mosiny wiedzie przez Dymaczewo i Krosinko. Obie nazwy tych miejscowości nie mówią nam dziś za wiele o sobie, gdyż obecnie nic w Dymaczewie się nie dymi, a w Krosinku i Krośnie nikt nie tka na krosnach. Takie są pierwsze skojarzenia co do ich znaczenia. Przekonajmy się, na ile są one słuszne. Jako pierwsze po drodze mijamy Dymaczewo i nim właśnie zajmiemy się w tym numerze.

Z wcześniejszych dociekań wiemy, że nazwy miejscowości mają często swoje pochodzenie przedhistoryczne i istniały na długo wcześniej zanim zostały zapisane na kartach kronik, więc jeśli dzisiaj w Dymaczewie się nie dymi, to wcale nie znaczy, że nie dymiło tam się w nim dawniej.

Sprawdźmy najpierw, czy rzeczywiście słowem od którego pochodzi nazwa miejscowości Dymaczewo, może być słowo dym. Sięgnijmy ponownie do niezwykle ciekawego artykułu Pani Agnieszki Krygier, opublikowanego na łamach czasopisma Morena, a opisującego toponimie Wielkopolskiego Parku Narodowego. Wśród analizowanych nazw miejscowości, leżących w otoczeniu parku, nie mogło zabraknąć Dymaczewa. Z artykułu dowiadujemy się, że „…choć współcześnie spotykamy dwie nazwy zawierające człon Dymaczewo: Stare Dymaczewo i Nowe Dymaczewo, to w średniowieczu istniała tylko jedna osada o tak brzmiącej nazwie”. Z tego też okresu pochodzą przekazy, w których odnajdujemy pierwsze zapisy odnoszące się do niej: Dymoczevo 1387, Dimoczewo 1388, Dimoczidu 1393, Dimaczevo 1398, Demanczewo 1400, Dunoczewo 1400, Dimoczewo 1400, Dymoczyewo 1510. Na tej podstawie autorka wysuwa przypuszczenie, że nazwa miejscowości może pochodzić od nazwy osobowej *Dymocz, która należy wiązać z wyrazem dym. Jak pisze dalej „Rzeczownik ten w dawnej polszczyźnie stanowił podstawę wielu konstrukcji słowotwórczych, np. dymacz ‘miech służący do podniecania ognia’, dymadło, dymka ‘wytwarzać ruch powietrza’, dymarka ‘zakład hutniczy produkujący żelazo metodą bezpośrednią.” Ostatecznie stwierdza, że „… o utrwaleniu się formy Dymaczewo mogło zadecydować skojarzenie z przytaczanym już wyrazem dymacz ‘miech służący do wzniecania ognia’.”

Zatem skojarzenie z dymem, które nasuwa się samo, okazuje się słuszne. Powstaje jednak pytanie, czy możliwe jest, aby w Dymaczewie zajmowano się dawniej hutnictwem? To rodzi kolejne pytania o istnienie materialnych pozostałości, czyli zabytków archeologicznych, czy też pamiątek etnograficznych, które mogły zachować się w kulturze i jej wytworach, wśród mieszkańców Dymaczewa. Jednak najistotniejsza kwestia dotyczy tego, skąd miałaby być ewentualnie pozyskiwana ruda służąca do wytopu żelaza.

Nie stroniąc od trudnych pytań, poszukajmy najpierw odpowiedzi na najważniejsze z nich, czyli o pochodzenie rudy żelaza. Trudno podejrzewać, aby była ona wydobywana metodami górniczymi. Po takiej działalności pozostałoby z pewnością wiele zauważalnych śladów. Zresztą na opisywanych terenach nie występują płytko zalegające rudy tego pierwiastka, które mogłyby być z łatwością wydobywane w zamierzchłych czasach. Jeśli chodzi o czasy zwane „zamierzchłymi”, to najlepiej tu odwołać się do naukowego autorytetu, którym w tej dziedzinie bez wątpienia jest prof. Józef Kostrzewski. Choć sam uczony zakończył swą naukową działalność wraz ze swoją śmiercią w 1969 roku, to z uwagi na jego przemożny wkład w tworzenie podwalin i rozwój polskiej archeologii, trudno mówić o nim w czasie przeszłym. Jego epokowe dzieło pt. „Kultura Prapolska” jest niezwykle cennym źródłem informacji o pradawnych czasach, być może tak dawnych jak nazwa samego Dymaczewa. Oddajmy zatem głos profesorowi, który w rozdziale dotyczącym górnictwa i hutnictwa mówi tak: „Najważniejszy z kruszców: żelazo ludność prapolska dobywała sama, korzystając z obfitych złóż rudy darniowej, występujących w różnych częściach Polski, szczególnie w południowej Wielkopolsce nad Baryczą, w okolicy Wielunia i Częstochowy, na wschodnich zboczach Gór Świętokrzyskich itd. Złoża te, eksploatowane już w dobie prasłowiańskiej co najmniej od końca okresu przedrzymskiego, a być może już od wczesnego okresu żelaza, służyły także ludności prapolskiej jako źródła surowca żelaznego”.

Dziękując panu profesorowi za cenne wskazówki, sprawdźmy czym są wspomniane rudy darniowe. Na stronie internetowej surowce-naturalne.pl zapoznać można się z artykułem o wymownym tytule „Ruda darniowa – pospolity surowiec który zmienił bieg historii”. Na temat występowania tego surowca oraz jego powstawania czytamy w nim: „Warunkiem powstania rud darniowych jest dopływ natlenionych wód lub wilgotne środowisko z bezpośrednim dostępem tlenu, dlatego ich tworzeniu sprzyjają tereny podmokłe i bagienne, takie jak podmokłe łąki, zakola rzek i jezior itp., gdzie w warunkach umiarkowanego klimatu następuje wytrącanie z roztworów związków żelazowych i ich osadzanie. Źródłem żelaza dla związków żelazowych niesionych przez wody są gliny lodowcowe, iły, piaski, piaskowce, żwiry i lessy zawierające minerały żelaza…”

Opis ten jako żywo odzwierciedla dymaczewskie krajobrazy. Liczne wąwozy i dolinki erozyjne rozcinające zbocza moreny dymaczewskiej świadczą o tym, że zostały one utworzone przez wody spływające po jej stromych zboczach do jeziora Łódzko-Dymaczewskiego. Dalej wypłukany w ten sposób materiał niesiony nurtem Samicy Stęszewskiej osadzał się prawdopodobnie na podmokłych łąkach, których do dziś nie brak w miejscu, w którym wypływa ona z jeziora. To właśnie te łąki, rozciągające się po obu stronach dzisiejszej drogi nr 431, mogły być dawniej źródłem, z którego pozyskiwano rudę darniową.

Niestety korzystne warunki sprzyjające powstawaniu w tym miejscu rudy darniowej, na skutek gospodarczej działalności człowieka zostały zdegradowane. Główną przyczyną takiego stanu były zabiegi melioracyjne przeprowadzone w XIX w., które polegały na odprowadzeniu wód jeziora, za pośrednictwem kanału do Samicy Stęszewskiej, omijając w ten sposób łąki. Obecnie łatwo zauważyć, że Samica Stęszewska zaraz po wypłynięcia z Jeziora Łódzko-Dymaczewskiego ma wyraźnie prosty, nienaturalny przebieg.

Do zmiany stosunków gruntowo-wodnych z pewnością przyczyniło się również skanalizowanie rzeki Mosinki i budowa Kanału Mosińskiego. Przebieg dawnych naturalnych koryt tych dwóch rzek i zasięgu łąk, widoczny jest jeszcze na mapach hipsometrycznych tego terenu.

Mapka - okolice Dymaczewa

1-J.Łódzko-Dymaczewskie, 2-podmokłe łąki, 3-dawne, naturalne koryto Samicy Stęszewskiej, 4- dawne, naturalne koryto Mosinki, 5-istniejący kanał Samicy, 6-Kanał Mosiński, 7- droga wojewódzka nr 431. Źródło: https://mapy.geoportal.gov.pl

Mapka - okolice Dymaczewa

1-J.Łódzko-Dymaczewskie, 2-podmokłe łąki, 3-dawne, naturalne koryto Samicy Stęszewskiej, 4- dawne, naturalne koryto Mosinki, 5-istniejący kanał Samicy, 6-Kanał Mosiński, 7- droga wojewódzka nr 431. Źródło: https://mapy.geoportal.gov.pl

Trudno powiedzieć czy dzisiaj udałoby się znaleźć na łąkach rudę. Fakt jednak jest taki, iż jeszcze w niedalekiej przeszłości istniały tu doskonałe warunki do jej występowania. Tyle o rudach, a teraz poszukajmy w Dymaczewie dymu.

Aby wydobyć z rudy żelazo, należało ją najpierw wypalić. Zabiegu tego dokonywano w specjalnych piecach zwanych dymarkami. Opis ich konstrukcji i sposobu działania znajdujemy we wspomnianym już dziele prof. Józefa Kostrzewskiego, ale również w książce o bardziej regionalnym charakterze pt. „Wielkopolska w Otchłani Wieków”. Autor, archeolog Tadeusz Malinowski tak pisze na ich temat: „Dymarki…-były to zwykłe, cylindryczne lub lejkowate zagłębiające się w ziemię jamy, w których wytapiano żelazo sypiąc na przemian warstwę węgla drzewnego i warstwę rudy darniowej.” Dowiadujemy się również, że ich ściany były często wylepione gliną a od dołu wyposażone bywały w kanał doprowadzający powietrze, tzw. dmuch. Jak pisze dalej autor, piec o doskonalszej konstrukcji odkryto w Mechlinie gm. Śrem. Cechowała go większa średnica ok. 1,4 m w stosunku do prostszych konstrukcji mających średnice 29×30 i 32×38 cm oraz to, że nakrywała go kopulasta pokrywa gliniana wyposażona w otwory wentylacyjne. Dymarki odkryto również w Poznaniu na Sołaczu oraz w Sosnowcu gm. Śrem. Można powiedzieć, że znajdowały się one niemal po sąsiedzku.

W kontekście omawianego tematu na uwagę zwraca nazwa miejscowości Mechlin, w której odkryto dymarkę. Jak czytamy w „Kulturze Prapolskiej” – „Do podsycania ognia w dymarce służyły miechy, poruszane przez hutnika i wtłaczające powietrze do wnętrza, co przyczyniało się do podwyższenia temperatury i szybszego wytopu żelaza.” Wyraźnie jest tu zauważalny związek między nazwą miejscowości, a jej hutniczą przeszłością, której zawdzięcza ona najprawdopodobniej swoja nazwę. Nie jest to przypadek odosobniony, bo dzięki takiej właśnie zależności nie brak w Polsce licznych miejscowości typu Ruda, Rudka, Rudki, Rudnia, Rudnik itp. świadczących o występowaniu surowca niezbędnego do wytopu żelaza.

Tym bardziej, że we wspomnianym na początku, artykule Pani Agnieszki Krygier (Morena 1992), znajdujemy informacje o czterech miejscowościach mających podobnie brzmiącą nazwę co Dymaczewo – Dymarka. Udokumentowany jest fakt, że w przeszłości mieściły się w nich zakłady hutnicze.

Wszystko przemawia za tym, że hutnicza przeszłość Dymaczewa została zapomniana przez jej mieszkańców. Jak to możliwe? Amnezja ta może wynikać z osadniczej przerwy, do której doszło w XVI wieku. Wtedy to Dymaczewo opustoszało i zarosło lasem. Dopiero w drugiej połowie XVIII wieku tereny te ponownie zostały zasiedlone, tym razem przez osadników olenderskich. Wtedy to powstały w tym miejscu dwie osady: Dymaczewskie Stare Olędry i Dymaczewskie Nowe Olędry.

Przypadek Dymaczewa utwierdza nas w przekonaniu o tym, jak trwałym pomnikiem przeszłości jest słowo, które pomimo zmienności kolei losu, przetrwało do naszych czasów.

Odkrywając znaczenie słowa, poznajemy istotę przedmiotu, któremu zostało ono przypisane oraz to skąd ono pochodzi, czyli jego historię. Ta, choć często ukryta jak ruda darniowa, zaledwie tuż pod powierzchnią ziemi, czeka cierpliwie na to, aż zostanie wydobyta z mroków zapomnienia.

——————————————————————————————————————–

Niech artykuł ten stanowi swego rodzaju zachętę do tego, aby w czasie wakacyjnych podróży odwiedzić Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi. W odtworzonej tam, na podstawie wyników archeologicznych badań osadzie z epoki żelaza oraz za pośrednictwem muzealnej ekspozycji, można zapoznać się ze sposobem działania i konstrukcją dymarek. Być może podobnie jak ów osada, wyglądało dawniej nasze Dymaczewo? Choć trudno twierdząco odpowiedzieć obecnie na to pytanie, to taka wakacyjna wycieczka z pewnością rozpali ciekawość niejednego podróżnika.

Tomasz Kaczmarek

Podmokłe łąki w Dymaczewie.

Podmokłe łąki w Dymaczewie

Cykl artykułów „Pradzieje Mosiny i okolic”:

Tomasz Kaczmarek

Dziennikarz, radiowiec, organizator spływów kajakowych.

Wasze komentarze (1)

  • karp
    poniedziałek, 8 sie, 2022, 8:26:19 |

    Dymaczewo,dymarki,Waldemarki…Skojarzenie oczywiste.

Skomentuj